Walczą o obowiązek podawania wynagrodzenia w ogłoszeniach o pracę. "To będzie rewolucja"

Mariusz Janik
Projekt nowelizacji kodeksu pracy, jaki partia Nowoczesna, złożyła w Sejmie, zawiera niepozorną – mogłoby się zdawać – zmianę. Chodzi o obowiązek wpisywania do ogłoszenia o pracę widełek przewidywanych zarobków. Dzięki temu, jak przewidują politycy Nowoczesnej, znacznie zwiększy się zainteresowanie Polaków szukaniem, podejmowaniem lub zmianą pracy.
Nowoczesna przygotowała projekt nowelizacji kodeksu pracy, obejmujący m.in. wprowadzenie obowiązku podawania "widełek wynagrodzeń" w ogłoszeniach o pracę. Fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta
Chcemy, żeby osoby, które zastanawiają się nad zmianą miejsca pracy, znały reguły i wiedziały, jakiej płacy mogą spodziewać się na danym stanowisku – tak uzasadniała pomysł podczas czwartkowej konferencji prasowej Katarzyna Lubnauer, szefowa Nowoczesnej.

Autorzy projektu odwołują się do tego, że w krajach anglosaskich czy skandynawskich wysokość wynagrodzeń w firmach nie stanowi takiego tabu, jak w Polsce. Rozwiązanie ma nie tylko zwiększyć mobilność na rynku pracy, ale też jego przejrzystość oraz pomóc wciągnąć na rynek pracy te osoby, które do tej pory nie mogły lub nie chciały poszukiwać pracy.


Projekt ma też polityczny posmak. – Wyeliminuje patologie PiS, ludzi zatrudnianych na błahym stanowisku, którzy, jak się potem okazuje, zarabiają miliony – oceniał jeden z autorów projektu.

Jak wspomniałem, wynagrodzenie jest atrakcyjne
Ale odchodząc od politycznych kontekstów planowanej nowelizacji, projekt Nowoczesnej jest pierwszym, który ma szansę na poparcie, jak Polska długa i szeroka. Z badań, które pod koniec ubiegłego roku przeprowadziła firma Work Service wraz z portalem Kariera.pl wynika, że aż 84 proc. Polaków życzy sobie ujawniania wysokości wynagrodzenia w ogłoszeniach o pracę.

Nie trzeba długo szukać, żeby zrozumieć, skąd takie poparcie dla tej zmiany. Choćby w ostatni czwartek jeden z użytkowników Wykopu umieścił na stronach portalu swoją korespondencję z poszukującą projektanta instalacji elektrycznych firmą.

Po długiej wymianie maili z „prężnie rozwijającą się, ambitną i prestiżową firmą, z ugruntowaną pozycją na rynku”, gdzie na pytania o wynagrodzenie odpisywano „jak już wspomniałem, wynagrodzenie jest atrakcyjne” – autor wpisu dowiedział się, że zarabiałby „składnik podstawowy 1900-2200 zł netto + do 600 zł premii uznaniowej oraz nadgodziny płatne +20 proc. stawki godzinowej”.

– Jeżeli chodzi o warunki finansowe, rozumiem, że szuka pan sprzątaczki, a nie osoby po studiach z 4-letnim doświadczeniem na podobnych stanowiskach – odgryzł się na koniec korespondencji kandydat na to stanowisko.
W Polsce wysokość wynagrodzenia to tabu. Ile zarabiamy, rzadko wiedzą nawet nasi koledzy z biura.Fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta
Nietrudno więc zrozumieć rozczarowanie (być może obustronne) obu korespondujących. Gdyby te warunki pojawiły się już w ogłoszeniu, zarówno kandydat, jak i rekruter oszczędziliby niewątpliwie na czasie i negatywnych emocjach. Być może kandydat przekonałby się, że nie ma co liczyć na więcej u rywali i musi się pogodzić z „wynagrodzeniem sprzątaczki”. Być może firma przekonałaby się, że z takim wynagrodzeniem nie ma co liczyć na chętnych.

Roszczeniowość zdecydowanie się zwiększy
Informacje o wynagrodzeniu stopniowo zaczynają się pojawiać w ogłoszeniach. – Dotyczy to jednak branż, w których ciężko znaleźć dziś pracowników, jak choćby IT – mówi INNPoland.pl Aleksandra Wesołowska z portalu Praca.pl. – Ale standardem na rynku jest utajnianie zarobków, nawet o sobie nawzajem, wewnątrz firmy, rzadko kiedy jesteśmy w stanie powiedzieć, ile zarabiamy – dodaje.

– Gdyby więc taki wymóg się pojawił, byłaby to rewolucja – kontynuuje Wesołowska. – To uruchomi pewien proces zmierzający do wyrównywania szans – dodaje. Znaczy się, wzrośnie roszczeniowość, bo skoro Kowalski zarabia więcej, a nie robi nic, czego ja bym nie robił, to też chcę tyle zarabiać?

– Roszczeniowość zdecydowanie się zwiększy – zgadza się Wesołowska. Czasem bezpodstawnie, bo stanowisko może formalnie być podobne lecz zakres odpowiedzialności większy, dochodzą kwestie doświadczenia zawodowego, wysiłku, jaki firma włożyła w przeciągnięcie danego specjalisty itd. – Na dodatek pracodawca może mieć dobre chęci, ale nie mieć pieniędzy na podwyżki – kwituje ekspertka.

Paradoksalnie, wprowadzenie obowiązku podawania widełek płacowych wcale nie oznacza, że te informacje będą stuprocentowo wiarygodne i miarodajne. – I tak informacje te trzeba byłoby weryfikować w praktyce – mówi INNPoland.pl Grażyna Spytek-Bandurska z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW. – Często dopiero w firmowych regulaminach konkretyzowane są stawki, na wynagrodzenia składają się też dodatki, prowizje.

– Niechęć do upubliczniania zarobków w danej firmie to nie tylko niechęć do odsłonięcia kart przed konkurencją: czasem do element strategii firmy – podkreśla badaczka. To o wynagrodzenia toczą się najgorętsze spory. – Pracodawcy dowodzą, że wydajność pracowników spada, związkowcy – że wręcz przeciwnie, rośnie, tylko płace pozostają daleko za krajami zachodnimi – dorzuca.

Specjaliści wędrują między firmami
Nie miejmy wątpliwości, w pewnych okolicznościach i w pewnych branżach taka nowinka mogłaby też zmienić warunki gry i sytuację rynkową. – W sytuacjach, gdy u konkurencji stawki są wyższe, może to nas skłonić do odchodzenia z pracy. Zwłaszcza specjaliści korzystają dziś z takich możliwości, coraz intensywniej się ich szuka, więc wędrują między firmami – mówi Wesołowska.
W branżach takich jak IT, gdzie panuje wielka rywalizacja o nowych pracowników, coraz częściej informacje o wysokości wynagrodzenia trafiają już do anonsu.Fot. 123rf.com
Rywal ma większy budżet, więc ściąga z rynku specjalistów – taki scenariusz można było do tej pory hamować nieprzejrzystością w kwestii wynagrodzeń. Dochodziły pewne blokady: skoro kandydat już przyszedł na rozmowę, to może da się go oczarować atmosferą i uprzejmością, może obniży oczekiwania finansowe. W skrajnych przypadkach kandydat dowiaduje się, ile będzie realnie zarabiać, przy podpisywaniu umowy.

To oznacza rzeź słabszych. – Opublikowanie informacji o zarobkach nie musi jeszcze znaczyć, że duże firmy odbiorą mniejszym potencjalnych pracowników, czy najlepszych specjalistów na rynku – podkreśla Spytek-Bandurska. Decyduje specyfika branż i poszczególnych firm.

– Reguła jest taka, że silniejsi dyktują warunki na rynku, ale mniejsza firma może być tak silna w swojej niszy, że wszyscy w niej pracujący będą bardziej zadowoleni niż gdyby mieli pracować w firmie dominującej – podkreśla badaczka.

Solidarność: a co to jest Nowoczesna
W tej nowelizacji polityka odgrywa rolę drugoplanową – tyle że ma pierwszorzędne znaczenie. Bowiem największy sojusznik w forsowaniu tych zmian, to zarazem jej wygadany adwersarz: chodzi, rzecz jasna, o związki zawodowe. – A co to jest Nowoczesna? Nie chce mi się komentować projektów partii, która miała tak głupie pomysły jak likwidacja związków – kwitował pytania „Gazety Wyborczej” rzecznik NSZZ „Solidarność”.

Trudno oczekiwać, by na projekt spojrzało przychylnie Prawo i Sprawiedliwość. Również organizacje pracodawców i przedsiębiorców nie palą się do popierania pomysłów, które osłabiłyby pozycję pracodawcy wobec pracobiorcy. Umiarkowane poparcie wyraża jedynie Platforma Obywatelska. I rzecznik praw obywatelskich, który w potencjalnej przejrzystości widzi narzędzie do walki z nadużyciami.

Być może zatem skończy się, jak z 7-godzinnym dniem pracy – obowiązek publikowania informacji o wynagrodzeniach stanie się postulatem, na którego realizację nie ma większych szans, ale zawsze brzmi dobrze w uszach potencjalnych wyborców.