Nowy wymiar patodeweloperki. Nie uwierzysz, gdzie flipperzy wciskają mikrokawalerki

Konrad Bagiński
07 września 2023, 11:52 • 1 minuta czytania
Patodeweloperzy znaleźli nową żyłę złota. Szukają dużych wielopokoleniowych domów na przedmieściach miast i przerabiają je na bloki mieszkalne z kilkunastoma nawet mikrokawalerkami w środku. Takie klitki są tańsze, niż w centrum miasta, ale i tak kosztują sporo. Nie brakuje też na nie chętnych, chociaż formalnie nie są to nawet mieszkania.
Osiedla domów na przedmieściach są łakomym kąskiem dla flipperów i patodeweloperów Piotr Kamionka/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

O jednym z takich pomysłów pisaliśmy już w INNPoland.pl. "Jak zarobić na klockowatym domu na obrzeżach Krakowa? Podzielić go na mikrokawalerki i zażądać 10 tysięcy za metr kwadratowy. Na ten genialny pomysł wpadł flipper, który działa w stolicy Małopolski – informowaliśmy w czerwcu.


Okazuje się, że to nie jest jednostkowy wybryk, ale plaga. Opisywany przez nas flipper za "kawalerkę" o powierzchni 10,7 m kw. wydzieloną z domu jednorodzinnego chce 115 tysięcy złotych, czyli ponad 10,7 tys. zł za metr kwadratowy.

Podobnych ofert w Krakowie i okolicach jest o wiele więcej. "W jednym budynku potrafi się zmieścić nawet do kilkunastu minimieszkań. Takie domy zlokalizowane są np. w Prokocimiu, Borku Fałęckim czy Wzgórzach Krzesławickich. Okazuje się, ze popyt na minimieszkania na obrzeżach Krakowa jest duży" – pisze serwis krakow.naszemiasto.pl.

Opisywany przez nas dom nie leży w centrum miasta: to Prokocim, z którego można w kilka minut dojść do granic Wieliczki. Nie jest to kamienica, ani klimatyczny loft. To zwykły jednorodzinny klocek, położony przy ulicy pokrytej kiepskim asfaltem, na której zmieści się jeden samochód. Klocek ma potencjał, bo ma dwa piętra i poddasze.

I ten właśnie budynek ktoś postanowił przerobić na osobne mieszkania. Być może jest zbyt duży dla zwykłej rodziny, ale nie jest blokiem mieszkalnym. Mimo to ktoś postanowił nazwać go "apartamentowcem" i przerobić na osobne lokale.

Jak to możliwe?

Grzegorz Stawowy, przewodniczący Komisji Planowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska w Radzie Miasta Krakowa przypomina w rozmowie z krakow.naszemiasto.pl, że kilka lat temu pojawił się problem z budowaniem domów jednorodzinnych z wieloma łazienkami, które potem były na wynajem.

– Problem z przerabianiem domów na mikrokawalerki przeznaczone do sprzedaży to coś nowego. Ja osobiście nie kupiłbym takiego mieszkania. Nie widzę też możliwości zablokowania takich praktyk, chyba że na etapie zgody na przebudowę takiego obiektu wydawanej przez wydział architektury – mówi Stawowy.

Problem w tym, że flipperzy wcale nie muszą nikogo pytać o zgodę. Ta jest wymagana jedynie w przypadku zmian gabarytów budynku. Nie burzą też elementów konstrukcyjnych (stropów czy ścian nośnych). Po prostu dostawiają nowe ściany z płyt gipsowo-kartonowych.

I sprzedają wydzielone w ten sposób lokale za 9-10 tysięcy za metr kwadratowy (to ceny z Krakowa). W centrum miasta za podobny lokal w stanie deweloperskim trzeba zapłacić o kilka tysięcy za metr więcej.

Formalnie nie jest to mieszkanie

Mieszkanie według polskiego prawa musi mieć co najmniej 25 metrów kwadratowych. A kawalerka o powierzchni 10,7 metra kwadratowego nijak się w tę definicję nie wpisuje.

– Dlatego kilkunastometrowe kawalerki sprzedawane są na zasadzie udziału w części wspólnej całej nieruchomości. Jeszcze do niedawna taka praktyka była stosowana przy sprzedaży lokali w starych kamienicach. Teraz podobną formę sprzedaży stosują flipperzy, którzy skupują tanio domy i przerabiają je na odrębne, małe mieszkania – wyjaśnia serwisowi naszemiasto.pl Piotr Krochmal, ekspert z Instytutu Analiz Monitor Rynku Nieruchomości.

Patodeweloperka trzyma się mocno

W INNPoland wielokrotnie pisaliśmy o przedziwnych pomysłach deweloperów, w tym m.in. o mieszkaniu we Wrocławiu, które ma kształt... trójkąta. Projekt ten szybko stał się obiektem szyderstwa internautów, jednak na deweloperze nie zrobiło to wrażenia.

Projekt wycenił na niemałą sumę 192 tys. zł netto. Zaproponował też, by zagospodarować trójkąt następująco: w głównym pomieszczeniu ma być salono-sypialnia z aneksem kuchennym, a w szpicu z kątem ostrym – łazienka z prysznicem na planie bardzo ciekawego prostopadłościanu.

Z kolei na warszawskiej Woli ma stanąć 11-piętrowy budynek mieszkalny, który w najwęższym miejscu będzie oddalony zaledwie o 4 metry od okien istniejącego już bloku. Mieszkańcy są przerażeni, zaś deweloper broni się, że projekt "spełnia warunki naturalnego oświetlenia".