Morawieckiemu puszczają nerwy? Obsobaczył elbląski samorząd, bo nie chce mu oddać portu
- Przedstawiciele rządu zaczęli werbalnie atakować prezydenta Elbląga. Premier zarzuca mu "rzucanie kłód pod nogi".
- Prezydent Wróblewski (wybrany w 2014 roku z list PSL) nie chce się zgodzić, by rząd praktycznie za darmo przejął port w Elblągu.
- Rząd nie pomyślał wcześniej o współpracy z samorządem Elbląga, bez którego cały przekop Mierzei Wiślanej nie ma sensu.
– Zachowanie władz Elbląga względem portu określiłbym potocznym określeniem, że jest ono jak pies ogrodnika – powiedział w poniedziałek na antenie Radia Olsztyn premier Mateusz Morawiecki. Dodał, że "miasto rzuca kłody pod nogi i nie chce współpracować".
Co tak zirytowało Morawieckiego?
Władze tego miasta nie chcą oddać rządowi kontroli nad portem. Portem należącym do samorządu. Problem z nim polega na tym, że jest za płytki i wymaga sporych inwestycji. Tylko wtedy będzie mógł obsługiwać ewentualny ruch towarowy, który mógłby docierać do Elbląga dzięki przekopowi Mierzei Wiślanej.
Problem w tym, że rząd przekopał mierzeję i zlecił wykonanie kanału żeglugowego przez Zalew Wiślany, ale nie pomyślał co dalej. Zlecenie na pogłębienie toru wodnego kończy się na kilkaset metrów przed portem w Elblągu. Rząd chciałby, żeby te koszty poniósł samorząd.
Ten zaś argumentuje, że do pogłębienia toru wodnego nie może się w żaden sposób przyczynić, bo rzeka Elbląg nie należy do samorządu, ale skarbu państwa. Spór o to, kto ma wziąć na siebie koszt pogłębienia portu i jego modernizacji trwa. Samorząd twierdzi, że powinien to zrobić rząd – m.in. dlatego, że rzeka stanowiąca dojście do portu jest według prawa "rządowa", po drugie zaś koszt potrzebny do dostosowania portu to jedynie 3 procent wartości całej inwestycji.
Rząd ma pieniądze, ale chce przejąć port
Elbląski samorząd podkreśla, że 70 mln, które trzeba na to wydać, to cały roczny budżet miasta na inwestycje. Z kolei rząd stoi na stanowisku, że samorząd powinien te pieniądze wyłożyć.
Rząd oferuje obecnie 100 mln złotych. Takimi pieniędzmi chciałby "dokapitalizować" elbląski port. W praktyce oznacza to, że rząd przejąłby nad nim kontrolę, zaś wspomniane pieniądze poszłyby na unowocześnienie portu.
Nie wiadomo natomiast co z ze wspomnianymi kilkuset metrami drogi wodnej. Zarząd portu nie mógłby zlecić ich pogłębienia, bo przekroczyłby swoje kompetencje. Negocjacje w każdym razie trwają, ale weszły w dziwną fazę. Przedstawiciele rządu zaczęli werbalnie atakować elbląskich samorządowców.
– Zachowanie takie określiłbym takim potocznym powiedzeniem psa ogrodnika. Port w Elblągu naprawdę może dzięki Mierzei Wiślanej być jednym z ważniejszych portów polskich, być numerem cztery, numerem pięć w Polsce. Portem, który będzie wspierał Elbląg i cały subregion elbląski na świat. Może być portem, jak to fachowcy mówią, feederowym, ale jednocześnie też portem, który będzie zapewniał nowe miejsca pracy – mówił premier.
– To naprawdę jest pytanie, przede wszystkim dla włodarzy miasta Elbląga, dlaczego nie chcą współpracować. Ja się bardzo temu dziwię i zachęcam, aby tworzyć nowe miejsca pracy. Dzięki Mierzei Wiślanej jest to możliwe. Rząd polski może doinwestować, tylko potrzebna jest wola współpracy – dodał Mateusz Morawiecki.
Wcześniej wiceminister aktywów państwowych Andrzej Śliwka na antenie Radia Olsztyn w ostrych słowach odniósł się do prezydenta Elbląga Witolda Wróblewskiego. Wróblewski rządzi miastem od 2014 r. Startował z listy PSL.
– Rzeczywistość wskazuje wyraźnie, że pan prezydent Wróblewski woli, żeby port służył jako parking dla tirów – stwierdził zastępca Jacka Sasina.
Czytaj także: https://innpoland.pl/188761,pochwalili-sie-ruchem-na-przekopie-2-jednostki-dziennie-w-kazda-strone