Karetka nie dojedzie, śmieci nie wyjadą. Oto skutki manipulowania cenami paliw
"W związku z brakiem paliwa ON na stacjach mogą wystąpić opóźnienia w odbiorze odpadów. Prosimy o cierpliwość i zrozumienie" – z takim apelem zwróciło się do mieszkańców Wołowa (Dolny Śląsk) miejscowe przedsiębiorstwo gospodarki komunalnej. Z przedstawicielami miejskiej spółki – nieoficjalnie – udało się porozmawiać dziennikarzom Business Insidera.
Okazuje się, że olej napędowy do śmieciarek jest towarem deficytowym. Niektóre pojazdy już stoją, bo nie mają na czym jeździć. Przedstawiciele PGK mówią Business Insiderowi, że udało im się zatankować 500 litrów na jednej z prywatnych stacji, ale to kropla w morzu potrzeb. Dwa zatankowane auta nie dadzą rady zebrać śmieci od 9 tysięcy gospodarstw domowych.
Czytelnicy portalu potwierdzili, że w Wołowie i okolicach są problemy z zaopatrzeniem w olej napędowy. Ale to nie pierwsza tego typu kryzysowa sytuacja w kraju.
Śmieciarki nie wywiozą, karetki nie dojadą
Z brakiem paliw mierzą się zarówno właściciele samochodów osobowych, jak i branża transportowa, rolnicy oraz wszelkiej maści firmy usługowe i ratunkowe.
"Żarty się skończyły. Przez kryzys paliwowy karetki z naszej WSPR mają trudności z tankowaniem. Na północy województwa w większości stacji Orlenu są braki paliwa" – poinformował Olgierd Geblewicz, marszałek woj. zachodniopomorskiego.
"Mamy z Orlen umowę flotową, nie mamy zapasów hurtowych, więc ratownicy jeżdżą i szukają po stacjach paliwa. Państwo PiS" – dodał.
Co na to Orlen?
"Prosimy o nieprowadzenie dezinformacji! W przypadku chwilowego braku jakiegokolwiek produktu, jest on niezwłocznie uzupełniany. Podkreślamy, że ORLEN ma odpowiednią ilość paliwa, aby zaspokoić zapotrzebowanie klientów. Jest to wyłącznie kwestia czasu potrzebnego, aby dostarczyć paliwo do punktu sprzedaży. Dlatego wzmocniliśmy siły logistyczne i dostawy paliw realizowane są na bieżąco" – brzmi komunikat Orlenu.
Odpowiedź Geblewicza była krótka i dosadna: "Proszę wytłumaczyć to chorym i umierającym czekającym na karetkę...".
Drogie paliwo dla rolników
O problemie alarmował już "Tygodnik Rolniczy", jeszcze pod koniec sierpnia tego roku. Czytamy, że zdaniem szefa resortu Roberta Telusa przyczyną kryzysu jest panika i nadmierna sprzedaż paliwa, co jego zdaniem obciąża logistykę. Minister zapewnił tygodnik, że surowca nie brakuje. Jednocześnie we wrześniu Ministerstwo Rolnictwa apelowało do Jacka Sasina o zwiększenie zaopatrzenia benzyny dla rolników.
– Zwracam się z uprzejmą prośbą do Pana Ministra o rozważenie możliwości poprawy dostępności oleju napędowego dla rolników oraz przeanalizowanie przyczyn wyższych cen na rynku hurtowym – napisał w piśmie do Sasina wiceminister rolnictwa Rafał Romanowski.
Dziennikarze money.pl rozmawiali z rolnikami z ugrupowania "Oszukana Wieś" o trudnej sytuacji w jesiennym sezonie. Jak zdradzili przedsiębiorcy, o tej porze roku spalają od półtora do dwóch tysięcy litrów paliwa dziennie.
Kupują je nie w detalu, ale w cenach hurtowych i jest ono do nich dowożone. Płacą średnio 6,40-6,50 złotych za litr, co najmniej 10 proc. drożej od kwot na pylonach. Dotychczas ceny hurtowe były niższe, teraz sytuacja została postawiona na głowie.
Przez niedobory są dodatkowo zmuszani szukać paliwa poza Orlenem. Nawet jeśli znów uderza ich to po kieszeni. Dlaczego? Z powodu niedawno ogłaszanych "awarii". Jak pisaliśmy na INNPoland mamy do czynienia ze sztuczką koncernu, aby pokazać, że paliwo niby jest, kiedy go nie ma.
W końcu "awaria" wygląda lepiej w oczach wyborców niż "niedobory". Rolnicy skarżą się, że zamiast zajmować się swoją pracą, polują na benzynę. Niestety nie mają wyboru.