"Putinflacja" to wolne żarty. Tyle wyniosła inflacja bazowa, są nowe dane NBP
Inflacja bazowa w lipcu. Nowe dane NBP
W lipcu 2023 r. inflacja bazowa wyniosła 10,6 proc. rdr. – podał Nardowy Bank Polski (NBP). W czerwcu 2023 r. ten wskaźnik był na poziomie 11,1 proc. rdr.
Ze szczegółowego komunikatu banku centralnego wynika, że:
- po wyłączeniu cen administrowanych (podlegających kontroli państwa) inflacja wyniosła 9,6 proc. (wobec 10,3 proc. miesiąc wcześniej),
- po wyłączeniu cen najbardziej zmiennych wyniosła 13,7 proc. (wobec 14,4 proc. miesiąc wcześniej),
- po wyłączeniu cen żywności i energii wyniosła 10,6 proc. (wobec 11,1 proc. miesiąc wcześniej).
Ekonomiści z ING Banku Śląskiego zwracają uwagę, że faktycznie inflacja bazowa spada, ale jej udział w dezinflacji jest mały (–0,1 pp.). Poza tym inflacja bazowa spada w Polsce wolniej niż w regionie.
O wskaźniku w perspektywie długoterminowej pisze na Twitterze Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.
Inflacja bazowa zbliżona do inflacji CPI. Co z tą "putinflacją"?
Co to jest inflacja bazowa? To wskaźnik, który nie uwzględnia wzrostu cen energii, gazu i żywności. Czyli wszystkiego, co można zrzucić na pandemię, politykę klimatyczną lub Władimira Putina.
To właśnie na kształtowanie się inflacji bazowej większy wpływ mają banki centralne i rządy poszczególnych państw, ponieważ ceny np. energii czy żywności formują się głównie na rynkach światowych.
W tym kontekście warto zwrócić uwagę na najnowsze dane dotyczące ogólnego wzrostu cen, czyli inflacji CPI. W poniedziałek Główny Urząd Statystyczny (GUS) podał, że inflacja w lipcu 2023 r. wyniosła 10,8 proc. rdr. Jest więc na poziomie podobnym do inflacji bazowej.
Przez wiele miesięcy rządzący przekonywali, że za inflację w Polsce odpowiadają działania Kremla, a premier Mateusz Morawiecki wprowadził do debaty publicznej określenie "putinflacja".
Kto odpowiada za inflację? Według NBP na pewno nie NBP
Do narracji o wpływie działań Rosji na wzrost cen w Polsce włączył się także sam bank centralny. W kwietniu na siedzibie NBP zawisł baner z hasłem: "Główne przyczyny inflacji to agresja rosyjska w Ukrainie oraz pandemia i jej skutki", a "obciążanie NBP i rządu winą za wysoką inflację to narracja Kremla".
W czerwcu kampania informacyjna została wzbogacona o furgonetkę, która jeździła po ulicach Warszawy i prezentuje te same dane, co baner na siedzibie NBP. Politycy Lewicy nazwali ten pojazd "Glapobusem".
Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, w ubiegłym tygodniu na budynku NBP pojawił się kolejny baner, z którego dowiadujemy się, że to dzięki polityce banku centralnego "ceny od 4 miesięcy prawie się nie zmieniły". Zdaniem niektórych komentatorów afisz wygląda jak kampania wyborcza PiS.
Prof. Przemysław Litwiniuk, członek Rady Polityki Pieniężnej (RPP), przyznał na antenie TVN24, że przyczyny inflacji z banerów "są do wygumkowania", ponieważ już "ustępują". – Teraz powinniśmy się rozprawić z przyczynami inflacji bazowej – ocenił.