Rząd chciał ukręcić bat na kombinatorów podatkowych. W swoje sidła złapał... LOT

Konrad Bagiński
Dodatkowe 50 milionów złotych kosztów i 20 proc. wyższe raty na leasing samolotów – takie są dla narodowego przewoźnika efekty prawa, które miało uderzyć w podmioty żyjące z podatkowych machinacji. Co ciekawe – LOT dostał po kieszeni, bo chciał być uczciwy.
LOT wpadł w sidła fiskusa - nowe przepisy będą go kosztowały miliony Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Wraz z Nowym Rokiem w życie weszły naprędce uchwalane przepisy podatkowe. Jak pisze Puls Biznesu trafiały one do systemu publikacji nawet w ostatnich godzinach 2018 roku.

Jeden z przepisów dotyczy tzw. podatku u źródła. Jest on naliczany od należności wypłacanych przez krajowe firmy wobec zagranicznych rezydentów. Dotyczy na przykład dywidend, odsetek, opłat licencyjnych, których wartość przekroczy 2 mln zł. Co istotne – podatek płaci polska firma, chociaż podatnikiem jest firma zagraniczna.

Podatek u źródła - jak to działa?
W ten dość skomplikowany sposób polska firma staje się przedłużeniem ramienia fiskusa. Skarbówka sprawdza, czy zagraniczny podatnik nie próbował obejść systemu i zarobić w sposób nieuczciwy. Jeśli wszystko jest w porządku, maksymalnie po pół roku zwraca pieniądze polskiej firmie. A jeśli nie jest, to polski płatnik traci wpłacony podatek (zryczałtowane 20 proc.) i dostaje dodatkowe 10 proc. do zapłacenia.


To prawo może potężnie zachwiać finansami LOT-u, który leasinguje swoje samoloty w wyspecjalizowanych spółkach, które pośredniczą między nim a np. Boeingiem. Wg. PB.pl przewoźnik płaci miesięcznie ok. 20 mln zł rat, które teraz będą go kosztować o 20 proc. więcej.

Te środki zostaną zamrożone na bardzo długi czas, co dla firmy o słabej płynności finansowej i samolotami w niezbyt dobrym stanie może oznaczać poważne problemy. LOT usiłuje walczyć w rządzie o złagodzenie skutków tych przepisów. Na razie niewiele z tego wynika.