
Od Luxtorpedy po współczesne prototypy rewolucyjnych maszyn, przedstawiamy wybrane cuda polskiej myśli technicznej - te zrealizowane, porzucone oraz ambitne prototypy.
Inżynierowie Jutra – to nasz nowy cykl redakcyjny oraz badanie skierowane dla wszystkich, którzy kształcą się lub pracują w zawodzie inżyniera. W ciągu najbliższych tygodni będziemy publikować teksty i podcasty o polskich technikach i inżynierach oraz o tym, co zrobić, by związali swoją przyszłość z Polską.
Samych inżynierów zapraszamy do wzięcia udziału w badaniu – dzięki, któremu powstanie raport, pierwsza w Polsce próbą spojrzenia kompleksowo na temat zawodu inżyniera. Zachęcamy do jego wypełnienia.
Ankieta nie powinna zająć więcej, niż 15 minut Za udział w naszym projekcie otrzymasz od nas dedykowany raport. Pomożesz też w idei, która nam przyświeca – stworzeniu pierwszej kompleksowej diagnozy tego środowiska w Polsce.
Partnerem akcji Inżynierowie Jutra jest Holcim – producent innowacyjnych i zrównoważonych rozwiązań budowlanych.
***
"Polak potrafi" – truizm, który zawsze przychodzi mi na myśl, gdy przypominam sobie liczne projekty polskich inżynierów i mechaników.
Niektóre wyprzedzały swoje czasy, mierząc się ze zbyt dużymi kosztami produkcji albo brakiem technologii odpowiedniej do zrealizowania przedsięwzięcia.
Dzisiaj czujemy dumę z Polaków robiących latające pojazdy, ale nasi wynalazcy mieli już równie ambitne w przeszłości. Może niektóre z tych archiwalnych prototypów mogłyby zwojować świat, gdyby dać im szanse.
5. Luxtorpeda
"Przedwojenny pendolino"; "torpeda podhalańska". Ikona luksusu, synonim szybkości i nowoczesności – Luxtorpeda w 1933 roku robiła furorę na torach. Aerodynamiczny wagon spalinowy na początku został zakupiony od austriackiej firm Austro-Daimler-Puch (model SAX 90080, o oznaczeniu VT63) przez Polskie Koleje Państwowe, razem z planami konstrukcyjnymi.
Pięć polskich, ulepszonych egzemplarzy wyjechało z Fabryki Lokomotyw w Chrzanowie (znanej jako Fablok) w 1935 roku.
Była czymś więcej niż tylko najszybszym pojazdem na torach (rekordowy przejazd niepasażerski na trasie trasę Kraków-Zakopane w czasie 2 godzin i 18 minut 1936 roku został pobity dopiero w 2024 roku).
Nowoczesny wygląd i wybitne jak na swoje czasy osiągi stały się namacalnym wyrazem ambicji II Rzeczpospolitej do modernizacji. Można rzec, że pędem do przyszłości. Do tego luksusowe wnętrze w połączeniu z wysoką ceną biletu (120 ówczesnych zł, równowartość miesięcznej pensji robotnika) na modnych trasach czyniło z niej symbol luksusu, transport elit, którym trzeba było się przejechać.
Wśród kluczowych postaci, które wniosły znaczący wkład w rozwój i modyfikację pojazdu, wymienić należy inżynierów lwowskich: Klemensa Sieleckiego (Dyrektora Technicznego), Zdzisława Włada (Głównego Energetyka) i Walentego Skorupskiego (Głównego Konstruktora).
Kres luxtorped przyniósł wybuch II wojny światowej – cztery z sześciu wagonów zostały zniszczone przez niemieckie bombardowania, a ocalałe przejęła armia radziecka. Wojna przerwała linię technologiczną i wymazała ten fragment narodowego dziedzictwa inżynieryjnego.
Powróciły w 1945 roku do Krakowa w niekompletnym stanie, nie nadając się do przewozu pasażerów. Jeden z wagonów dowoził pracowników do kopalni Siersza w Trzebini, a drugi był zestawem części zamiennych dla niego.
W 1954 roku oba zostały pocięte na złom. Po wojnie powrócono do wykorzystywania spalinowych wgonów motorowych (nazywanych wciąż "luxtorpedami") dla mas i niestety, nie udało się ówczesnego przemysłu dźwignąć na nogi, aby znów budować wagony w dużej skali.
Dziś Luxtorpedę można podziwiać jedynie w cyfrowej rekonstrukcji, stworzonej przez Radka Greca.
4. Moon Rover
Bez polskiego inżyniera Mieczysława Bekkera eksploracja księżyca mogłaby wyglądać inaczej. Znany jako "ojciec terramechaniki" (nauka zajmująca się interakcją koła lub gąsienicy pojazdu z różnego rodzajem podłożem), zajmował się pojazdami terenowymi i był współtwórcą trzech wersji pojazdów terenowych: polski Fiat 508 "Łazik", polski Fiat 508 i 518.
W czasie drugiej wojny światowej emigrował, najpierw do Francji, potem do Kanady i w końcu do USA w 1956, znajdując pracę w Wojskowym Laboratorium Pojazdów Terenowych.
W 1961 roku NASA ogłosiła konkurs na pojazd księżycowy, w którym wziął udział Bekker z zespołem. Po ośmiu latach jego projekt Lunar Roving Vehicle (LRV), znany też jako Moon Rover, został wybrany z wielu propozycji, a nazwisko Bekkera trafiło na Space Walk of Fame Museum w Titusville na Florydzie.
Zaprojektowana przez niego maszyna doczekała się trzech wersji, które zabierano na Księżyc podczas misji Apollo 15, 16 i 17 w latach 1971-1972. Rozwiązania inżynieryjne Polaka pozwoliły na zwiększenie mobilności astronautów i umożliwiły zebranie bezprecedensowej ilości próbek gruntu. Nie mówiąc o tym, że pomysły z głowy polaka zatriumfowały w obliczu niegościnnego, obcego środowiska. Jego sposoby przewidywania zachowania pojazdu na Księżycowej ziemi zostały nazwane "metodą Bekkera".
Wszystkie trzy LRV pozostały do dziś na Księżycu i wedle prawa stanowią obiekty… muzealne. Powstał jeszcze czwarty, który służył za magazyn części zamiennych dla pozostałych.
A czemu nie było ich więcej? Apollo 17 była ostatnią misją w tym programie. Za to Polacy mogą poszczycić się współczesnymi uzdolnionymi inżynierami, których autonomiczne łaziki odnoszą sukcesy w międzynarodowych konkursach.
3. Ursus C-360 i 1414S
Marka Ursus powraca, z nowym kierunkiem, projektami ciągników oraz inwestycją w drony. Wcześniej, była legendą w PRLu. W tym wypadku mówimy o projektach, które nie próbowały polecieć w kosmos, za to zmieniły polskie rolnictwo. Maszyny jak Ursus C-360 były praktycznie tożsame widokiem polskiej wsi XX wieku, ze sprzedażą około 282 tys. sztuk.
Produkcja tego modelu rozpoczęła się w 1976 roku, a popularność zawdzięczał swojej niezawodności, trwałości i stosunkowo niskiej cenie. Jednak w latach 90' marka miała problem z nadążeniem za potrzebami rynku. Kto wie, co by przyniosła przyszłość, gdyby marka nie upadła.
Przykładem mógłby być Ursus 1414S. Miał powstać ze współpracy z austriackim Steyr i jego prototyp został zaprezentowany w 1994 roku, podczas poznańskich targów Polagra. Wedle plotek miał kosztować ponad 1 mld ówczesnych złotych, przekraczając nawet trzykrotnie ceny najdroższych modeli na rynku. Które polscy rolnicy mieli problem zakupić, więc szukali innego sprzętu.
2. PZL-230 Skorpion
Fairchild A-10/OA-10 Thunderbolt II znany też jako Warthog to ikona awiacji, która wedle zapowiedzi Donalda Trumpa w końcu przejdzie na emeryturę. Lubię myśleć, że niewiele brakowało, a Polacy swoim projektem zgarnęliby tytuł najsłynniejszego samolotu szturmowego. Choć to nie jest do końca prawdą, bo projekt zdecydowanie był bardzo ambitny jak na swoje czasy.
Pomysł na ten samolot narodził się pod koniec lat 80. XX wieku w Polsce. PZL-230 "Skropion" miałbyć lekkim i tanim samolotem szturmowym, rozwijanym w Państwowych Zakładach Lotniczych Warszawa-Okęcie pod kierownictwem inż. Anrzeja Frydrychewicza. Miał zaspokoić ówczesne potrzeby na polu walki po Zimnej Wojnie, oferując na rynku jednostkę wsparcia powietrznego ze zdolnością do operowania z prowizorycznych lotnisk (STOL), wysoką manewrowość i dużą ładowność uzbrojenia.
Początkowo był to dwusilnikowy samolot turbośmigłowy w układzie kaczki. Jednak w 1990 roku MON zmieniło swoje wymagania, żądając zwiększenia prędkości do 1000 km/h oraz ładowności do 4000 kg. To wymusiło zmianę napędu na odrzutowy. Samolot miał być zbudowany z zaawansowanych kompozytów węglowych, wyposażony w system fly-by-wire i nowoczesną awionikę. Co więcej, planowano wdrożenie cech stealth, takich jak spłaszczony kształt kadłuba i ukrycie silników, aby zredukować sygnaturę radarową i podczerwoną.
Opinie ekspertów konsekwentnie wskazują, że projekt położyły zdolności przemysłowe i zasoby finansowe Polski w latach 90. Niektóre technologie nie były dla nas dostępne. Projekt był wizjonerski, ambitny i niestety, nie przetrwał zderzenia z pożądanymi możliwościami, a dostępnymi środkami. Za co krytykowany był już wtedy. Do tego gdyby udało się go doprowadzić do końca, zapewne koszty produkcji oraz eksploatacji byłby astronomiczne.
W 1993 roku rząd podjął decyzję o wstrzymaniu finansowania projektu z powodu braków w budżecie obronnym… a do tego A-10 odniósł sukcesy w Operacji Pustynna Burza, co sprawiło, że Skorpion przestał być pożądany w obliczu gotowej, sprawdzonej alternatywy.
Głównym projektantem PZL-230 Skorpion był inż. Andrzej Frydrychewicz, który kierował zespołem konstruktorów lotniczych w PZL Okęcie. Projekt był rozwijany w szerokiej współpracy z czołowymi polskimi ośrodkami naukowymi i badawczymi, w tym ze specjalistami z Politechniki Warszawskiej, Instytutu Lotnictwa oraz Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych.
W 1992 roku zbudowano drewnianą makietę samolotu.
Zobacz także
1. PL-01 Concept: Polski Czołg Przyszłości
Z pionierskiego pojazdu przyszłości zostało marzenie, zjawiskowy wygląd i obecność w… grach komputerowych. Ale po kolei.
Na targach MSPO w Kielcach 2 września 2013 roku światło dzienne ujrzała makieta, która natychmiast rozpaliła wyobraźnię miłośników militariów na całym świecie: PL-01 Concept. Polski czołg wsparcia bezpośredniego był tworzony przez OBRUM (Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Urządzeń Mechanicznych) we współpracy z brytyjskim gigantem BAE Systems.
Miał oferować potężną siłę ognia, zaawansowaną technologię stealth (włącznie z maskowaniem termicznym) i wysoką mobilność platformy uzbrojenia przy stosunkowo niskiej wadze (30-35 ton). Szybko został ochrzczony "polskim czołgiem przyszłości", który miał stawić czoła wyzwaniom nowych technologii zbrojeniowych.
Konkretni inżynierowie nie są wymienieni w dostępnych materiałach a PL-01 Concept ostatecznie nigdy nie trafił do produkcji seryjnej. Ta miała ruszyć w 2018 roku, ale projekt porzucono trzy lata wcześniej. Wojsko Polskie stwierdziło, że czołg jest… za lekki.
Uznano, że nie jest potrzebny w obecnej doktrynie obronnej, zamiast tego postanowiono na BWP "Borsuk" (Bojowy Wóz Piechoty), który jest realizowany i w produkcji. Wraz z całą rodziną wozów towarzyszących, wykorzystujących to samo podwozie.
Wobec PL-01 krytycy punktowali, że projektanci skupili się na wyglądzie zewnętrznym, ponieważ maszyna oparta miała być na podwoziu CV90. Trzeba przyznać, że wygląd ma uderzający i "polski czołg przyszłości" zyskał drugie życie w grach komputerowych.
Można nim pokierować w grze "Armored Warfare", a jego specyfikacja jest tam bardzo zbliżona do oficjalnie przedstawionej. Podobne, futurystyczne czołgi, inspirowane polskim projektem, pojawiły się też w innych popularnych grach, takich jak "Grand Theft Auto Online" (TM-02 Khanjali) i "Forge of Empires" (Stealth Tank).
Źródło: Wikipedia
