Krąży instrukcja, jak potraktować policjanta, który wlepi mandat za brak maseczki. To zły pomysł

Krzysztof Sobiepan
Osoby niezgadzające się z powszechnym obowiązkiem noszenia maseczek w miejscach publicznych dotychczas po prostu nie przyjmowały mandatu. Jedna radczyni prawna sugeruje jednak, że obywatele mogą bardziej "dopiec" policjantom zgłaszając, że ci popełnili przestępstwo. Kontruje to nasza ekspertka, twierdząc, że to przerzucanie odpowiedzialności na funkcjonariuszy.
Czy za mandat przy braku maseczki możemy się "odwdzięczyć" policjantowi? Fot. Roman Bosiacki / Agencja Gazeta

Zgłoszenie przekroczenia uprawnień policjanta

Radca prawny Anna Kubala we wpisie na Facebooku radzi, by nie przyjmować mandatów wypisanych przez policję osobom nienoszącym maseczki ochronnej. Ekspertka podsuwa nawet bardziej drastyczny pomysł:

– Na policjanta, który wypisze mandat możemy złożyć doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa do prokuratury rejonowej. Nadgorliwa policja nie znająca przepisów dokonuje przekroczenia swoich uprawnień i podlega odpowiedzialności karnej z art. 231 kodeksu karnego – podkreśla Kubala.

Artykuł 231 Kodeksu Karnego dotyczy nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. Jego pierwszy paragraf brzmi: Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego,
podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.


Radca prawny twierdzi, że podobnie jak z poprzednim rozporządzeniem, profilaktyce w postaci noszenia maseczki poddane być mogą tylko osoby już chore lub podejrzane o zachorowanie. Ludzie zdrowi nie mają więc obowiązku noszenia maseczek ani przestrzegania innych nałożonych przez rząd nakazów.

Ekspertka jest też zdania, że kierowane do Sanepidu sprawy Państwowa Inspekcja Sanitarna wszczyna, a następnie umarza. Instytucja nie ma mieć jej zdaniem podstaw do wymierzania kary za brak maseczki.

Czytaj także: Prawnik wyjaśnia, dlaczego mandat za brak maseczki to BUBEL. Mógłby działać tylko w jednym przypadku

Kubala odsyła też do odpowiednich definicji w ustawie o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi (z dnia 5 grudnia 2008 r.)

Podejrzany o chorobę zakaźną to więc "osoba, u której występują objawy kliniczne lub odchylenia od stanu prawidłowego w badaniach dodatkowych, mogące wskazywać na chorobę zakaźną".

Podejrzany o zakażenie to zaś "osoba, u której nie występują objawy zakażenia ani choroby zakaźnej, która miała styczność ze źródłem zakażenia, a charakter czynnika zakaźnego i okoliczności styczności uzasadniają podejrzenie zakażenia".

Czytaj także: Sąd w Gliwicach zmiażdżył obowiązek noszenia maseczek. Policjanci mają duży problem

Ile mandatów za brak maseczek zostało już przyznanych?

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl tylko w weekend 10-11 października, pierwsze dni obowiązywania żółtej strefy w całej Polsce i polityki "zero tolerancji", policjanci ukarali za brak maseczki aż 10 779 razy.

W sobotę nałożyli prawie 4800 mandatów, a w niedzielę niemal 6 tys. Udzielono prawie tyle samo, bo 10 171 pouczeń. W ponad 3 tys. przypadkach mandatów nie przyjęto, a sprawię skierowano do sądu, podaje portal i zauważa, że to efekt nowej polityki resortu zdrowia.

Przypomnijmy, że mandat za brak maseczki wynosi 500 zł. Policja ma również opcję skierowania sprawy do sądu i sanepidu; w tym wypadku kary zaczynają się od 5 tys. zł i mogą sięgnąć nawet 30 tys. zł. Karom nadany jest rygor natychmiastowej wykonalności: oznacza to, że choć wciąż mamy możliwość odwołania, karę musimy zapłacić od razu.

Cała Polska od blisko tygodnia znajduje się w żółtej strefie. Obowiązuje w niej zakrywanie ust i nosa zarówno na świeżym powietrzu w miejscach ogólnodostępnych (oprócz lasów, parków, plaż, zieleńców i ogrodów botanicznych), jak i wewnątrz pomieszczeń (w sklepach, galeriach, kościołach itp.).

Czytaj także: Wszystko, co musisz wiedzieć o mandacie za brak maseczki. Art. 54 kw to słaba podstawa prawna

Mandaty za maseczki

Policjant nie wystawia mandatów, bo lubi.Fot. Piotr Skórnicki / Agencja Gazeta
– Nie wydaje się uzasadnione stanowisko o możliwości kierowania przeciwko policjantom zawiadomienia o przestępstwie nadużycia uprawnień. Policjant działa na podstawie i w granicach prawa i nie jest jego rolą ocena obowiązujących przepisów, a jedynie ich stosowanie – wskazuje INNPoland.pl Lidia Ignaczak, Radca prawny, SMM Legal.

Ekspertka przypomina, że policjanci wykonują rozkazy swoich przełożonych nawet wtedy, gdy się z nimi nie zgadzają. Niezastosowanie się do nich w większości przypadków oznacza zaś odpowiedzialność dyscyplinarną i kary. Zdaniem Ignaczak nie można przerzucać odpowiedzialności za pozbawione podstawy prawnej przepisy wykonawcze na policjantów, którzy wykonują jedynie swoje obowiązki.

Jeśli nawet zdecydujemy się na złożenie odpowiedniego zawiadomienia, to czeka najpewniejszej wizyta na policji i złożenie zeznań, a nawet nieprzyjemności karne dla naszej osoby. Powstaje pytanie, czy warto zaprzątać sobie tym głowę?

– Składając zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa zawiadamiający zostaje uprzedzony o odpowiedzialności karnej za zawiadomienie organu o niepopełnionym przestępstwie Złożenie zawiadomienia wiąże się również z koniecznością przesłuchania osoby zawiadamiającej w charakterze świadka – wymienia radca prawny.

Ekspertka SMM Legal ocenia, że nawet przy dopełnieniu wszystkich formalności skuteczność takiego zawiadomienia wydaje się wątpliwa. – W sprawie najprawdopodobniej zostaną przeprowadzone czynności sprawdzające, które mogą skutkować wszczęciem postępowania przygotowawczego lub też jego odmową – wskazuje.

– Wydaje się, iż jedyną słuszną drogą obrony swoich praw i wolności dla osób nie
godzących się z nakładaniem obowiązku noszenia maseczek dla osób zdrowych, u których brak jest podejrzeń, co do zakażenia, jest odmowa przyjęcia mandatu i obrona swoich praw przed sądem – podsumowuje Ignaczak.