Chowają się z laptopami w łazienkach – tak Polacy pracują na dwóch etatach. Ruszają zwolnienia
- Niektórzy łączą umowę o pracę z umową B2B, co w ocenie Kaźmierczaka jest "oszustwem"
- "Plaga" tych praktyk dotyka przede wszystkim branżę IT
- Firmy już zaczynają zwalniać takich pracowników
- Prawnicy tłumaczą, że przepisy nie zabraniają łączenia dwóch umów, ale mają wątpliwości, czy da się należycie wykonywać obowiązki służbowe w dwóch miejscach
– Pracownik miał umowę o pracę i B2B. Firma zmieniła politykę i zażądała powrotu do biura. Ta osoba kontynuowała pracę w dwóch miejscach, chowała się po toaletach i salach konferencyjnych i w ten sposób została złapana. Straciła pracę w obydwu miejscach – przyznaje w rozmowie z INNPoland.pl Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, przewodniczący Rady Nadzorczej Warsaw Enterprise Institute i wiceprzewodniczący Rady Dialogu Społecznego.
Praca w dwóch miejscach jednocześnie – oszustwo czy zaradność?
Stosunek do pracy mamy wciąż dość prehistoryczny. Harowanie od świtu do nocy czy bycie na każde zawołanie wszechwładnego szefostwa nawet po godzinach pracy standardowo przypisuje się starszemu pokoleniu. Ale niech pierwszy rzuć kamieniem ten, kto nie zna młodego pracownika, który odpisuje na służbowe SMS–y przy piątkowym drinku ze znajomymi czy panicznie sprawdza skrzynkę mailową w sobotnie popołudnie.
Na antypodach dryfują zwolennicy pracowania tyle, ile przewiduje ustawa. Nie kręcą ich nadgodziny, wykonują powierzone zadania skrupulatnie, ale nauczeni doświadczeniem poprzednich pokoleń nie chcą się przepracowywać.
Pośrodku bryluje trzecia grupa – pracujący w dwóch miejscach. Robią to z różnych powodów – dla spełnienia ambicji, czy (bardziej przyziemnego) podratowania własnych finansów. Dla jednych to pracowitość i zaradność, dla drugich – cwaniactwo i "januszowanie". O ile praca na dwóch czy pięciu zleceniach nie budzi wątpliwości, to łączenie np. umowy o pracę z B2B w tym samym czasie – już może.
I właśnie o tym rozgorzała gorąca dyskusja na Twitterze. Jej prowodyrem był Cezary Kaźmierczak. "Pracownik żąda pracy zdalnej i w niektórych przypadkach firmy się zgadzają. Potem się okazuje, że w jednej firmie jest na "zdalnej" na umowie o pracę, a w drugiej na "zdalnej" na działalności gospodarczej – w obu na pełen etat" – wskazuje we wpisie. Taką praktykę nazwał "oszustwem" i zainicjował debatę, której "zawodowy" Twitter nie widział od dawna.
Na czym jego zdaniem polega to oszustwo? – Polega na tym, że pracownik umawia się z dwoma firmami na świadczenie pracy. Jeśli ktoś umawia się na pracę na pełny etat, to sprzedaje swój czas – tłumaczy w rozmowie naszą redakcją Kaźmierczak.
"Plaga oszustw" w branży IT? Szefowie przymykają oko lub zwalniają
– Dwa pełne etaty nieczęsto się zdarzają w PR, komunikacji czy w księgowości. W tych branżach są to pojedyncze przypadki. Często jest tak, że w jednej firmie jest praca, a gdzie indziej dodatkowe fuchy. Natomiast nagminne jest łączenie dwóch pełnych prac w sektorze IT. Dostałem niezliczoną liczbę listów od dyrektorów i właścicieli firm IT, że to jest plaga. I właśnie ten post napisałem po rozmowach z czterema wielkimi firmami technologicznymi – podkreśla Kaźmierczak.
Okazuje się, że stwierdzenia Kaźmierczaka wcale nie są bez pokrycia. Prawnicy wskazują, że coraz więcej osób decyduje się na pracę w dwóch miejscach jednocześnie. Powody są bardzo zróżnicowane.
– Z doświadczenia można wskazać, że jest to częsta praktyka stosowana przez pracowników. Posiadanie jednocześnie umowy o pracę oraz umowy B2B jest przy tym korzystne dla pracownika ze względu na obowiązkowe ubezpieczenia społeczne – przekazuje nam Dariusz Tuz, radca prawny z Kancelarii Centrum Prawa Pracy.
– W ostatnim czasie nierzadko otrzymujemy od naszych klientów pracodawców informacje o tendencji ze strony niektórych pracowników, aby traktować pracę zdalną jako dodatkowy urlop. Część pracowników wykorzystuje ten czas na załatwianie spraw prywatnych, opiekę nad dziećmi czy prowadzenie domu. Inni pracownicy z kolei traktują pracę zdalną jako szansę na rozwinięcie własnego biznesu. Również reakcje pracodawców na wskazane praktyki są różne. Część przymyka oczy na tego rodzaju działania. Inni, po wykryciu równoległej działalności wyciągają surowe konsekwencje (ze zwolnieniem dyscyplinarnym włącznie) – wskazuje w rozmowie z INNPoland.pl Dominik Bala, radca prawny w Kancelarii Prawnej Capital Legal.
Kaźmierczak potwierdza, że szefowie wyciągają konsekwencje. – Po prostu zwalniają. Dla firm IT to jest obecnie bardzo duży problem – przekonuje.
Niektórzy, być może bardziej świadomi tak poważnych konsekwencji, pracują w kilku miejscach, ale na umowie zlecenie. – Rozmawiałem ostatnio z młodą kobietą, która pracuje w IT, w bardzo wąskiej specjalizacji, dla wielu firm na całym świecie, ale nie robi tak, że od każdej z tych firm bierze etat i pracuje na wyłączność, po prostu wykonuje zlecenia – tłumaczy.
Burza na Twitterze. "Gdzie problem skoro wypełnia swoje obowiązki?"
Użytkownicy są podzieleni. Niektórzy wskazują, że nie da się wykonywać obowiązków służbowych na 100 proc. w dwóch miejscach jednocześnie, a inni uważają, że to możliwe i świadczy o pracowitości i zaradności.
"Trzeba się było ubezpieczać" i wpisać do umowy zakaz konkurencji. A jeśli nie, to pochwalić za sprawność – wskazuje Patryk Wachowiec z Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR). Sprawa poruszyła nie tylko ekspertów, lecz także zwykłych zjadaczy chleba. "To nie jest przypadkiem ta słynna zaradność? Jeżeli w obu firmach wypełnia swoje obowiązki to gdzie problem?" – pyta jeden z użytkowników. Takich komentarzy pod wpisem Kaźmierczaka jest mnóstwo.
"Problem w tym, że nie wypełnia. Zatrudniając się na pełen etat, ma się obowiązków na 8 godzin. Jeśli w tym samym czasie wykonuje się inną pracę, to nie wykonuje się obowiązków, za które bierze się pieniądze. To jest oszustwo" – tłumaczy mu inny internauta.
Możliwości sprawdzenia, co robi pracownik, są ograniczone. Kluczem jest zaufanie między szefem a zatrudnionym, które praca zdalna zdecydowanie nadszarpnęła. W niektórych firmach stałą praktyką stało się monitorowanie myszki, więc bardziej przebiegli pracownicy kupują nawet specjalne wtyczki USB, które imitują jej ruch.
"Podnieście pensje, to nikomu nie będzie się opłacało pracować na dwóch etatach" – wskazuje kolejny uczestnik dyskusji.
Przepisy nie zabraniają pracy w dwóch miejscach
A co na ten temat mówi prawo? – Kodeks pracy zezwala na pracę u dwóch różnych pracodawców, jak również zawieranie umowy o pracę oraz umowy B2B. Pracownik nie ma przy tym obowiązku informowania przełożonych o podpisaniu drugiej umowy. Nie ma w tym zakresie żadnych ograniczeń, poza tymi wynikającymi z umowy o zakazie konkurencji – tłumaczy Tuz.
Przepisy nie wskazują wprost, jak pracodawca powinien traktować pracownika, który poświęca czas pracy na świadczenie usług w ramach B2B. Jednak w kodeksie pracy jest zapis, że zatrudniony ma obowiązek przestrzegać ustalonego czasu pracy.
– Czasem pracy jest czas, w którym pracownik pozostaje w dyspozycji pracodawcy. Tym samym czas pracy powinien być przeznaczony na wykonywanie pracy, a nie własnej działalności. Innymi słowy, pracodawca płaci pracownikowi za pracę, ale też za poświęcony czas. Ponadto, aby można było mówić o pozostawaniu w dyspozycji pracodawcy, pracownik powinien zachowywać psychofizyczną zdolność do realizacji powierzonych zadań. Jeżeli pracownik równolegle prowadzi własną działalność, może się okazać, że nie będzie na siłach, aby należycie realizować swoje podstawowe obowiązki. Zatem mimo formalnego stawienia się do pracy, można uznać, że pracownik nie jest gotowy do wykonywania zadań – wyjaśnia Bala.
Choć w przepisach nie ma zakazu, to praca na dwóch etatach może przynieść przykre konsekwencje dla pracownika. Może to spowodować odpowiedzialność porządkową pracownika (zastosowanie kary porządkowej), może – w bardziej skrajnych przypadkach - skutkować wypowiedzeniem umowy o pracę, a nawet złożeniem przez pracodawcę oświadczenia o rozwiązaniu umowy o pracę bez wypowiedzenia. Można również wyobrazić sobie przypadek odmowy przez pracodawcę wypłaty wynagrodzenia za pracę w sytuacji, gdy umówiona praca nie jest wykonywana przez pracownika na przykład z powodu pracy pracownika w tym samym czasie dla innego podmiotu (np. innego pracodawcy, zleceniodawcy) - tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl Mariusz Mirosławski, radca prawny i wspólnik Kancelarii Radców Prawnych Mirosławski, Galos, Mozes w Sosnowcu.
Firmy będą kontrolować, ale niewiele to da. Zbliża się wielki powrót do biur
Obecnie szef ma ograniczone możliwości sprawdzenia, co pracownik tak naprawdę robi w trakcie pracy zdalnej. Jednak już w kwietniu wejdzie w życie nowelizacja kodeksu pracy, która wyposaży pracodawców w nowe kompetencje – będą mogli przeprowadzić kontrolę wykonywania pracy zdalnej.
– Nowe przepisy pozwalają pracodawcy nie tylko na kontrolę zdalną, ale także kontrolę w miejscu wykonywania pracy zdalnej (zatem przede wszystkim w domu pracownika) i w czasie pracy. Należy jednak pamiętać, że wskazana kontrola powinna odbywać się w porozumieniu z pracownikiem, więc co do zasady nie może mieć charakteru niezapowiedzianego. Skoro pracownik będzie uprzedzony o przeprowadzeniu kontroli, wątpliwym jest czy taki sposób kontroli będzie efektywny przy zwalczaniu omawianego problemu – ocenia Bala. Czy zatem praca w dwóch miejscach jednocześnie można nazwać oszustwem? Prawnicy, podobnie jak komentujący na Twitterze, są w tej sprawie podzieleni.
– W potocznym języku tak. W języku prawnym oszustwo jest jednak kategorią prawa karnego. W odniesieniu do omawianych działań pracownika trudno byłoby uznać, że występują znamiona przestępstwa. Raczej należałoby przyjąć, iż pracownik, który w czasie pracy wykonuje jednocześnie czynności w ramach umowy B2B, dopuszcza się naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych. W konsekwencji takie działanie może stanowić podstawę do wypowiedzenia umowy o pracę albo nawet zwolnienia dyscyplinarnego – przekonuje Bala.
Również w ocenie Mirosławskiego trudno uznać pracę na dwóch etatach jako oszustwo w rozumieniu prawa karnego. - Jednak takie praktyki pracownika mogą być kwalifikowane jako zachowania nielojalne i podważające wzajemne zaufanie stron stosunku pracy, a zaufanie i wynikająca z niego wzajemna lojalność stron jest fundamentem stosunku pracy - przekonuje. – Każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie, a co za tym idzie, nie da się jednoznacznie stwierdzić, że jest to oszustwo – ocenia Tuz.
Firmy już zakasują rękawy i biorą się za analizowanie konkretnych przypadków. Stawiają też na systemowe rozwiązania, aby ukrócić zawodowe eldorado.
– Wiem, że to będzie porządkowane. W dwóch wielkich firmach zarządzono powrót informatyków do biur. To zabawa w policjantów i złodziei, jak z każdym oszustwem, ale to już jest koniec tych praktyk – kwituje Kaźmierczak.
Czytaj także: https://innpoland.pl/191639,dzien-kobiet-2023-polki-mowia-czego-brakuje-im-w-pracy