Star Trek kontra rzeczywistość. Oto jak serial doprowadził naukowca do rozpaczy

Bartłomiej Kossakowski
Były współpracownik NASA postanowił sprawdzić, ile czasu statek USS Enterprise ze Star Treka potrzebowałby, żeby pokonywać trasy w naszym Układzie Słonecznym, np. od Słońca do Plutona. Jego zdaniem: tak wolno, że można się załamać. Ale nie wziął pod uwagę jednej ważnej rzeczy.
USS Enterprise D to czwarty z kolei Enterprise. Zdaniem byłego współpracownika NASA napęd warp, który wykorzystano w statku, jest potwornie wolny. Fot. materiały prasowe
Kim jest James O'Donoghue?
James O'Donoghue to naukowiec niegdyś związany z NASA, a obecnie z Japońską Agencją Eksploracji Aerokosmicznej.

Ostatnio pisaliśmy o nim w INNPoland.pl, gdy narzekał, że prędkość światła jest zbyt wolna. Teraz postanowił wykorzystać do swoich pesymistycznych badań najpopularniejszy serial science-fiction w historii.

Mężczyzna przyjrzał się bliżej napędowi warp znanemu ze Star Treka. Przypomnijmy, że akcja filmów i seriali rozgrywa się (w większości) w XXIII i XXIV wieku, a bohaterowie w wielkich statkach podróżują po kosmosie, daleko poza nasz Układ Słoneczny.


Naukowiec obliczył, jak loty z prędkością warp wyglądałyby na mniej więcej znanym nam terenie, czyli w Układzie Słonecznym. Jego źródłem informacji na temat osiąganych przez USS Enterprise prędkości była książka Star Trek: The Next Generation - Technical Manual, autorstwa Ricka Sternbacha i Michaela Okudy. Obaj pracowali przy serialu, więc możemy uznać, że są wiarygodni.

Napęd warp w Star Trek
W Star Trek: The Next Generation bohaterowie podróżowali okrętem USS Enterpirse D (na zdjęciu powyżej), którym dowodził kapitan Jean Luc Picard (jeśli nie interesujesz się science-fiction, to ten łysy facet, możesz go kojarzyć z memów, na których robi facepalmy).

Zgodnie z podanymi w książce danymi, warp 1 pozwala statkowi przemieszczać się z prędkością światła w próżni (29972 km/s), natomiast warp 10 to prędkość nieskończona. Warp 9,9, którą przy nielicznych okazjach udawało się osiągnąć w serialu, to ok. 2083 prędkości światła.

Mając pod ręką te liczby i znając dokładne odległości w naszym Układzie Słonecznym, O’Donoghue policzył, jak długo by trwała podróż od Słońca (stąd już jest w miarę blisko do Merkurego, Wenus i Ziemi) aż do Plutona. A także do bardziej odległej gwiazdy Proxima Centauri.

Przy prędkości warp 1 ta pierwsza wycieczka zajęłaby 5 godzin i 28 minut, a na przygotowanej przez eksperta wizualizacji faktycznie wygląda, jakby statek się potwornie wlókł. Warp 2 to już tylko 33 minuty, warp 3 - 8 minut, a warp 9,9 - 9,5 sekundy.

Do Proximy Centauri lecielibyśmy zdecydowanie dłużej - 4 lata i 89 dni w najdłuższym wariancie i 18 godzin przy warp 9,9.
Przemierzenie galaktyki (szerokiej na 150-200 tys. lat świetlnych) przy warp 9,9 zajęłoby natomiast 96 lat.

Wszystko marność!
O'Donoghue’a trochę te wyliczenia załamały. Uznał podróże za przesadnie długie. Science Alert cytuje jego wypowiedzi, w których oznajmia on, że podzielił się swoimi wyliczeniami ze światem, żeby “inni załamali się tak jak on”.

A media bezrefleksyjnie podchwyciły te jego wyliczenia, atakując nagłówkami o nużąco długich, boleśnie przeciągniętych w czasie podróżach międzygwiezdnych.

John, niespodzianka. Ja się nie dałem złapać w twoją pogarszającą nastrój pułapkę. Nie załamałem się. Bohaterowie Star Treka wiedzieli, ile będą trwały ich wyprawy. Nie zniechęciło ich to. Głodni wiedzy badali kosmos przez wiele sezonów. Byli pełni optymizmu, którym mógłbyś się zainspirować.

Życie na pokładzie statku kosmicznego
Czy podróże wydawały się długie na ekranie? Tak, pod warunkiem, że ktoś oglądał Star Treka oczekując serialu o wyścigach. W każdym innym przypadku, czyli wszystkich, tak nie było, a wypowiedzi naukowca należy uznać za co najmniej nietrafione.

W serialu przeważnie wyglądało to mniej więcej tak: USS Enterprise leci wolniej, z wykorzystaniem napędu impulsowego. Gdy bohaterowie dostają jakieś zadanie, muszą dotrzeć w konkretne miejsce, kapitan prosi oficera przy konsoli nawigacyjnej o wprowadzenie kursu i podaje prędkość warp (od 0,1 do 9,9). Czasem w odpowiedzi słyszy, jaki jest przewidywany czas dotarcia na miejsce.
Załoga USS Enterprise D nie narzekała na to, że ich statek poruszał się z prędkością warp. Naukowiec związany niegdyś z NASA widzi w tym powód do rozpaczy.Fot. materiały prasowe
I ten czas jest przeważnie liczony w dniach. Ale raczej nikomu to nie przeszkadzało. Widzom również, bo nie obserwowaliśmy wtedy bardzo długiej sceny z pełzającym w przestrzeni kosmicznej statkiem. Na jego pokładzie rozgrywa się akcja: badania naukowe, rozwiązywanie zagadek, nawiązywanie relacji między załogą, wewnętrzne rozterki postaci. Android Data podejmuje próbę wejścia w romantyczną relację, a kapitan Picard negocjuje współpracę z Kardasjanami.

Nawet jeśli czasami podstępni filmowcy używają tajnej sztuki montażu, dzięki której mogą pominąć kilka godzin albo nawet dni i w sekundę przeskoczyć do momentu, w którym USS Enterprise jest już na miejscu, to ta załoga ma co robić i najpewniej prawdziwe załogi też będą miały.

Ba, był przecież cały serial, w którym ta “wolna” prędkość warp była kluczowa dla historii. Chodzi o Star Trek: Voyager, w którym załoga statku zostaje przeniesiona przez potężną istotę do odległego kwadrantu Delta i, jak wynika z ich obliczeń, podróż do domu zajmie im… 70 lat.

I świetnie wykorzystano to wydarzenie, by pokazać perypetie załogi z dala od domu, ich tęsknotę, próbę ułożenia sobie życia bez bliskich. A jednocześnie wciąż mieli w sobie ciekawość badaczy, chęć poznawania nowych światów, ich mieszkańców. Robili liczne przystanki, nawet jeśli nie musieli. Bo dotarli tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek i chcieli z tego skorzystać.

Oczywiście zdarzały się szybsze podróże. Pomagały wtedy nie tylko potężne istoty, ale też na przykład korytarze podprzestrzenne. Dzięki jednemu z nich bohaterowie Star Trek: Deep Space Nine przenosili się do odległego kwadrantu Gamma. W najnowszym serialu, Star Trek: Discovery, mamy działający na zupełnie innych zasadach napęd zarodnikowy, który pozwala błyskawicznie przenosić się na wielkie odległości.

Podróż na Marsa
Tyle jeśli chodzi o serial. A jak będzie w rzeczywistości? Trudno mi uwierzyć, że O'Donoghue uważa, że podobnie. Wprawdzie Star Trek pokazał na ekranie pierwowzory takich urządzeń jak smartfon, tablet czy okulary AR na długo przed ich rynkową premierą, ale akurat w przypadku napędów to by było bardzo naiwne sądzić, że pójdziemy dokładnie taką samą drogą.

Dziś o podróżach na Marsa mówi się jako o takich “w jedną stronę”. Przy warp 1 to trwa, jak wynika z wizualizacji naukowca, tylko chwilę. Trudno mi więc rozpaczać na myśl, że być może wkrótce będziemy tak podróżować