Rok złotego na rynkach walut. Tyle w 2023 r. mają kosztować euro, dolar i frank
Po dolarze za 5 zł nie ma już śladu. Złoty odporny na czynniki zewnętrzne
Tak dobrej passy, jak teraz, złoty (PLN) nie miał od jesieni 2022 r. Wówczas rosły ceny gazu w Europie, pojawiły się pierwsze oznaki hamowania inflacji w USA i kiełkowały się pierwsze zapowiedzi o łagodzeniu pandemicznych restrykcji w Chinach.
Kursy walut runęły ze szczytów – pod koniec września dolar (USD) i frank szwajcarski (CHF) kosztowały ponad 5 zł po raz pierwszy w historii. Teraz sytuacja jest zupełnie inna – wspólna waluta jest tańsza o ponad 30 gr, a kurs EUR/PLN w każdej sesji, choć dość powolnie, schodzi na niższe pułapy.
– Złoty lubi ciszę i spokój, a właśnie takie warunki zapanowały ostatnio na rynku walutowym. Polska waluta w tym roku okazała się odporna na zewnętrzne zagrożenia – tłumaczy Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.
W lutym polska waluta nie zareagowała na zaostrzenie kursu polityki pieniężnej przez główne banki centralne, w tym amerykański. Uchroniła się też przed wahaniami w marcu, kiedy zapanował wszechobecny strach przed kryzysem finansowym.
– Po uspokojeniu nastrojów złoty powraca na ścieżkę odrabiania ubiegłorocznych, dotkliwych strat. Zmienność wyraźnie przygasła, zarówno historyczna, jak i oczekiwana przez rynek opcji. Walutowy odpowiednik giełdowego "indeksu strachu" przybiera wartości najniższe od wybuchu wojny – podkreśla ekspert.
Dolar może spaść poniżej 4 zł
W perspektywie długoterminowej dla kursów walut kluczowe jest to, czy USA faktycznie unikną recesji. Inwestorzy mają co do tego wątpliwości i spodziewają się, że w przyszłym tygodniu Rezerwa Federalna znów podniesie stopy procentowe do przedziału 5–5,25 proc.
W ubiegłym roku to właśnie dzięki amerykańskiej polityce pieniężnej dolar rósł w siłę. Teraz dokładnie ten sam czynnik go pogrąża.
– Dolar w siedem miesięcy potaniał o około 90 gr, co oznacza, że USD/PLN runął o niemal 20 proc. i spada równie szybko jak wcześniej dynamicznie rósł. Niepewność odnośnie do perspektyw wzrostu gospodarczego w amerykańskiej gospodarce wydaje się popychać kapitał ku innym rynkom. Beneficjentem jest zarówno euro, jak również złoty, którego losy tradycyjnie mocno powiązane są z postrzeganiem sytuacji w strefie euro – przyznaje Sawicki.
Przewaga Europy to przede wszystkim silniejszy kapitałowo i mocniej regulowany sektor bankowy. Z kolei kondycja gospodarki jest lepsza, niż wskazywały prognozy, a Europejski Bank Centralny (EBC) jest dużo bardziej restrykcyjny w swoim podejściu niż Fed.
Analityk prognozuje, że EBC zakończy podwyżki stóp procentowych później i w związku z niepokojącą inflacją bazową nie będzie chętny, aby szybko je obniżyć. – Powinno to, wraz z przyspieszeniem chińskiej gospodarki i poprawą sytuacji w bilansie płatniczym, sprzyjać zadomowieniu się EUR/USD ponad 1,10, które w dalszej części roku pozwoli za zepchnięcie USD/PLN poniżej 4,0 – ocenia Sawicki.
Jego zdaniem nie jest wykluczone, że pod koniec roku kurs dolara tąpnie nawet w okolice 3,95 zł.
Złoty rośnie dzięki inwestycjom. Tyle pod koniec roku zapłacimy za euro i funta
Jednak siła polskiej waluty wynika nie tylko z poprawy sytuacji w strefie euro. Inflacja spada, co przyciąga zagraniczny kapitał na rynek obligacji skarbowych.
– Choć w pierwszym kwartale dynamika PKB powinna wynieść około -1,5 proc. rdr., to w szerszym horyzoncie relatywnie mocne tempo wzrostu gospodarczego powinno być atutem złotego. W tym roku gospodarka wzrośnie o nieco ponad 0,5 proc., ale w kolejnych dwóch latach dynamika PKB przyspieszy ponad 3 proc. W krótkim terminie obecna zapaść konsumpcji ma dodatkowy, z punktu widzenia waluty, pozytywny wymiar – przekonuje specjalista.
Poza tym Polska może liczyć także na bezpośrednie inwestycje zagraniczne. Sawicki uważa, że przenoszenie produkcji z dalekich państw, transformacja energetyczna i wzrost wydatków na obronność sprawią, że złoty będzie się umacniał. Zakłada, że kursy walut będą stopniowo wracać do poziomów sprzed wybuchu wojny w Ukrainie.
– Na koniec roku euro kosztować będzie mniej niż 4,50 zł. Nie liczymy na znacznie mocniejszy spadek CHF/PLN aniżeli EUR/PLN, ale spodziewamy się, że kurs franka będzie minimalnie niższy niż cena euro – zaznacza ekspert.
Jego zdaniem w najgorszej sytuacji może znaleźć się funt szterling, które reaguje na strukturalne bolączki gospodarki Wielkiej Brytanii. Sawicki wskazuje, że jego kurs "może spadać poniżej 4,90 zł".
Ile dziś kosztuje dolar, a ile euro? GUS niedługo ujawni nowe dane
Długoterminowe prognozy walutowe są wyjątkowo korzystne dla złotego, choć również i dzisiaj jego kondycja jest dobra.
W czwartek 27 kwietnia tuż przed godz. 12:00 dolar kosztuje 4,15 zł, o grosz mniej niż sześć godzin wcześniej. Euro jest wyceniane na 4,59 zł, co oznacza spadek o dwa grosze w tym samym czasie. Natomiast frank szwajcarski kosztuje dokładnie tyle samo co nad ranem (4,65 zł), a funt szterling umocnił się o jeden grosz do poziomu 5,17 zł.
Z punktu widzenia złotego kluczowe mogą okazać się jutrzejsze dane dotyczące inflacji za kwiecień 2023 r. Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikuje je o godz. 10:00.
Wzrost cen jest zdaniem analityków w tendencji spadkowej. W lutym 2023 r. inflacja w Polsce wyniosła 18,4 proc. rdr., a w marcu – 16,1 proc. rdr. Konsensus ekonomistów zakłada, że w kwietniu 2023 r. odczyt może spaść do poziomu 14,8 proc. rdr.
Czytaj także: https://innpoland.pl/193307,inflacja-w-wordach-egzamin-na-prawo-jazdy-coraz-drozszy-ceny-wystrzelily