
W "Gazecie Wyborczej" powraca sprawa wyroku sądu przeciw fliperce z 25 lutego br., który opisaliśmy na INNPoland. NSA przybiło wtedy młotkiem sprawiedliwości całą definicję tego zjawiska – czyli zakup mieszkań, tani remont i odsprzedaż za wyższą sumę staje się uznana za działalność gospodarczą.
W orzeczeniu sąd zaznaczył, że o zarobkowym charakterze takiego zjawiska świadczy brak osobistego użytkownika nieruchomości. Czy ten wyrok faktycznie ubije fliping, jeszcze zobaczymy.
Eksperci, którzy wypowiadają się w "Wyborczej" podkreślają jednak, że wyrok uderzy w rynek m.in. przez wyższe podatki.
Wyrok NSA przeciw fliperce
Jakie są argumenty za wyrokiem? Z pełną treścią możecie zapoznać się tutaj, a my przypominamy, że działania obracającej mieszkaniami zostały uznane za działalność gospodarczą, ponieważ miały na celu osiągnięcie dochodu, z charakterem zorganizowanym i ciągłym oraz prowadzone we własnym imieniu.
Organy sądowe zdecydowały wtedy, że w tamtym wypadku zorganizowania działalność została zinterpretowana nie jedynie w aspekcie formalnym, ale na podstawie rzeczywistych cech. Czyli można powiedzieć: "jaki jest flipper, każdy widzi".
Zobacz także
Co to oznacza dla rynku nieruchomości?
Dla "Gazety Wyborczej" wypowiedzieli się eksperci z RynekPierwotny.pl, podkreślając, że ten wyrok może przeważyć o przyszłości zjawiska flipingu, owocując kolejnymi niekorzystnymi sprawami dla takich przedsiębiorców.
Co to oznacza dla samych przedstawicieli tego "zawodu"? Specjaliści przypominają, że tylko prywatne zbycie nieruchomości daje możliwość skorzystania z przepisów ustawy o PIT. Inaczej obowiązuje 19 proc. podatku dochodowego, przy zbyciu mieszkania po pięciu latach.
Innymi słowy, mogą stracić ulgę pozwalającą na unikanie podatku PIT, która jak podkreślono w źródłowym artykule, nie miała na celu premiowania obrotu mieszkaniami w takiej formie.