
37 GB to tyle, ile waży 18 filmów, 7,4 tys. piosenek czy 37 tys. książek. To również waga wszystkich danych, które Facebook posiada na mój temat. Postanowiłam je pobrać i skonfrontować się z własną aktywnością na platformie sprzed kilkunastu lat. Nie było łatwo.
Choć wielu użytkowników Facebooka nadal traktuje platformę jako miejsce podtrzymywania relacji społecznych, dzielenia się wspomnieniami i bycia na bieżąco z tym, co dzieje się na świecie, w praktyce to potężne narzędzie inwigilacji, a serwis wie o nas znacznie więcej, niż nam się wydaje. Postanowiłam sprawdzić to na własnej skórze.
Cenne dane, czyli co wie o tobie Facebook
Już w 2014 roku badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego udowodnili, że na podstawie analizy 150 like'ów Facebook jest w stanie poznać użytkownika lepiej niż jego własna rodzina. Analiza 10 polubień wystarczy z kolei, żeby poznać człowieka lepiej, niż ty znasz swojego znajomego z pracy. Analiza 70 like'ów to poziom partnera i przyjaciela, a 300 – małżonka.
Fundacja Panoptykon zauważa, że platforma potrafi wnioskować nawet o takich kwestiach jak sytuacja finansowa, poziom inteligencji i skrywane problemy zdrowotne. Prof. Shoshana Zuboff w artykule The New York Times nazywa z kolei model działania Facebooka mianem "kapitalizmu inwigilacyjnego", podkreślając, że fundamentem biznesu platformy jest monetyzacja danych jej użytkowników.
Informacji gromadzonych przez firmę Marka Zuckerberga jest zaskakująco dużo. To m.in.:
Jak pobrać swoje dane z Facebooka? Instrukcja krok po kroku
Nie wszyscy wiedzą, że mamy dostęp do naszych danych gromadzonych przez FB. "To tysiące stron" – napisała Sylwia Czubkowska w swojej nowej książce "Bóg techy. Jak wielkie firmy technologiczne przejmują władzę nad Polską i światem". Dziennikarka opisała swoje zmagania z wyciągnięciem własnych danych od Facebooka. Zainspirowana tą historią, postanowiłam sama sprawdzić, czy proces jest skomplikowany.
Na wstępie warto zaznaczyć, że pobieramy oczywiście kopię danych, co oznacza, że te pozostają własnością Mety, a my jedynie uzyskujemy do nich wgląd. Jak to zrobić? Oto instrukcja krok po kroku:
- Kliknij zdjęcie profilowe w prawym górnym rogu, a następnie kliknij Ustawienia i prywatność.
- Kliknij Ustawienia.
- Kliknij kolejno Centrum kont i Twoje informacje i uprawnienia.
- Kliknij Wyeksportuj swoje informacje.
- Kliknij Wyeksportuj dane.
- Wybierz profil, z którego chcesz wyeksportować informacje.
- Wybierz Eksportuj na urządzenie.
- W tym miejscu możesz wybrać określone informacje do wyeksportowania, zakres dat, format, adres e-mail do powiadomień i jakość multimediów.
- Dowiedz się więcej na temat eksportowania dzienników danych.
- Po dostosowaniu danych kliknij Rozpocznij eksport.
Kolejny etap to oczekiwanie na dane. Facebook potrzebuje "chwili", żeby je skompresować. Sprawdzam kilkukrotnie tego samego dnia i nadal widzę: "Trwa przygotowywanie eksportu informacji". Nazajutrz dostałam powiadomienie od Facebooka, że "Żądane pliki są gotowe do eksportowania". Na pobranie danych mam 4 dni.
Poprosiłam o zebranie danych związanych z całą moją historią na platformie, a profil założyłam równo 15 lat temu – w październiku 2010 roku. Żeby było zabawniej, Facebook od razu zadeklarował, że pobiera dla mnie "dostępne informacje od 1.02.1905 do 1.10.2025". To kawał historii i jeszcze więcej przeprowadzonych rozmów, udostępnionych zdjęć, napisanych komentarzy i "poserduszkowanych" postów, choć przyznaję, że moja aktywność na tej platformie od co najmniej 5 lat jest dużo mniejsza niż była na początku.
Podróż przez własną historię online. Zdjęcia z byłym, głosówki sprzed 10 lat i memy z czasów pandemii
Sam plik z danymi może ważyć od kilkudziesięciu megabajtów do dziesiątek gigabajtów. Zależy to od długości i intensywności korzystania z serwisu. Spodziewałam się więc jednego pliku ważącego kilka dobrych gigabajtów, ale bardzo szybko okazało się, że to nie takie proste.
Facebook udostępnił mi 37 plików, z czego każda paczka ważyła około 1 gigabajta, ale były i takie, których waga zbliżała się do 2,5 GB.
37 GB to tyle ile waży 18 filmów, 7,4 tys. piosenek czy 37 tys. książek. Od razu uznałam, że częściowo się poddaję i rezygnuję z pobierania całego kompletu dokumentów. Zajrzenia do co najmniej kilku z nich nie mogłam sobie jednak odmówić.
Każdy z 37 plików to masa folderów, przez które trzeba się przebić. Jeden z lżejszych, bo ważący nieco ponad 400 MB, to blisko 3 tys. elementów.
Wchodzę w "achived_threads", a później wybieram spośród: audio, gifs, photos, videos. Możecie wyobrazić sobie te ciary żenady na myśl o konfrontowaniu się z nagraniami audio sprzed 15 lat. Naprawdę długo zajęło mi kliknięcie w któryś z dźwięków, a później, co gorsza, w któreś ze zdjęć.
No i niespodzianka. Pierwszy plik wcale nie magazynuje mojej aktywności z pierwszych miesięcy obecności na Facebooku. Większość treści, które tam znajduję, dotyczy grupy związanej z moją pierwszą pracą i okresem pandemii. Przyznaję, że kilka razy się uśmiechnęłam, a zamiast krindżu, którego się obawiałam, dostałam sentymentalną podróż w przeszłość.
Kolejny folder. Tam już moi znajomi wypisani z imienia i nazwiska. I ponownie: audio, files, gifs, photos, videos. Przepadłam! Dużo zdjęć, memów, głosówek i nagrań, które przypomniały mi czasy studiów. Ale trzeba być silnym, bo po którymś kliknięciu na oślep z pewnością traficie – tak jak i mnie to się przydarzyło – na zdjęcia z eks ze szkolnych czasów albo rozmowy z osobami, o których wolałabym sobie już nie przypominać.
Więcej folderów. 39 grup, których zupełnie nie pamiętam. Facebook kolekcjonuje nawet naklejki, których kiedykolwiek użyłam w dowolnej konwersacji i ma na to specjalny folder.
Pobieram więcej plików i znów to samo, większość dotyczy wiadomości i co ciekawe, wciąż powtarzają się te same osoby – najbliższe mi, więc siłą rzeczy to z nimi wymieniłam najwięcej wiadomości, głosówek i zdjęć. Jednak po kolejnym pobranym pliku z podobną treścią, chcę wreszcie zobaczyć coś innego. Dlatego też pobieram jeden z najcięższych, ważący ponad 2 GB.
W końcu udaje mi się na coś trafić – archiwum moich postów, a tam... prawie pusto, dwie ikonki quizów, które prawdopodobnie musiałam kiedyś przejść i znów masa zdjęć, głosówek i wideo z wiadomości.
Łącznie pobrałam 12 z 37 folderów.
"To było okropne i nie chcę tego już nigdy oglądać"
Podobną próbę skonfrontowania się z tym, co wie o nas Facebook, przeprowadziła kilka lat temu dziennikarka BBC. W jej przypadku wszystkie informacje znalazły się w jednym pliku, a tam: wszystkie informacje o jej profilu, takie jak numer telefonu, data urodzenia, edukacja, rodzina, lista wszystkich stron i grup, które kiedykolwiek polubiła, wszystkie kontakty z jej telefonu, lista reklamodawców, którzy mieli jej numer, każde odnotowane zalogowanie i wylogowanie z serwisu i każda wysłana wiadomość.
"To było okropne i nie chcę tego już nigdy oglądać. Ale Facebook uprzejmie spakował mi to wszystko w folder ZIP – więc mam to na zawsze. Bardziej niż świadomość, że firma zgromadziła tyle danych, boli mnie to, że nie mogę uciec od własnej przeszłości. Owszem, mam pamiętniki i stare zdjęcia równie żenujące – ale to inne. Te rzeczy tworzyłam świadomie. A Facebook, dzięki kruczkom w regulaminie, sam zbudował cyfrową kronikę mojego życia, bez mojej wiedzy" – podsumowała to doświadczenie Radhika Sanghani.
Ilość posiadanych przez platformę danych i staranność w ich segregowaniu może przytłoczyć. Od tego nie da się uciec, ani jakkolwiek zaprzeczyć. Tu znajdziesz każdą choćby najmniejszą interakcję z każdym użytkownikiem, skrupulatnie podpisaną i włożoną do odpowiedniego folderu imiennego. Można się poczuć nieswojo.
Niepokojący bywa również sposób wykorzystania tych danych. Największe kontrowersje dotyczą celów politycznych, a najgłośniejszym przypadkiem jest zdecydowania afera Cambridge Analytica, kiedy to informacje o 87 mln osób posłużyły do precyzyjnego targetowania reklam wyborczych.
– Słowo "dane" brzmi technicznie, ale w istocie chodzi o nasze relacje, wspomnienia i emocje – zauważa cytowany przez BBC prof. Ilka Gleibs z London School of Economics.
Pobieranie danych to nie tylko kwestia kontroli, ale również sentymentalna podróż przez własną historię online. Oddaliśmy kawał swojego życia Markowi Zuckerbergowi, którego platforma lepiej niż my pamięta o pierwszym wysłanym serduszku do partnera czy temacie, o którym publicznie dyskutowałam 12 lat temu. A Wy jesteście gotowi na podróż w przeszłość?
Zobacz także
