Kierowcom puszczają nerwy. Chcą walczyć z unijnym prawem razem z rolnikami
W mediach społecznościowych powoli zyskuje popularność hasztag "protest kierowców". Internauci udostępniający post identyfikują się również z protestem rolników, a na samym banerze widnieje hasło "20 marca dołącz do rolników".
Protest kierowców – postulaty
Jednym z postulatów, anonimowych, póki co, organizatorów protestu jest "STOP dla podatku od aut spalinowych". Środowiska skrajnie prawicowe argumentują, że ten rodzaj podatku karze posiadaczy starszych pojazdów, które są często bardziej ekonomiczne dla osób o niższych dochodach.
Ponadto, twierdzą, że wprowadzenie takiego podatku może prowadzić do dyskryminacji ze względu na status ekonomiczny. Z drugiej strony, zwolennicy podatku od aut spalinowych podkreślają konieczność walki ze zmianami klimatycznymi i zanieczyszczeniem powietrza, które są często związane z pojazdami napędzanymi silnikami spalinowymi. Zatrute powietrze wywołuje śmiertelne choroby, w tym raka.
Kolejnym postulatem jest "STOP dla zakazu produkcji aut spalinowych". Grupy o skrajnie prawicowych poglądach od wielu miesięcy twierdzą, że obawiają się, iż decyzja o zakazie produkcji takich pojazdów, mogłaby zaszkodzić gospodarce, szczególnie branży motoryzacyjnej, oraz ograniczyć wybór konsumentów. Środowiska związane z Konfederacją podkreślają za to, że każdy powinien mieć prawo wyboru, jakim pojazdem jeździ i "traktują zapowiedzi Unii Europejskiej, jako ograniczanie wolności wyboru".
Pozostałe postulaty organizatorów odnoszą się również do unijnych przepisów dotyczących zwężania dróg, braku możliwości czasowego wyrejestrowania pojazdu i likwidacji miejsc parkingowych w miastach.
Protest kierowców razem z rolnikami
Organizatorzy manifestacji nie podali dokładnej lokalizacji swojej manifestacji. Zachęcają jedynie do tego, aby "przyłączyć się do rolników. W poszukiwaniu informacji na temat charakteru i miejsca wydarzenia natrafiliśmy jedynie na post, z którego wynika, że protest ma odbyć się w Nowym Ciechocinku o godzinie 8:00.
Jak informowaliśmy w INNPoland, Ogólnopolski Protest Rolników jest częścią szerokiej akcji w całej Europie, a że mamy akurat granicę z Ukrainą, ma u nas szczególny wydźwięk. Do akcji dołączają się jeszcze myśliwi, pszczelarze... przy natłoku haseł oraz agresywnych transparentów można się zgubić. Czego chcą rolnicy?
Chodzi o dwie rzeczy:
- zmianę przepisów w polityce rolnej Unii Europejskiej, czyli brak ograniczeń na import zza granicy Wspólnoty co przekłada się na niskie ceny produktów
- wyśrubowane przepisy Zielonego Ładu.
Sieci handlowe niekoniecznie chcą się przyznawać do tego, że sprowadzają dużo rzeczy z Ukrainy. Tak samo przewoźnicy. Stąd akcje rolników, którzy sprawdzają pociągi i tiry (na które zboża rzekomo są przeładowywane w Polsce, choć nie powinny tu się zatrzymać), konfrontują rzeczywisty towar z deklarowanym oraz wysypują kukurydzę na ziemię, jak 20 lutego w Medyce. W ten sposób zwracają uwagę na skalę problemu, dla wielu ludzi zwyczajnie niewidzialnego.
Zdaniem rolników import z Ukrainy jest nadmierny i niekontrolowany. Chodzi również o to, że towary mające u nas być tylko tranzytem (czyli jadące przez Polskę dalej) zostają przeładowane. Z kontrolą przewozu miał nawet problem wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak. Jednak 20 lutego ogłosił, że żadna informacja o rzekomym przeładunku produktów z Ukrainy nie została potwierdzona.