Kampania wyborcza ukryta w rachunkach za prąd. Ceny zaraz wystrzelą

Maria Glinka
24 września 2023, 09:28 • 1 minuta czytania
Ceny hurtowe prądu w Polsce są jednymi z najwyższych w Europie, a ceny detaliczne należą do jednych z najniższych. Rząd robi bowiem wszystko, żeby przed wyborami Polacy nie obwiniali go za wysokie rachunki. Zdaniem analityków przyszłym roku ceny prądu wzrosną o 80 proc.
Ceny prądu wzrosną po wyborach, bo PiS sztucznie je mrozi. Fot. Bartlomiej Magierowski/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Mamy najniższe ceny prądu w Europie? Nowe dane

W sierpniu Polska Grupa Energetyczna (PGE) wystartowała z kampanią "Stop manipulacji". W ten sposób chce przekonać Polaków, że rachunki za prąd wcale nie są wysokie.


Potwierdzają to dane Eurostatu, z których wynika, że ceny detaliczne prądu dla odbiorców domowych (taryfy G11, G12) w przeliczeniu na euro należą u nas rzeczywiście do jednych z niższych w Europie. Za kilowatogodzinę płacimy średnio 0,15 euro.

Unijny urząd wskazuje, że w połowie roku tańszą energię elektryczną zaobserwowano jedynie na Węgrzech, w Bułgarii i na Malcie. Tam ceny oscylują wokół 0,10 euro/kWh.

Problem w tym, że to właśnie w Polsce ceny hurtowe prądu są jednymi z najwyższych, co oznacza, że energia produkowana przez krajowych gigantów jest rekordowo droga.

Bartosz Derski z portalu Wysokienapięcie.pl wskazuje, że "w lipcu 1 MWh (megawatogodzina) energii elektrycznej na rynku spot (z dostawą następnego dnia) kosztowała 342 zł w Niemczech i 551 zł w Polsce". Jak podkreśla, nigdy nie było tak dużej i niekorzystnej różnicy dla Polski.

Tak rząd zamroził ceny prądu. W 2024 r. rachunki wystrzelą

Rachunki za prąd są stosunkowo korzystne dla polskich rodzin dzięki tarczy solidarnościowej, która zamroziła ceny prądu na poziomie z 2022 r. Obowiązywały limity: 2000 kWh, 2600 kWh (dla gospodarstw, w których mieszkają osoby z niepełnosprawnościami) oraz 3000 kWh (dla posiadaczy Karty Dużej Rodziny i rolników).

Po nowelizacji ustawy z 23 sierpnia 2023 r. progi po preferencyjnej zamrożonej stawce zostały podniesione odpowiednio do 3000 kWh, 3600 kWh i 4000 kWh.

Rządowy mechanizm zamrożenia cen na tych poziomach ma obowiązywać do końca tego roku. Prezes PGE Wojciech Dąbrowski przyznał niedawno, że przedłużenie tarczy solidarnościowej o kolejny rok to decyzja polityczna, a on nie jest politykiem.

Co więcej, 19 września weszło w życie rozporządzenie dotyczące 12 proc. obniżki cen prądu dla gospodarstw domowych w 2023 r. Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa przekonuje, że dzięki temu roczny rachunek spadnie o 125 zł.

Te rozwiązania kiedyś się jednak skończą. Kiedy? Adam Grzeszak pisze w tygodniku "Polityka", że prawdopodobnie po wyborach, bo mrożenie cen jest sztuczne i ma utwierdzić Polaków w przekonaniu, że PiS chroni ich domowe budżety.

Bez tego wyborczego parasola ochronnego będziemy płacić więcej. Think tank Forum Energii przewiduje, że w 2024 r. ceny prądu mogą wzrosnąć aż o 80 proc.

Przedwyborcza gra na stacjach paliw

Nie tylko z rachunków za prąd mają przed wyborami cieszyć się Polacy. W ostatnich dniach pojawia się coraz więcej wątpliwości w sprawie "cudu na Orlenie".

Mechanizm jest podobny jak w przypadku prądu. Ceny hurtowe ropy na światowych rynkach rosną, a ceny detaliczne w Polsce spadają. Jak to możliwe? Orlen, który trzęsie rynkiem paliw, obniża swoje ceny hurtowe od 26 sierpnia 2023 r. W ostatnich dniach obniżki wyhamowały, ale i tak zdążyły przenieść na stacje benzynowe.

Analitycy rynku paliw z e-petrol.pl uważają, że ostatnie obniżki cen najpopularniejszej benzyny Pb95 i oleju napędowego są "imponujące". W ubiegłym tygodniu Benzyna Pb95 potaniała o 21 groszy i kosztuje średnio 6,39 zł/l. To najniższa stawka od początku tego roku. Natomiast ceny oleju napędowego spadły o 18 groszy do poziomu 6,25 zł/l. W tym tygodniu na niektórych stacjach benzynowych za Pb95 kierowcy płacili nawet mniej niż 6 zł. W wielu miejscach można tankować za około 5,99 zł/l.

Orlen nie może pozwolić sobie ani na to, by przed wyborami ceny paliwa wzrosły, ani na to, by tego paliwa na stacjach zabrakło – przekonywał niedawno Dawid Czopek, zarządzający w Polaris FIZ, ekspert rynku paliwowego.