ZUS pęka w szwach, a emerytów coraz więcej. Nie wytrzymamy tak zbyt długo

Grzegorz Koper
W idealnym świecie emeryci cieszą się jesienią życia, mając do dyspozycji godną emeryturę. Niestety Polsce daleko do utopii. Wielu emerytów otrzymuje głodowe świadczenia, a liczba starszych osób tylko rośnie. Zaś wzrost ich liczby, to poważny problem dla każdego Polaka.
Z wiekiem częściej polega się na pomocy innych. Fot. 123rf / Sergiy Nigeruk Nigeruk


Gospodarka spoczywa na barkach ludzi w wieku produkcyjnym. To oni wytwarzają dobrobyt kraju i to oni właśnie w dużej mierze ponoszą koszty funkcjonowania społeczeństwa i państwa.

Aby lepiej to zobrazować, wystarczy sobie wyobrazić wielki wóz. Za jego dyszel trzymają pracujący, a na wozie siedzą osoby, które z różnych powodów muszą polegać na otrzymywanych od społeczeństwa pieniądzach.


Wszystko działa dopóki liczba ciągnących jest wystarczająco duża w stosunku do osób siedzących wewnątrz. Niestety sytuacja Polski nie pozostawia złudzeń. Na wóz wskakuje coraz więcej osób, a przy dyszlu nie przybywa wystarczająco dużo nowych ciągnących. Dodatkowo niska dzietność przez ostatnie kilkanaście lat wskazuje, że przyszłość maluje się w coraz czarniejszych barwach.

Ilu jest emerytów w Polsce?

Niespełna 2 miesiące temu Główny Urząd Statystyczny opublikował raport Emerytury i renty w 2019 r. Wynika z niego, że w 2019 r. pozarolnicze emerytury pobierało ponad 6 mln osób. Z samego ZUS-u świadczenia otrzymywało prawie 5,8 mln emerytów. Do tego należy doliczyć ponad 800 tys. emerytów z KRUS-u.

Co piąty emeryt w grudniu 2019 r. miał mniej niż 65 lat. Prawie 30 proc. było w wieku 65-69 lat. Łącznie ponad połowa polskich emerytów miała poniżej 70. roku życia. To oznacza, że biorąc pod uwagę prognozowany wiek życia, czekają ich jeszcze długie lata pobierania emerytury.

ZUS wydaje pieniądze nie tylko na emerytury. Gdy doliczymy jeszcze rencistów, to w 2019 r. łącznie ich było zgodnie z danymi GUS, ponad 9 mln.

– W 2019 roku liczba emerytów i rencistów w Polsce wyniosła 9 276,2 tys. osób i była o 0,8 proc. wyższa niż w roku poprzednim. W stosunku do liczby ludności Polski grupa ta stanowiła 24,2 proc. i dominowały w niej osoby pobierające emerytury – czytamy w raporcie.

Na te świadczenia wydano w 2019 r. aż 245 112 mln zł. Ta liczba niepokoi o tyle, że wzrosła o 5,9 proc. w stosunku do roku poprzedniego. Na same emerytury ZUS przeznaczył 163 705,2 mln zł i to wzrost o 7,5 proc. w stosunku do 2018 r.

Niestety pieniędzy ze składek nie starczy na wszystkie świadczenia z ubezpieczeń społecznych. Do rent i emerytur trzeba dokładać grube miliardy z budżetu państwa. Te środki pochodzą z kieszeni wszystkich podatników.

Czytaj także: Roztrwonili miliardy na wyborcze daniny. Może im nie starczyć odwagi na naprawę tego, co zepsuli

Ilu jest pracujących?

Wyżej poznaliśmy liczbę emerytów. A ile jest w takim wypadku osób pracujących, których produktywność utrzymuje cały kraj? Odpowiedź znajdziemy w innym GUS-owskim raporcie: Pracujący w gospodarce narodowej w 2019 r. Wynika z niego, że w Polsce na koniec 2019 r. było w Polsce ponad 16 mln 120 tys. pracujących.

GUS wskazuje, że tylko 80 proc. z tych 16 mln pracujących działa w sektorze prywatnym. Z drugiej strony część osób w wieku emerytalnym dalej pracuje i stara się dłużej utrzymać aktywność zawodową. Dlatego niezależnie od liczby pracujących przypadających na liczbę emerytów – jedno jest pewne. Ta proporcja niekorzystnie się zmienia. Przyczynia się do tego wieloletni spadek liczby narodzin i starzenie się społeczeństwa.

Czytaj także: Dzisiejsi 20-latkowie mogą dożyć nawet 100 lat. Ma to też swoją ciemną stronę

– To zjawisko określa się jako kryzys demograficzny. Ja nazwałbym to katastrofą demograficzną. Liczba emerytów przypadających na stu pracujących będzie się zwiększać. To wywołuje skutki nie tylko dla systemu emerytalnego, ale dla całej gospodarki – mówi dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP.

Ekspert przypomina prognozy Komisji Europejskiej, zgodnie z którymi wzrost polskiego PKB może spowolnić nawet poniżej 1 proc. Przed kryzysem PKB rosło nawet o 4-5 proc.

To nie tylko emerytury

Starzejące się społeczeństwo generuje koszty publiczne nie tylko w kwestii emerytur. Nie jest tajemnicą, że im jest człowiek starszy tym bardziej szwankuje mu zdrowie. Opieka medyczna z wiekiem staje się coraz bardziej kosztowna. Pieniądze wydawane są na lekarzy, pielęgniarki, sprzęt i leki.

NFZ zajmujące się publiczną opieką zdrowotną finansowane jest w dużej części ze składek zdrowotnych. Te płacą ubezpieczeni pracujący. Im mniej ich będzie w stosunku do emerytów, to tym trudniej będzie zagwarantować odpowiednią opiekę dla obywateli.

– W Polsce nie docenia się, jak wzrosną koszty opieki długoterminowej osób starszych. Wydatki zdrowotne są określone w relacji do PKB, a w nich będzie rósł udział kosztów opieki nad starszymi obywatelami – wyjaśnia nam rozmówca.

Jak uniknąć zapaści systemu?

Dr Sławomir Dudek wskazuje na kilka możliwych dróg zminimalizowania skutków obecnej sytuacji. Przede wszystkim należałoby zachęcić Polaków do posiadania większej liczby dzieci.

– Program 500+ nie pomógł i potrzebne są głębsze zmiany. Jednak zwiększenie dzietności to rozwiązanie długoterminowe. Dzieci, które teraz się urodzą, wejdą na rynek pracy dopiero za 20 lat – tłumaczy specjalista.

Czytaj także: Rząd robi kosztowną ankietę, by poprawić dzietność. Te kraje się w to nie bawiły, a cel osiągnęły

Kolejnym czynnikiem łagodzącym negatywne zmiany demograficzne jest migracja zarobkowa do Polski. W ostatnich latach zauważalnie wzrosła liczba pracowników ze Wschodu.

– Bez migracji z Ukrainy i Białorusi nasza gospodarka nie poradziłaby sobie w ostatnim okresie. Powinno się stworzyć świadomą strategię zwiększania migracji. Dążyć w kierunku asymilacji i umożliwienia imigrantom zakładania tu rodzin – mówi ekspert.

Polskim problemem jest też bierność zawodowa. Dr Sławomir Dudek zauważa, że wiele osób, które mogłoby pracować – nie robi tego z różnych przyczyn. W tej kwestii odstajemy na tle Unii Europejskiej. Młodzi późno wchodzą na rynek pracy, a starsi wcześniej przestają pracować, choć wiek emerytalny nad Wisłą jest i tak dość niski.

– Musimy wrócić do dyskusji o wieku emerytalnym. Dane wskazują, że żyjemy coraz dłużej i coraz dłużej cieszymy się zdrowiem. Pozostałe kraje idą w kierunku zwiększania wieku emerytalnego i zachęt do pozostawania dłużej w pracy. Te czynniki przeciwdziałają negatywnym trendom istniejącym w gospodarce – podsumowuje ekspert.