"Gniazdowników" coraz więcej. Są po 30-tce i wciąż mieszkają u rodziców. Są dwa powody

Paweł Orlikowski
10 kwietnia 2023, 13:52 • 1 minuta czytania
Gnieżdżą się, zamiast iść na swoje. W Polsce coraz więcej osób po 30. wciąż mieszka z rodzicami. Zjawisko to ma dwa powody – kulturowe przeświadczenie, że mieszkanie trzeba mieć na własność, a do tego zbyt niska zdolność finansowa.
Rozrasta się zjawisko "gniazdowników". Po 30. i wciąż z rodzicami. Fot. unsplash.com/@patrickperkins
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Blisko połowa Polek i Polaków w wieku 18-34 lat wciąż mieszka z rodzicami – wynika z danych Eurostatu na które powołuje się Polski Instytut Ekonomiczny. W krajach Unii Europejskiej skala tego zjawiska jest większa tylko na Malcie, w Słowacji i Bułgarii.


Jak czytamy w Interii Biznes, w Polsce brakuje mieszkań, a trudna dostępność kredytów na zakup własnego lokum oraz przekonanie, że mieszkanie lub dom należy mieć na własność, powodują, że odsetek tzw. gniazdowników jest u nas wyższy niż w większości krajów Europy.

Z kolei najbogatsze kraje, takie jak Holandia, Szwecja czy Finlandia, charakteryzują się co najmniej dwukrotnie niższym odsetkiem tzw. gniazdowników niż Polska.

W Polsce wciąż cenimy sobie przede wszystkim własność nieruchomości, o czym najlepiej świadczy ogromne zainteresowanie rządowymi programami wsparcia mieszkalnictwa.

Jednak przyrost liczby "gniazdowników" wynika nie tylko z czynników kulturowych, ale przede wszystkim z braku zamożności społeczeństwa i niskiej dostępności mieszkań oraz trudności z uzyskaniem kredytu.

Relacja kredytów hipotecznych do dochodów rozporządzalnych w Polsce wynosi 33 proc., podczas gdy średnia unijna to 74 proc. Niestety, ta spora dysproporcja bierze się z niskiej zdolności finansowej młodych ludzi, dużo niższej niż u rówieśników z bogatszych krajów UE.

Bezpieczny Kredyt 2 proc.? Łatwiej wygrać w totka

Choć zainteresowanie rządowymi programami wsparcia jest spore, mało kto się załapie. Jak informowaliśmy ostatnio w INNPoland, łatwiej wygrać w totka niż załapać się na dopłatę do kredytu.

Program jeszcze nie wszedł w życie i został skierowany dopiero do pierwszego czytania w Sejmie, ale na stronie rządowej można znaleźć jego projekt. Z dokumentu wynika, że w 2023 r. na program Bezpieczny Kredyt 2 proc. zostanie przeznaczonych tylko 7,5 mln zł.

Dużo czy mało? Redakcja INNPoland.pl sprawdziła to na konkretnych przykładzie. I jak się okazuje, stwierdzenie, że "każdy" będzie miał szansę na mieszkanie to spore nadużycie.

W takim wariancie tylko 729 osób załapie się na dopłaty do kredytu od rządu

W wyliczeniach posłużyliśmy się przykładem, który przygotowało Ministerstwo Rozwoju i Technologii (MRiT). Różnica między ratą bez dopłaty a ratą po dopłacie to w zaokrągleniu 2573 zł.

Zgodnie z planem rządu nabór wniosków może ruszyć w lipcu 2023 r. (start programu 1 lipca). Załóżmy więc, że wypłata kredytów rozpocznie się we wrześniu 2023 r. Oznacza to, że trzeba będzie przyznać dopłaty do czterech rat – wrześniowej, październikowej, listopadowej i grudniowej. Daje to w sumie 10 292 zł (2 573 zł x 4).

Skoro budżet programu na 2023 r. wynosi 7,5 mln zł, to w wariancie z rządowego przykładu (kredyt na 550 tys. złotych), z dopłat w ramach Bezpiecznego Kredytu 2 proc. będzie mogło skorzystać zaledwie... 729 osób.

Tymczasem z danych Biura Informacji Kredytowej (BIK) wynika, że w 2021 r., jeszcze przed podwyżkami stóp procentowych, które zahamowały popyt na kredyty, średnia liczba wniosków kredytowych składanych w bankach wynosiła 43,4 tys. miesięcznie. W 2022 r. było to 21,9 tys.

Obydwie te liczby zupełnie nie przystają do grona, które załapie się na tegoroczną edycję programu Bezpieczny Kredyt 2 proc.

Czytaj także: https://innpoland.pl/192794,ile-osob-otrzyma-doplaty-z-bezpiecznego-kredytu-2-proc-oto-wyliczenia