Zakaz importu zboża z Ukrainy. Ujawniamy rozmowę unijnego komisarza. "PiS-owcy na tym zarobili"
Ogromne zamieszkanie w Parlamencie Europejskim w sprawie embarga na ukraińskie zboże. Jak potwierdziliśmy w rozmowie z posłem Markiem Sawickim, wniosek o nałożenie zakazu importu zboża złożył w czwartek sekretarz Piotr Dębowski.
Według naszych ustaleń europoseł Jarosław Kalinowski (PSL), rozmawiał w czwartek z Januszem Wojciechowskim (PiS). Wojciechowski podczas rozmowy miał powiedzieć, że "wszystko idzie w dobrą stronę i raczej będzie to decyzja dobra dla Polski". Na pytanie o to, czy wniosek został już złożony – nie odpowiedział.
To przełomowa decyzja, na którą z zapartym tchem czekali polscy rolnicy. Problem w tym, że Komisja Europejska ją usiłuje zdemontować. Wiele jednak wskazuje na to, że taki wniosek do PE trafił. Potwierdziliśmy te przypuszczenia w dwóch niezależnych od siebie źródłach. Zarówno wysoko postawiony poseł PSL, jak i członek Koalicji Obywatelskiej w rozmowie z nami mówią wprost: "tak, taki wniosek został dziś złożony."
Pilna wizyta w Strasburgu
Michał Kołodziejczak, lider Agrounii, od kilku dni przebywa w Strasburgu, gdzie pojechał przedstawić unijnym politykom obecną sytuację w polskim rolnictwie. Informacja o wniosku dotyczącym obligatoryjnego zakazu importu zboża do Polski, złożonym przez wysoko postawionego unijnego komisarza, jest sporym zaskoczeniem. Sprawdziliśmy, jakie będą skutki tej decyzji, rozmawiając z posłem KO.
PiS-owcy najchętniej przy takiej okazji napuszczaliby na Unię Europejską, usiłując wmawiać naszym rodakom, że to Unia jest zła. Jak widać, nie jest zła, tylko trzeba umieć w niej załatwiać interesy polskich rolników. Ta decyzja pokazuje, że potrafi to Andrzej Halicki (europoseł KO – przyp. red.), potrafi Donald Tusk, ale na pewno nie PiS-owski rząd.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości także zabiegał o to, by taki zakaz został odgórnie nałożony. Liderzy PiS i Suwerennej Polski, zdecydowaną większość swoich kampanii wyborczych skupili wokół kwestii związanych ściśle z rolnictwem.
W INNPoland informowaliśmy o tym, że 28 kwietnia Komisja Europejska osiągnęła porozumienie z Polską, Bułgarią, Węgrami, Rumunią i Słowacją w sprawie ukraińskich produktów rolno-spożywczych. 2 maja KE poinformowała o przyjęciu tymczasowych środków zapobiegawczych dotyczących przywozu z Ukrainy pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika, które obowiązywały do 5 czerwca i zostały przedłużone do 15 września bieżącego roku.
Niestety pomimo deklaracji o zaangażowaniu w rozwiązanie spornych kwestii związanych z importem ukraińskiego zboża, na próżno było szukać w czwartek w Strasburgu premiera Mateusza Morawieckiego. Co ewentualna decyzja PE będzie oznaczać dla Polski i rolników? Odpowiedzi udzielił nam Miłosz Motyka z Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Nałożone embargo lub jakikolwiek system gwarantujący zatrzymanie niekontrolowanego napływu żywności i produktów rolnych z Ukrainy, powinien być wprowadzony. My, jako PSL, jako pierwsi apelowaliśmy o to od czerwca 2022 roku. Rząd w tej sprawie totalnie zawalił, nie przyjmując naszej ustawy z lipca, nie wprowadzając kaucji. Zareagowała Komisja Europejska, ale niewystarczająco i dobrze, że ten zakaz jest przedłużony, ale powinien być też rozszerzony o: owoce miękkie, miód i inne produkty rolno spożywcze z Ukrainy. Najważniejsze — nie na dwa miesiące, a przynajmniej na rok.