Szukający pracy młodzi są odrealnieni. "Starsi mają wpojone, że pracę trzeba szanować"

Natalia Gorzelnik
"Roszczeniowi", "obrażalscy", "nadwrażliwi" i "wyszczekani" – to określenia, po które chętnie sięgają starsze pokolenia, opisując podejście do pracy dzisiejszych młodych ludzi. Ci nie pozostają dłużni i swoich starszych kolegów lub szefów nazywają "Januszexami" czy "dziadersami", którzy są toksyczni i wymagają od pracowników pracy ponad siły. Kto ma rację?
Najmłodsze pokolenie na rynku pracy ma zupełnie inne oczekiwania niż ich poprzednicy. Pexels.com / Unsplash.com

Młodzi pracownicy bywają roszczeniowi

Pokolenie Z, czyli osoby urodzone po 2000 roku, wkraczają na rynek pracy. Już od samego początku start ten jest bardzo utrudniony, bo muszą mierzyć się z realiami nowej, pandemicznej rzeczywistości.


Dodatkowo nierzadko okazuje się, że ich oczekiwania w związku z pracą zupełnie odbiegają od rzeczywistości. W efekcie kończy się to gorzkimi konfliktami na linii młody pracownik - starszy pracodawca. I wtedy z ust pracowników ze starszego pokolenia pada słynny tekst: "młodzi są po prostu roszczeniowi".

– Jestem młodą menedżerką, a pod sobą mam kilku pracowników jeszcze młodszych ode mnie, dwudziesto-, dwudziestokilkuletnich. Kiedy raz wybuchł konflikt między jednym z nich a starszym menedżerem innego działu, a ja przejęłam w nim rolę mediatorki, to usłyszałam, że młodzi są dziś "nadwrażliwi" i że już nic nie można im powiedzieć, bo o wszystko się obrażają – wspomina Justyna, menedżerka z Warszawy.

Jak przyznaje, sama poczuła się tymi słowami dotknięta. – My młodzi po prostu dbamy o swój interes i nie pozwalamy, by inni ludzie zwracali się do nas w toksyczny sposób lub wchodzili nam na głowę. O wiele lepiej niż starsi wiemy, gdzie są nasze granice i w jakich zachowaniach jest rigcz (rozum i godność człowieka, przyp. red.), a w jakich go nie ma – pointuje żartobliwie.

Opinii na temat roszczeniowych i obrażalskich młodych nie brakuje. Szerokim echem odbiła się kilka lat temu wypowiedź Jolanty Czernickiej-Siweckiej, prezes Fundacji Iskierki.
Kobieta stwierdziła wtedy, że obecny system edukacji szkoli młodych narcyzów, którzy potem nie chcą wyrabiać setek nadgodzin.

Czy rzeczywiście jest coś na rzeczy z tą roszczeniowością młodych? Aneta Janik - Barciś, Dyrektor Zarządzający Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Częstochowa i Dyrektor Zarządzająca Agencji Pracy Tymczasowej HR Premium zauważa, że część młodych ludzie nie do końca wie, jak wygląda rynek pracy.

– Bywają odrealnieni i często nieprzygotowani do rozmowy rekrutacyjnej – tłumaczy.

Jak podkreśla ekspertka, jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu wystarczyło napisać jedno CV, z którym można było chodzić od zakładu do zakładu. To jednak się zmieniło, a pracodawcy oczekują od kandydatów, że ich aplikacja będzie sprofilowana pod konkretny typ przedsiębiorstwa.

– Tymczasem ludzie robią w swoich CV podstawowe błędy. Przekręcają nazwę firmy albo w ogóle nie wiedzą, czym się dana firma zajmuje. Prawdziwą plagą jest też to, że młodzi ludzie po prostu nie przychodzą na rozmowy rekrutacyjne, chociaż się na nie umówili.

Zdaniem Anety Janik - Barciś, młody człowiek od 30-40 latka różni się przede wszystkim tym, że nie bierze na siebie odpowiedzialności. – Starsze pokolenia mają wpojone to, że pracę trzeba szanować. I rozumieją, że żeby wspiąć się po szczeblach kariery, to trzeba pokazać pracodawcy, że na to zasługujemy i że jesteśmy odpowiedzialni. Dla młodych ludzi natomiast to już nie jest takie oczywiste.
Aneta Janik - Barciś
Dyrektor Zarządzający Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Częstochowa

“Teraz młody człowiek przychodzi do firmy na kilka miesięcy a czasami na krócej. Trudno też wymagać od niego dyspozycyjności w określonych godzinach, bo bardziej ceni sobie niezależność. A jak coś mu nie pasuje, to po prostu odchodzi, czasami nawet nie mówiąc, że następnego dnia nie zamierza pojawiać się w pracy.”

Płace młodych

Jak uważa ekspertka, “roszczeniowość” młodego pokolenia wynika z wygórowanych wymagań. Między innymi płacowych. Co niestety często nie przekłada się na to, co dają z siebie.

– Czasami kandydaci przychodzą z dyplomem magistra lub inżyniera i wydaje się im, że to wystarczy, że pracodawca powinien się cieszyć, że może ich zatrudnić. I są zaskoczeni, że pracodawca nie jest wdzięczny za ich zainteresowanie, tylko chce sprawdzać ich umiejętności.

Kto jest winien zaistniałej sytuacji? Zdaniem Anety Janik - Barciś, niestety rodzice. Jak podkreśla, mimo że oni sami byli uczeni tego, że muszą o siebie zadbać i na siebie zarobić, to jednak sami wszystko swoim dzieciom po prostu dają.

– Młodzi rzadko są wysyłani do pierwszej pracy, żeby mogli zarobić na swoje potrzeby, np. na nową sukienkę czy smartfon. A to sprawiło, że stali się od tych rodziców uzależnieni.

Podobnego zdania jest Sabina, rekruterka w jednej z warszawowskich firm zajmujących się usługami. W jej odczuciu nierealistyczne oczekiwania względem rynku pracy ma około połowy aplikujących młodych.

– Najlepsi kandydaci to tacy, którzy robili coś wcześniej, na przykład pracowali na studiach w gastronomii czy w sklepie. Oni rozumieją, czym jest kultura pracy i zdają sobie sprawę, że są na początku swojej drogi rozwoju. Wiedzą, że muszą zdobyć doświadczenie i nie ma w nich tej “roszczeniowości”.

Z jej doświadczeń wynika również, że osoby starsze mają też bardziej realistyczne podejście do kwestii zarobków.

– Oni wiedzą, że jeśli przyjdą do nowej firmy, to zaczną pewnie od stawki najniższej lub odrobinę wyższej. A osoby młode mają zwykle o wiele wyższe oczekiwania finansowe. Przychodzą na staż i oczekują pensji managera.
Czytaj także: Nowy sposób na zdobycie pracy. Na rozmowę kwalifikacyjną przychodzą z mamą i tatą
Jak podkreśla, młodzi kandydaci inaczej też o pracy mówią. Bardziej w kategoriach rozwoju, że chcą zdobyć doświadczenie. Ale nie zawsze są pewni, czy zamierzają się związać z firmą na dłużej. – Po prostu nie czuć od nich chęci do pracy – mówi.

"Fajni" młodzi

Zupełnie inne doświadczenia ma Martyna Blachowska, Talent Acquisition Manager w Grupie NEUCA. Jak podkreśla, mimo że ciężko jest “wrzucić” wszystkich do jednego worka, to rekrutacje młodych, do tej pory, wspomina bardzo pozytywnie.

– Sporo zależy też od branży. Zupełnie inaczej zachowują się młodzi ludzie, wchodzący do IT, którym bardzo zależy na rozpoczęciu przygody w dużej firmie. Widać, że się stresują, że chcą wypaść jak najlepiej. A trochę inną specyfikę mają rekrutacje w pozostałych obszarach. Jednak do nas zwykle trafiają kandydaci ambitni i zdeterminowani do pracy.

Jak podkreśla Martyna Blachowska, wiele osób, które dostają się na staż, później wiąże się z firmą na dłużej. Wynikać może to m.in. z tego, że kandydaci chcący rozpocząć swoją przygodę zawodową w konkretnej organizacji i branży są już sprofilowani zawodowo, mają pomysł na siebie i wiedza, czego chcą.

Jak podkreśla specjalistka, przy ocenie CV kandydata, bardzo zwraca uwagę na dodatkowe zainteresowania.

– Młodzi ludzie siłą rzeczy nie mogą mieć dużego doświadczenia zawodowego. W czasie rozmowy kwalifikacyjnej skupiamy się więc na poznawaniu człowieka, jego motywacji i poza-zadowowych pasji. Ważne są doświadczenia jeszcze ze studiów - czy to przy prowadzeniu projektów, czy w trakcje działalności w kołach naukowych.

– Roszczeniowi kandydaci też się oczywiście zdarzają – uśmiecha się rekruterka. – Ale nie oszukujmy się, zdarzają się również tacy sami “dorośli”.

Szefowie Januszexy

A jak to wygląda z drugiej strony? Co młodzi sądzą na temat swoich wymagających pracy ponad siły szefów? W internecie nie brakuje jaskrawych przykładów na to, jak pracodawcy podchodzą do młodych osób i do zapewnienia im odpowiednich warunków.

"Pracuje 3 lata, podwyżki nie było od 1,5 roku. Warunki są tragiczne, bo szef-Janusz nie chce wymienić komputerów, które chodzą jak g**no. Mam dodatkowe obowiązki, a stawkę taką samą jak inni. Stawka jest porównywalna z tym, co zarabia obsługa w sklepie.

Szukam innej pracy, ale ze wszędzie pełen etat a ze studiami ciężko to pogodzić. Tutaj mam elastyczny grafik i tylko dlatego jeszcze pracuje w tej firmie. Większość ofert na zleceniu to są właśnie takie same januszexy."

Inna internautka opisuje przygody swojej koleżanki w gastronomii.

"Kiedyś znajoma mi opowiadała, że pracowała w restauracji na rynku w Krakowie jako kelnerka, szef zamontował kamerę i do niej raz zadzwonił, że co ona sobie w ogóle myśli, że drugi raz już idzie do toalety i co to ma być."

– W mojej firmie zawsze mówili, że super że są młodzi, że nowa energia i pomysły – wspomina w rozmowie z nami Bartek. – Ale jak już te swoje pomysły przedstawialiśmy, to okazywało się, że nie da rady ich zrealizować. Beton totalny.

– Prezes na moje uwagi na temat tego, co można by było zmienić, powiedział mi, że z racji młodego wieku jestem idealistą i żyję w utopii i nie znam się na realiach prawdziwego świata – dodaje rozgoryczony.

"Ponadto, traktowano nas jako przynieś-podaj-pozamiataj, najczarniejsza robota zawsze należała do nas, nawet musiałem naprawiać deskę klozetową. A jak wykonałeś jakieś ważne zadanie, to w oficjalnych papierach nie było Twojego nazwiska, a często się zdarzało, że wykonanie tego dokumentu przypisał sobie ktoś inny."

Młodzi na rynku pracy

Czy zatem młodzi pracownicy rzeczywiście są roszczeniowi czy może jednak chcą po prostu wieźć spokojne życie, bez spalania się w korporacjach, nadgodzin i wyścigu szczurów?

Odpowiedzi na to udziela raport “Młodzi na rynku pracy”, przygotowanego na zlecenie Sieci Przedsiębiorczych Kobiet. Okazuje się, że Pokolenie Z w pracy poszukuje przede wszystkim przestrzeni do rozwijania samych siebie, możliwości dokształcania i satysfakcji.

Respondenci zapytani o pojęcie kariery zawodowej zgodnie odpowiadali, że jest to podróż przez wszystkie stopnie zawodowe do konkretnego celu.

"Dla młodego pokolenia brak rozwoju równa się stagnacji, a tym samym jest po prostu cofaniem się. Według młodych, w dzisiejszych czasach ważne jest, aby przeć do przodu, cały czas poszerzać swoje horyzonty."

Jak zauważono w badaniu, wśród osób z grupy 24-26 lat, które mają już za sobą pierwsze doświadczenia zawodowe, powtarzało się stwierdzenie, że nie wiążą swojej przyszłości z obecną pracą, nawet jeśli jest ona relatywnie dobra i odpowiada ich wykształceniu.

Wśród najmłodszego pokolenia wkraczającego na rynek pracy panuje również “lęk przed etatem”. Bo chociaż respondenci łączą go z konkretną dyspozycyjnością czasową, stałymi dochodami finansowymi, stabilnością, bezpieczeństwem, to znacznej części etat kojarzy się z monotonią, powtarzalnością, nudą, ale też z brakiem wolności, zmęczeniem, niewielkim rozwojem, wykonywaniem poleceń bez możliwości wpływu na zakres zadań i decyzje.

Jak czytamy w raporcie, respondenci chcą iść do przodu, a nie stać w miejscu. A tak postrzegany etat może im to utrudnić. Krytycznie postrzegają też zawody swoich rodziców. Jako jeden z głównych minusów wymieniają bycie zależnym, przepracowywanie się i nieregularne godziny pracy.

"Respondenci zapewniali, że nie chcą mieć pracy, która będzie wymagać od nich tylu poświęceń. Od najmłodszych lat swojej kariery dbają o równowagę między pracą a życiem prywatnym."

Sam rynek pracy oceniają jako niestabilny i ograniczony w związku z pandemią. Ich zdaniem ciężko jest znaleźć im dorywczą pracę na studiach, nawet niezwiązaną z żadnym konkretnym zawodem poprzez obostrzenia, jakie są wprowadzone.
Czytaj także: "Młodzi muszą wiedzieć, dlaczego coś robią". Szefowa-millenials o zderzeniu pokoleń w pracy