
Nie od dziś wiemy, że Tusk jest wytrawnym politycznym graczem. Co więc zrobi w sprawie Mercosuru? Pewnie będzie mówił, że szuka sposobów, by zbudować koalicję niechętnych tej umowie, ale raczej nie ruszy w tej sprawie palcem. Bo trudno się w umowie z Mercosurem doszukiwać elementów, które miałyby Polsce zagrozić. Wiedział o tym także PiS, który zgadzał się na jej zapisy bez szemrania... dopóki nie stracił władzy.
Unia Europejska od 25 lat negocjuje umowę Mercosur i większość krajów jest za. Wszystkim się opłaci, ale uwaga – nie Polsce. Spisek? A może niewiedza? Warto rozwiać kilka mitów.
Mercosur to skrócona (hiszp. Mercado Común del Sur) nazwa regionalnej organizacji polityczno-gospodarczej. Jej członkami są Argentyna, Boliwia, Brazylia, Paragwaj i Urugwaj. Te kraje zajmują prawie 60 proc. powierzchni Ameryki Południowej, zamieszkuje je ok. 260 mln ludzi.
Mercosur, rolnicy i nie tylko. Geopolityka na twardo
Punktem zapalnym umowy z Mercosurem w Polsce jest rolnictwo. Ale wbrew pozorom cała umowa nie dotyczy rolnictwa, to tylko jeden (i nie najważniejszy) z jej elementów. To umowa o głębokiej, wielowątkowej współpracy państw UE ze związkiem państw Ameryki Południowej. Oba podmioty mają do wyboru izolację, współpracę z Chinami, związki z USA lub wspólny mariaż. I zarówno kraje Ameryki, jak i UE postanowiły nie stawiać ani na Chiny, ani na USA. Paradoksalnie to właśnie wybryki Donalda Trumpa mogły przyspieszyć integrację Mercosuru i UE.
Obecnie niechętne umowie są jedynie Francja i Polska, Włochy się wahają. Warto zauważyć, że prezydent Macron ma ten sam problem, co premier Tusk: silne lobby rolnicze.
Rolnicy załamują ręce z powodu Mercosuru
Ale czy rolnicy stracą na umowie? Jeśli zostanie podpisana, do UE trafi bez cła m.in. 180 tys. ton drobiu, 190 tys. ton cukru, 450 tys. ton etanolu (kolejne 250 tys. ton z obniżonym cłem), 45 tys. ton miodu, 30 tys. ton serów. Niską stawką zostanie obłożone m.in. 99 tys. ton wołowiny i 26,5 tys. ton wieprzowiny. Co ważne: te produkty mają spełniać wyśrubowane europejskie normy jakościowe dla żywności. Argument o niskiej jakości sprowadzanego jedzenia jest więc bzdurą.
Co więcej: kraje Mercosuru będą zobowiązane do wdrażania europejskich standardów ochrony środowiska, praw pracowniczych, norm sanitarnych itp. To dla nich szansa na cywilizacyjny skok.
Czy to, co przyjedzie do Unii, to są duże ilości? Gdzie tam. Tylko w Polsce w zeszłym roku wyprodukowano ok. 3,5 miliona ton drobiu, z czego ok. 2 mln ton poszło na eksport. A cały bezcłowy import drobiu z Mercosuru ma sięgnąć 180 tysięcy ton. Podkreślmy: ta umowa nie ma szans na zachwianie europejskim bezpieczeństwem żywnościowym. UE i tak produkuje więcej, niż zjada.
Czy to znaczy, że polski rolnik jest bezpieczny? Diabeł tkwi w szczegółach. Polskie rolnictwo wymaga reform i wielkich zmian. Pomimo że wytwarza zaledwie poniżej 3 proc. PKB, to zatrudnia ponad 8 proc. polskiej siły roboczej. Mamy więc nadwyżkę zatrudnienia i problem z efektywnością. Polskie rolnictwo jest rozdrobnione, gospodarstwa statystycznie malutkie i słabo wydajne. Najmniejsi mogą się poczuć zagrożeni, dlatego też UE zapowiada uruchomienie potężnych programów osłonowych.
Mercosur. Przemysł zaciera ręce
Zostawmy na boku rolnictwo. Cały sens umowy, cały zysk dla UE, w tym Polski, jest gdzie indziej. Mercosur otworzy swoje rynki na produkty przemysłowe z UE. Według najnowszych danych, przemysł odpowiada za około 30 proc. polskiego PKB, natomiast udział rolnictwa wynosi około 2,6-2,75 proc. Chyba bardziej opłaca się inwestować w przemysł, prawda?
Owszem, umowa bardziej opłaci się krajom bardziej uprzemysłowionym niż Polska, czyli na przykład Niemcom. Ale musimy pamiętać, że nasze rynki są ze sobą złączone, a Niemcy to nasz najbliższy i największy partner handlowy. Skoro coś opłaci się niemieckiemu przemysłowi, to polskiemu też. Problem zysku Niemiec jest kompletnie wydumany.
Najśmieszniejsze w całej sprawie jest to, że obecnie przeciwko umowie z Mercosurem najgłośniej protestują środowiska, które wcześniej nie widziały w niej problemu. Rządy PiS same godziły się bez zastrzeżeń na jej zapisy, dopóki władzy nie objęła Koalicja 15 października. A Konfederacja i jej klony? Przecież to jest wolny rynek, jak ugrupowania "wolnościowe" mogą sprzeciwiać się ożywieniu wolnego handlu? Paranoja!
Zobacz także
