Rząd kręci nosem na nowy podatek od spalin. Ale pieniądze chętnie przyjmie

Iga Kołacz
06 czerwca 2022, 16:01 • 1 minuta czytania
Rząd zapowiedział wprowadzenie podatku od samochodów spalinowych i żeby nie było wątpliwości: od razu dodaje, że są to wymogi Unii Europejskiej. Za bardzo też nie protestuje, bo przecież komuś trzeba zabrać, aby potem dać swojemu elektoratowi.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen dała Polsce zielone światło na pieniądze z KPO. Ale postawiła warunki (fot. Jacek Dominski/REPORTER)
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

O tym, że polski rząd lubuje się w polityce rozdawnictwa mogliśmy przekonać się wielokrotnie. Prawo i Sprawiedliwość nie odpuszcza nawet w czasie nieustannie rosnącej inflacji, która przez ostatnie pół roku podwoiła się, drenując nasze portfele. Szef rządu, owszem zaniepokojony jest tą sytuacją, ale wybrał sobie dość nietypowy sposób na walkę z inflacją - dajmy tym, w których wzrost cen najbardziej uderza, czyli kredytobiorcom.


"Dajmy" w rzeczywistości oznacza "wydajmy" pieniądze, których rzecz jasna rząd nie ma. Jednak hasło "wakacje kredytowe dla wszystkich" ładnie brzmi i jest jasnym komunikatem dla społeczeństwa, które przez chwilę odczuje realną ulgę w domowym budżecie. Z kolei fakt, że za odroczone raty kredytobiorcy i tak zapłacą, wydłużając tym samym okres kredytowania, zdaje się być mało ważny. Liczy się przecież tu i teraz.

A teraz małymi krokami szykujemy się do przyszłorocznych wyborów samorządowych oraz tych do Sejmu i Senatu. W kwestii pomocy kredytobiorcom nawet Narodowy Bank Polski nie wytrzymał i zaapelował do rządu, że jeśli ten wprowadza już wakacje kredytowe, niech chociaż będą one tylko dla wybranych, czyli najbardziej potrzebujących. Rząd nie posłuchał - ludziom trzeba przecież dać, a nie bawić się w zbijanie inflacji. I daje coraz więcej - rzecz jasna swojemu elektoratowi. Tylko ostatnio premier Mateusz Morawiecki zapowiedział wypłatę 14. emerytury, wyrażając jednocześnie nadzieję, że będzie ona wypłacana każdego roku. Ba, nieoficjalnie mówi się już o 15. emeryturze i podwyższeniu świadczeń z program 500+ do 700+. I chociaż te informacje nie zostały oficjalnie potwierdzone, rozpalają wyobraźnię wyborców.

Polski jednak na to nie stać. Dlatego zapewne z ulgą partia rządząca przyjęła informację Komisji Europejskiej, która dając w ubiegłym tygodniu zielone światło na pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy, postawiła warunek przeprowadzenia transformacji energetycznej.

Dla Polaków oznacza to nowy podatek, tym razem od samochodów spalinowych, który ma zostać wprowadzony nie później niż do 2026 roku. Co więcej, właściciele tych aut już w 2024 roku zapłacą wyższą opłatę rejestracyjną, a w kolejnym roku samochodem spalinowym nie będą mogli wszędzie wjechać, ponieważ w największych miastach zostaną wprowadzone strefy niskoemisyjne.

Co na to rząd? Głośno ubolewa i bezradnie rozkłada ręce, wskazując, że transformacja energetyczna jest przecież jednym z głównych elementów programu KPO. Wszak 76 mld euro, które Polska ma do dyspozycji z KPO, nie może przepaść. Jest to mniejsza ofiara niż skuteczna likwidacja Izby Dyscyplinarnej, a przy okazji można zrzucić winę na Unię, bo przecież polski rząd wcale nie chce pieniędzy z tych podatków. Ale skoro trzeba, to weźmie. Ile? Tego dopiero się dowiemy. Być może nawet usłyszymy o tym czekając na odbiór nowo nabytego samochodu elektrycznego, bo przecież czymś trzeba będzie zastąpić ten spalinowy. Spodziewam się jednak, że na program Elektryk+ raczej nie ma co liczyć.