Na pokładzie Dreamlinera piła do lodu. Takiego lotu nie było od 40 lat
Dreamliner przeleciał nad biegunem północnym. Na pokładzie niecodzienny sprzęt
Dreamliner Polskich Linii Lotniczych LOT przeleciał trasą polarną. Było to możliwe dzięki decyzji Urzędu Lotnictwa Cywilnego o zmianie w części Certyfikatu Przewoźnika Lotniczego AOC (Air Operator's Certificate).
Samolot wystartował w sobotę 16 czerwca z Warszawy i poleciał do Tokio. Przy wyborze trasy polarnej czas lotu uległ skróceniu o 1,5 godziny. Dzięki temu zużyto mniej paliwa i można było zabrać większą ilość frachtu.
Jeszcze przed startem trzeba było wprowadzić zmiany we wszystkich częściach Instrukcji Operacyjnej. Poza tym rejs trasą polarną wymagał przygotowania nowych procedur i dokumentów. Dyspozytorzy lotniczy, piloci i członkowie personelu pokładowego przeszli dodatkowe szkolenia.
Poza tym trzeba było zakupić specjalny sprzęt. Na pokładzie znalazł się polarny zestaw przetrwania, a w nim m.in. kombinezony polarne dla załogi, folie termiczne NRC dla pasażerów i piła do lodu.
Jednak LOT ma bardziej ambitne plany niż loty do Japonii. – Rozszerzenie certyfikatu otwiera również możliwość uruchomienia nowych, wcześniej niedostępnych połączeń – np. bezpośrednich rejsów do Honolulu na Hawajach – przyznał rzecznik prasowy LOT Krzysztof Moczulski.
40 lat temu LOT operował na trasie polarnej
To nie pierwszy raz, kiedy samoloty polskiego przewoźnika latały trasą polarną. Rzecznik przypomniał, że samoloty LOT-u operowały na tej trasie już w latach 80. XX wieku.
– Mimo dość prymitywnego wyposażenia nawigacyjnego samolotów typu Ił–62M, dzięki wybitnemu zespołowi PLL LOT i nawigatorów, w których gronie znajdował się SP. Edward Makula, możliwe były do wykonania tzw. rejsy rybackie przewożące pracowników Dalmoru do Anchorage na Alasce – podkreślił Moczulski.
Nowy system antydronowy na Lotnisku Chopina
O polskim lotnictwie jest ostatnio głośno za sprawą incydentów z udziałem dronów. 13 maja żółty dron wielkości szybowca znalazł się w odległości około 30 metrów od samolotu podchodzącego do lądowania. Maszyna leciała do Warszawy z Poznania. Zaledwie dwa dni później załoga samolotu linii Wizz Air, lecącego z Eindhoven do Katowic, również zgłosiła niezidentyfikowany obiekt koloru żółtego. Prawdopodobnie był to dron, który znalazł się zaledwie 50 m poniżej wysokości przelotowej samolotu. Z kolei 28 maja załoga jednego z samolotów LOT–u zgłosiła obecność drona w "przestrzeni powietrznej". Do incydentu doszło około 40 km od lotniska im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Czyli stosunkowo blisko, szczególnie jak dla samolotu, jednak poza terenem i jurysdykcją lotniska.
Po tych trzech zdarzeniach została podjęta decyzja o uruchomieniu systemu antydronowego na Lotnisku Chopina w Warszawie. System ma wykrywać aktywność bezzałogowych statków powietrznych na terenie stołecznego portu lotniczego i w jego bezpośrednim otoczeniu. Zaczął działać w czerwcu 2023 r.