Eksperci miażdżą reformę systemu emerytalnego. Oto prawdziwy powód jej wprowadzenia

Mariusz Janik
Po ogłoszeniu rządowej propozycji zmian w systemie emerytalnym zawrzało: i nie chodzi tu raczej o model proponowanego nowego systemu emerytalnego, ile o jeden z detali propozycji. To 15-procentowa opłata za transfer naszych pieniędzy z otwartych funduszy emerytalnych na indywidualne konta emerytalne. Podobno kluczowy, rzeczywisty powód wprowadzenia tych zmian.
Zapowiedziane przez premiera Mateusza Morawieckiego 15 proc. opłaty od transferu środków z OFE do IKE ma równoważyć opodatkowanie emerytur. Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
– Te 15 procent to rzeczywisty powód, dla którego rząd chce przeprowadzić reformę systemu emerytalnego w takiej właśnie postaci – mówi INNPoland.pl Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju. – W gruncie rzeczy nowy system różni się tylko nazwami od starego. Ale z czegoś trzeba sfinansować „piątkę Kaczyńskiego” czy realizację wszystkich składanych dotychczas obietnic – kwituje.

Niewątpliwie, opozycja i eksperci propozycje rządu przyjęli chłodno. – To haracz – mówiła o opłacie od transferu szefowa Nowoczesnej, Katarzyna Lubnauer, nazywając też opłatę „Jarkowym”. – To nieładna propozycja – dyplomatycznie podsumowywał były szef resortu finansów, Jacek Rostowski.


– To po prostu podatek – tłumaczy nam Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekonomistka Wydziału Nauk Ekonomicznych UW. – Wiadomo, że żaden rząd nie będzie nazywał podatku podatkiem, jeśli może nazwać go inaczej. W tym przypadku używa się pojęć „opłata” czy „prowizja”. Ale mówimy wciąż o tym samym, tym bardziej, że premier otwarcie mówił, iż opłata zrównoważy opodatkowanie emerytur – dodaje.

Sprawiedliwość względna
Przypomnijmy, pomysł rządu sprowadza się do stworzenia trzech filarów naszych przyszłych emerytur: ZUS, PPK (pracowniczych planów kapitałowych) oraz OFE. Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, zasadniczo nie widzą wielkich różnic między „starym”, a potencjalnym „nowym” systemem. – Nie znam sytuacji w innym kraju, w której środki gromadzone w jakimś elemencie systemu przenoszono do innego systemu, o podobnym charakterze – kwituje ekspertka z UW.
ZUS ma stanowić nieodmiennie I filar nowego systemu. Pytanie, czy trafią do Zakładu np. pakiety akcji z portfeli OFE.Fot. Robert Robaszewski / Agencja Gazeta
Jak podkreślają nasi rozmówcy, IKE – indywidualne konta emerytalne – będą miały podobny charakter inwestycyjny, jak OFE. Pieniędzmi z IKE (o ile nie zdecydujemy się przekazać do ZUS, co uwolniłoby nas od „prowizji”, za to skazało na opodatkowane emerytury) można obracać w podobny sposób, jak robiły to wcześniej towarzystwa emerytalne – wokół akcji, obligacji, lokat.

Ale sprawiedliwość rozwiązania proponowanego przez gabinet Mateusza Morawieckiego jest co najmniej względna. – 15 proc. naszych środków ze 160 mld zł to są 24 mld złotych. To oznacza, że przynajmniej w połowie obietnice wyborcze PiS-u zostaną po prostu zapłacone z naszych przyszłych emerytur – z pewną przesadą oceniała Lubnauer. Na połowę raczej nie wystarczy, biorąc pod uwagę choćby skalę programu 500+, za to niewątpliwie wpływy z tej dodatkowej daniny mogą się okazać wyjątkowo potrzebne do łatania dziur, jakie mogą się pojawić w budżecie.

Więcej niż 18%
Starczewska-Krzysztoszek obawia się również tego, że ukryte skutki całej operacji mogą przewyższać obciążenie przyszłych emerytur 18-procentowym podatkiem. – Z pozoru emeryci płacą 18 proc., a tu będzie 15 proc. Ale może się okazać, że w niektórych przypadkach skutki pobrania tej „prowizji” przewyższą 18 proc. – wyjaśnia.
Osoby, które od emerytury dzieli zaledwie kilka lat mogą stracić na pozostawieniu środków w IKE.Fot. Sebastian Paroń / Agencja Gazeta
O co chodzi? Najprościej rzecz ujmując: wraz z przeprowadzeniem naszych środków na IKE wyparuje kapitał, który w innych okolicznościach wciąż by pracował. Mieliśmy 10 tysięcy złotych, zostaje nam 8500 złotych – i przy średniej stopie zwrotu na poziomie 2 proc., brakujące 1500 zł będziemy odrabiać przez następne siedem lat (uwzględniając, że z każdym rokiem odrabiamy częściowo 15-procentową prowizję i rośnie nam „baza”).

Ci, którzy będą przechodzić na emeryturę przed 2027 r. mogą nie mieć nawet szansy odrobienia tej straty. – To wybór między dżumą a cholerą – ucina ekonomistka.

Niepokojąca prywatyzacja
Prywatyzacja tych środków, czyli uwolnienie ich w momencie przejścia danej osoby na emeryturę, budzi jednak wiele niepokoju. – Taka konstrukcja stwarza niebezpieczeństwo, że ludzie jednorazowo wezmą ten kapitał i roztrwonią – komentował Rostowski. – Gdybyśmy nie uważali, że musimy ich zabezpieczyć od pecha i nieostrożności, to systemy emerytalne nie byłyby potrzebne. Rekomendowałbym pozostanie w ZUS – dorzucał.

Starczewska-Krzysztoszek przypomina jednak, że na tym polega „prywatność”, którą oferuje nam rząd. Wcześniej, w 2015 r. Trybunał Konstytucyjny oferował nam interpretację, zgodnie z którą środki zgromadzone w OFE były pieniędzmi publicznymi, teraz będziemy mieć jasność, że są to pieniądze nasze. A więc możemy je również wydać.
Marek Dietl, prezes GPW. Na parkiecie może zapanować chaos, jeśli operacja wyprowadzania OFE nie zostanie przeprowadzona sprawnie.Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta
– Tyle że jeśli mamy sobie z nich zafundować wycieczkę dokoła świata, to nie powinien to być element systemu emerytalnego – mówi ekonomistka. – Emerytura z I filaru (ZUS – przyp. red.) może się okazać bardzo niska, będzie wymagać uzupełnienia z innych źródeł – zastrzega.

Zamieszanie na giełdzie
Rząd zapowiada szeroko zakrojone konsultacje swoich propozycji, miałyby się one odbyć w najbliższych miesiącach. Do tej pory jednak eksperci czy opozycja nie zobaczyli projektu ustawy, a to konkretne rozwiązania pozwalałyby tłumaczyć meandry proponowanego systemu.

Póki co pozostają spekulacje co do potencjalnych konsekwencji. – Proszę wziąć pod uwagę choćby potencjalne konsekwencje tych wszystkich operacji dla giełdy – mówi Starczewska-Krzysztoszek. Parkiet może zareagować spadkiem notowań tych firm, w których OFE miały dotychczas udziały.

– Taki CD Projekt ma w akcjonariacie 5,2 proc. należące do OFE Nationale Nederlanden, być może jeszcze trochę w tzw. free float. I teraz proszę sobie wyobrazić, że własność tych akcji przechodzi w jakiejś formule na ZUS. Nie muszę mówić, jak z perspektywy prywatnej firmy mogą namieszać urzędnicy, bo to oni zarządzaliby przecież tymi akcjami. Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się w spółkach Skarbu Państwa – dodaje.