Polacy wymyślili świetną apkę, która ubierze cię, jak gwiazdę serialu. Atakują nowy, odległy rynek
Oglądasz serial i do głowy wpada ci myśl, że kanapa, na której siedzi główny bohater, świetnie wyglądałaby w twoim salonie. Chwilę później zastanawiasz się, gdzie serialowa aktorka dorwała takie buty lub w którym sklepie sprzedają szminkę, którą ma pomalowane usta. Wchodzisz do aplikacji Clotify i już wiesz. Ba, możesz od razu dokonać zakupu wypatrzonego produktu. – To przyszłość reklamy – twierdzi Macier Szurek, współtwórca aplikacji.
Polski widz, oglądający serial Rodzinka.pl, dzięki waszej aplikacji ma szansę na kupienie ubrań, w których występują aktorzy. Jak na to wpadliście?
Gdy zaczęliśmy rozglądać się za blogami modowymi, na których moglibyśmy napisać o naszym projekcie, okazało się, że współpraca z blogerami jest najefektywniejszą formą pozyskiwania nowych użytkowników i budowania świadomości naszej marki. Zaś rozszerzając grupę blogerów modowych o instagramerów, youtuberów i tiktokerów, doszliśmy do wniosku, że bardzo duży wpływ na otoczenie mają wszelakiej maści celebryci – influencerzy, wschodzące gwiazdy muzyki pop czy fikcyjne postaci z seriali telewizyjnych, reality shows, programów konkursowych.
Zaczęliśmy zatem rozmowę z polskimi stacjami telewizyjnymi i od słowa do słowa dogadaliśmy się z TVP na format Rodzinka.pl. Trochę to trwało, bo od czasu pomysłu na rozszerzenie współpracy o telewizję do podpisania umowy, minęły dwa lata.
Dlaczego tak długo?
Głównie z powodu przeformatowania pomysłu na Clotify. Od czasu naszego wejścia na rynek w 2014 r. nasz produkt dość mocno ewoluował. Najpierw byliśmy aplikacją B2C, komunikowaną pod użytkowników, skupiającą się na sprzedaży ubrań między nimi i współpracą z influencerami. Zaś w tej chwili zmieniliśmy model działania na B2B, sprzedajemy nasze usługi platformom e-commerce i stacjom telewizyjnym.
W ten sposób uzyskaliśmy hybrydę kilku funkcjonalności - z jednej strony społecznościowej platformy modowej, z drugiej - miejsca do modowych inspracji dzięki współpracującym z nami influencerom, a z trzeciej - platformy sprzedażowej.
Taki model sprawdza się lepiej?
Tak, bo był konsultowany z naszymi użytkownikami. Pytaliśmy ich, co ich najbardziej interesuje w aplikacji, co powinniśmy rozwijać, a co usunąć. Dziś produkt jest perfekcyjnie dopasowany pod kątem funkcjonalności i user experience.
...i gotowy na dalszą ekspansję. W końcu wybieracie się z waszą aplikacją do Korei Południowej.
Tak, przy trzecim podejściu w końcu udało nam się dostać do koreańskiego rządowego programu akceleracyjnego. Spośród 1700 zespołów, które się do niego zgłosiły, wybrano 40, w tym nas, więc tym większa jest nasza radość.
Dzięki Clotify Polacy mogą ubrać się, jak gwiazdy serialu Rodzinka.pl.•Fot. Grażyna Marks / Agencja Gazeta
Czemu wasz wybór padł akurat na rynek koreański?
Korea jest bardzo mocno popkulturowa i zgrywalizowana – Koreańczycy są najwięcej grającym społeczeństwem na całym świecie. Jednocześnie wspaniale konsumują popkulturowe treści i bawią się modą, więc przewidujemy, że wszystkie elementy, które wdrażamy w naszej aplikacji, dobrze się u nich przyjmą.
Nie było nikogo bliżej? Żadnego zainteresowanego waszą aplikacją sąsiada za miedzą?
Szczerze mówiąc, zainteresowanie naszym produktem jest wszędzie. Niemcy, Holandia, Stany Zjednoczone - tam, gdzie się pojawiliśmy z Clotify, zdobywaliśmy wyrazy uznania dla pomysłu. Jednak każdy czeka na wyniki pilota w Polsce i Korei.
Dlaczego? Wasz produkt jest zbyt innowacyjny?
Niestety, słyszymy to codziennie. Zawsze, gdy szukamy inwestorów, odbijamy się od ściany. Dochodzą nas wątpliwości w stylu: „ale jeszcze nikt tego nie zrobił”, „nie wiadomo jaka będzie konwersja” i „nie będziemy ryzykować, zanim nie zaprezentujecie wyników pilota”.
Podsumowując - wszyscy, z którymi rozmawialiśmy, chcieliby mieć taką nieinwazyjną reklamę swoich produktów w telewizji i za pośrednictwem naszej aplikacji sprzedawać ubrania noszone przez występujących w serialach bohaterów. Jednocześnie zgodnie twierdzą, że to duża rewolucja. Niemniej dzięki temu mamy pootwieranych wiele deali, które będziemy zamykać w miarę naszego uwiarygadniania się na rynku koreańskim i polskim.
Skąd zatem do tej pory braliście pieniądze?
Wraz z moim wspólnikiem Mikołajem Krzemińskim finansowaliśmy się sami. Przez pierwsze 3 lata Clotify był naszą poboczną działalnością, trochę traktowaliśmy go jaki hobby, działające obok naszych standardowych biznesów.
Nie jesteśmy jednak jakimiś krezusami, dlatego rozruszanie naszej aplikacji na początku szło nam tak powoli. Nasze działające firmy pozwalają nam się utrzymać i część zarobionych pieniędzy reinwestować w aplikację. Jednak wierzymy, że Clotify jest wart każdych pieniędzy.
Nawet mimo sceptycyzmu inwestorów?
Powiem tak – albo nic z tego nie będzie, bo jest za wcześnie na nasz produkt, albo to będzie prawdziwa bomba. Jeśli model zassie na poziomie jednego rynku, to obstawiam, że po naszą aplikację będzie kolejka.
I co wtedy?
Chcemy, by każda stacja telewizyjna miała licencję od Clotify na swój market place z wieloma formatami programowymi i wieloma kategoriami produktowymi: modą, wyposażeniem wnętrz, kosmetykami. Takie podejście zmieni klasyczną formułę lokowania produktu na nieinwazyjny model inspiracyjny, bardzo skuteczny w generowaniu sprzedaży dla sponsorów.
Naszym zdaniem to przyszłość reklamy. Zamiast klasycznej, linearnej reklamy w mediach, będzie możliwość inspirowania się tym, co jest na ekranie i kopiowania tego stylu. Jak widz zechce kupić ciuch, w jaki jest ubrany bohater serialu, a nawet na jakiej kanapie siedzi lub jakimi kosmetykami się pomalował, to wejdzie do naszej aplikacji, sprawdzi cenę i będzie mógł dokonać tego zakupu.