Ofensywa radarowa z poważnymi lukami. W tych miejscach nie ma… prądu
Mówi się, że do straszenia kierowców wystarczą atrapy fotoradarów. W tym wypadku mamy prawdziwe urządzenia, tylko pozbawione zasilania. Taka sytuacja trwa na wrocławskim skrzyżowaniu ulic Na Ostatnim Groszu, Bystrzyckiej i Gądowianki, gdzie system monitoringu RedLight korzystał z przyłącza robót budowlanych, jakie trwały nieopodal.
Nie jest to jedyne miejsce w Polsce, gdzie aparaty pozostają bezużyteczne.
Fotoradary bez prądu
System kontroli RedLight od CANARD (Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym) rozwija się błyskawicznie i kosi kierowców jak zboże. Na wspomnianym skrzyżowaniu we Wrocławiu w mniej niż rok (od kwietnia 2023 r.) ujawnił 12 558 wykroczeń. Od stycznia 2024 roku jednak nie pracuje.
Jak ustalił portal Interia, urządzenia czekają na nowe przyłącze energetyczne. Dotychczas działały dzięki wykonawcy robót budowlanych. Gdy te zostały zakończone, prąd wyłączono. Nowe przyłącze prawdopodobnie pojawi się na początku przyszłego roku.
Absurd? I to niejedyny. Część kamer z systemu RedLight w całej Polsce nie rejestruje wykroczeń i czeka na przyłącza. Za terminy uruchomienia poszczególnych urządzeń odpowiadają lokalne zakłady energetyczne, a procedury ciągną się – jak widzimy – miesiącami.
Umowy z dostawcami podpisuje Główny Inspektorat Transportu Drogowego (GITD) metodą przetargów, na dziesiątkach lokalizacji, co również trwa dłużej, niż instalacja nowych urządzeń. A równolegle trwa modernizacja systemu.
"Wymieniono 247 najstarszych i najbardziej wyeksploatowanych fotoradarów. CANARD zarządza teraz 583 stacjonarnymi urządzeniami rejestrującymi (...) Do 41 zwiększa się liczba skrzyżowań, na których o bezpieczeństwo uczestników ruchu drogowego dbają rejestratory wjazdu na czerwonym świetle. W 16 miastach, na 20 skrzyżowaniach, gdzie kierowcy notorycznie ignorowali sygnalizację świetlną, a w konsekwencji dochodziło do niebezpiecznych sytuacji, zamontowano systemy RedLight" – czytamy na stronie wykonawcy.
Jak działa system RedLight?
Kiedy działają i mają energię, urządzenia monitorujące z systemu RedLight oraz zainstalowane na nich sygnalizatory wykrywają przypadki wjechania przez kierujących na czerwonym świetle. Kamery śledzą tor poruszania się pojazdu, dokumentują wykroczenie, rejestrując dane umożliwiające identyfikacje pojazdu (w tym automatycznie odczytując tablice rejestracyjne), czas i miejsce popełnienia wykroczenia oraz moment, jaki upłynął od zapalenia się czerwonego światła
Lokalizacje, w których stanęły nowe fotoradary, jak i inne urządzenia, wytypowano na podstawie analizy stanu bezpieczeństwa ruchu drogowego, którą wykonał Instytut Transportu Samochodowego. Chodzi przede wszystkim o punkty szczególnie narażone na zagrożenia związane z nadmierną prędkością i niestosowaniem się do sygnalizacji świetlnej.