Sieciówka tłumaczy się z limitów tankowania. Niektórzy ruszyli z kanistrami

Maria Glinka
26 września 2023, 16:51 • 1 minuta czytania
Przez niskie ceny kierowcy szturmują stacje paliw, więc Shell wprowadził limity. Sieć oficjalnie zabrała głos i wytłumaczyła, że zmusiła ją do tego sytuacja na rynku, ale nie na wszystkich stacjach obowiązują ograniczenia. Z obserwacji pracowników wynika, że coraz więcej osób podjeżdża na stacje z kanistrami.
Operator tłumaczy się z limitu tankowania. Fot. Lukasz Gdak/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Limity tankowania na Shellu. Tak tłumaczy się operator

Trwa przedwyborczy chaos na stacjach benzynowych. Orlen obniżył ceny detaliczne, mimo że ceny ropy na rynkach światowych rosną. Już nie pierwszy raz mierzy się z zarzutami o narzucanie sztucznych cen, co odbija się też na innych operatorach.


Limity tankowania wprowadził już Shell. Jak już pisaliśmy w INNPoland.pl, na stacjach benzynowych wywieszono kartki, z których wynika, że maksymalna ilość paliwa, jaką można zatankować, to 100 litrów.

Teraz Shell w odpowiedzi dla portalu Businessinsider.pl oficjalnie odniósł się do tej decyzji.

Aktualna sytuacja na rynku paliw, tj. najniższe ceny w hurcie w Unii Europejskiej, spowodowała duży popyt na paliwo krajowe. To skutkuje ograniczeniem dostępności paliwa, co jest najbardziej odczuwalne w przypadku oleju napędowego, którego dużą częścią odbiorców są klienci biznesowi. W celu zachowania ciągłości operacyjnej na stacjach i zapewnienia wszystkim naszym klientom potrzebnego paliwa dbamy o stałe zaopatrzenie i kierujemy klientów na stacje z dużą dostępnością dieslaAnna Papkadyrektorka ds. korporacyjnych w Shell

Jak tłumaczy, limity obowiązują tylko na niektórych stacjach zarządzanych przez operatora i nie dotyczą benzyny. Ograniczenie możliwości tankowania do 100 l oleju napędowego raczej nie uderza w kierowców samochodów osobowych, ale problemy mogą mieć zmotoryzowani, którzy jeżdżą większymi pojazdami.

Czesi szturmują polskie stacje benzynowe

Niskie ceny paliw sprawiły, że zainteresowanie jest ogromne. Pracownicy, z którymi rozmawiał portal, wskazują, że niektórzy kierowcy podjeżdżają na stacje benzynowe z kanistrami.

Jednak ceny na stacjach benzynowych kuszą nie tylko Polaków. Nad Wisłą coraz częściej tankują także kierowcy z Czech. Średnia cena benzyny w Czechach to 7,60 zł za litr. Z kolei w Polsce trzeba zapłacić około 6,13 zł, choć na wielu stacjach pojawiła się już "piątka z przodu". Jedną z nich jest ta przy ul. Polnej w Warszawie:

Orlen na celowniku KE. Ceny są "za niskie"

Jak już pisaliśmy w INNPoland.pl, zaskakująco niskie ceny paliw na stacjach Orlenu w Polsce dostrzegła też Komisja Europejska (KE). Nieoficjalnie mówi się, że rozważa podjęcie zdecydowanych kroków.

Reakcja Komisji zależy od wyników dochodzenia i zebranych dowodów. W przypadku stwierdzenia wystąpienia naruszeń może zostać wszczęte postępowanie prawne. KE może nałożyć kary na Orlen za łamanie przepisów. Niewykluczone, że karę będzie musiała zapłacić także Polska.

Zdaniem wielu komentatorów ceny paliw w Polsce nie są już "niskie", tylko "za niskie". Powodem mają być wybory parlamentarne, które odbędą się 15 października 2023 r.

– Orlen nie może pozwolić sobie ani na to, by przed wyborami ceny paliwa wzrosły, ani na to, by tego paliwa na stacjach zabrakło. To wyglądałoby jeszcze gorzej – przekonywał już na początku września Dawid Czopek, zarządzający w Polaris FIZ, ekspert rynku paliwowego.