
Brakuje rąk do pracy przy zbiorach owoców. Sadownicy skarżą się, że uciekają im pracownicy. Polaków nie ma w ogóle, a rezygnują także Ukraińcy.
Z różnych stron słyszymy o słabych tegorocznych zbiorach owoców i warzyw na świecie. Polscy sadownicy odczuwają jeszcze jedną "klęskę żywiołową" w postaci braku pracowników. Coraz mniej chętnych zgłasza się do pracy sezonowej, niezależnie od narodowości.
Praca sezonowa przy zbiorach owoców
Przymrozki, susze i inne ekstremalne zjawiska pogodowe są utrapieniem dla rolników, sadowników oraz przy produkcji żywności. My odczuwamy to przez wysokie ceny w sklepach. Mimo tego, ceny w skupach są absurdalnie niskie, co pogłębia kryzys w uprawach.
Sadownicy skarżą się, że mają problem z pracownikami przy zbiorach. Polacy praktycznie nie odpowiadają na ogłoszenia o pracę, a osoby z zagranicy bywają trudno dostępne. To przez odmowy wizy czy długi czas oczekiwania na zezwolenia o pracę.
"Do zbiorów jabłek zatrudniliśmy głównie Ukraińców, pojedyncze osoby pochodzą z innych państw. Polaków w ogóle nie mamy" – powiedziała w rozmowie z portalem Wirtualna Polska sadowniczka Agnieszka z woj. mazowieckiego.
Brak chętnych do pracy sezonowej
W źródle czytamy, że chociaż Ukraińcy nadal przeważają w tym sektorze, również rezygnują coraz częściej z takiej pracy. Niektórzy nawet w trakcie sezonu, po kilku dniach. Wedle Stowarzyszenia Polskich Dystrybutorów Owoców i Warzyw "Unia Owocowa" średnie stawki przy zbiorach są odpowiednikiem stawki minimalnej, czyli 30,50 zł brutto za godzinę.
Sadownicy oferują coraz więcej benefitów, ale to nie przyciąga chętnych. W ofertach o pracę wylicza się zakwaterowanie, transport i posiłki.
Na rynek wchodzi coraz więcej pracowników m.in. z Azji, ale utrudnieniem jest wspomniany wyżej problem legalizacji pracy. Przedsiębiorcy z tego sektora apelują o rozważną politykę migracyjną, mogącą zapewnić stabilizację rynku pracy. Bez tego mają obawy o rentowność sadownictwa w Polsce za kilka lat.
Źródło: Wirtualna Polska.
Zobacz także
