Zabetonowana Polska nie radzi sobie z ulewami. Rząd - wbrew paskom TVP - nikogo nie ratuje

Patrycja Wszeborowska
Samochody jadące ulicą Grochowską w Warszawie w poniedziałkową ulewę, poruszały się z prędkością 5 km/h, sunąc w głębokich na pół metra kałużach. Podtopienia, konieczność interwencji strażaków czy zalanie całych ulic – to regularny obrazek w polskich miastach podczas intensywniejszych opadów. Wbrew paskom TVP, rząd nie uratował mieszkańców stolicy, radzili sobie z tym sami. Rząd, ten i każdy poprzedni, nic w tym temacie nie zrobił.
Zalana trasa AK przy skrzyżowaniu z ul. Broniewskiego . Podtopienia po kilkudniowych, gwałtownych burzach i obfitych opadach. Fot. Dariusz Borowicz / Agencja Gazeta
TVP niestrudzenie przesuwa granicę absurdu, do którego zdążyliśmy się już przyzwyczaić i coś, co kiedyś byłoby odtrąbione na pół kraju jako kłamstwo, dziś kwitowane jest wzruszeniem ramion. TVP, wszystko jasne.

Ale wciąż jednak potrafią tak wykręcić kota ogonem, że nóż się w kieszeni otwiera. Nie, rząd nie uratował warszawiaków, ratowali się sami. Ani ten, ani żaden z poprzednich rządów, nic w tej sprawie nie zrobili. Dominuje tu "gomułkowskie", jak mówią eksperci, myślenie.

Problem Polski z wodą


W ciągu ostatnich lat na tapecie debat medialnych coraz częściej pojawia się temat lichości stanu polskiej gospodarki wodnej. Nie dość, że Polska ma jedne z najskromniejszych zasobów wodnych w Europie, to z roku na rok coraz dotkliwiej cierpi z powodu susz i podtopień. Zaś naukowcy z podkreślają, że przyszłe ekstrema pogodowe będą jeszcze bardziej ekstremalne.


– Wzrost temperatury w Polsce może powodować fale upałów i susze. Zmienia się też charakter opadów. Rzadsze pojawianie się zalegającego śniegu pogłębia deficyt wodny. Z kolei gwałtowne ulewy mogą prowadzić do powodzi i nasilenia transportu zanieczyszczeń – zauważa zespół doradczy ds. kryzysu klimatycznego działający przy PAN.

Zmniejszaniu retencji sprzyja betonowanie miast, na co wskazuje na swoim profilu na Facebooku dr Sebastian Szklarek, autor bloga Świat Wody. To właśnie z powodu nadmiernego utwardzania powierzchni wzbierają wody w rzekach i kanalizacji, które następnie powodują podtopienia czy nawet lokalne powodzie. – W niezabudowanym w miarę naturalnym terenie około 50 proc. opadu wsiąka w głębsze warstwy gleby zasilając wody podziemne, 40 proc. nawadnia płytkie warstwy gleby, powierzchnię miasta oraz roślin, z których woda trafia do atmosfery w procesach ewapotranspiracji i tylko 10 proc. spływa powierzchnią do najniżej położonych punktów terenu. W miastach natomiast, gdzie dominują uszczelnione powierzchnie, tylko 15 proc. opadu trafia do głębszych zasobów wód podziemnych, 30 proc. odparowuje - głownie z powierzchni nieprzepuszczalnych, a 55 proc. spływa ulicami i chodnikami do kanalizacji, a nią do rzek i z nimi poza obszar miasta – wyjaśnia ekspert.

Działania rządu w sprawie suszy i podtopień

Co w kwestii pustynnienia Polski robią polskie rządy? Jak wyjaśnia nam Jacek Engel, prezes fundacji Greenmind zrzeszonej w Koalicji Ratujmy Rzeki, niewiele.

Polityka wodna w Polsce leży od wielu lat i nie jest to wina tylko tego rządu, ale również wielu rządów poprzednich. Sytuacje, które powtarzają się co jakiś czas w Polsce, m.in. powodzie czy podtopienia,to wynik braku spójnej polityki wodnej państwa i stosowania anachronicznych rozwiązań technicznych – kwituje.

Podsumujmy w takim razie dotychczasowe działania państwa w kwestii retencji, począwszy od najnowszych. Gdy w zeszłym roku wszyscy - od rolników po polityków czy przeciętnych Kowalskich - odmieniali słowo „susza” przez wszystkie przypadki, rząd wystąpił z nowym pomysłem na zatrzymanie przekształcania Polski w pustynię. Ministerstwo Gospodarki Wodnej i Żeglugi Śródlądowej zapowiedziało powstanie wieloletniego programu rządowego, kosztującego 14 mld złotych, dzięki któremu powstaną zbiorniki retencyjne, stopnie wodne czy systemy melioracyjne pól i lasów.
Łąki kwietne świetnie magazynują wodę.Fot. Kamila Kotusz / Agencja Gazeta

W dokumencie „Założenia do Programu przeciwdziałania niedoborowi wody na lata 2021-2027” autorzy projektu sami przyznali, że dotychczasowe działania mające na celu opracowanie dobrego, rzetelnego planu zarządzania gospodarką wodną w Polsce, spełzły na niczym i nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.

– Powodem były niewystarczające środki finansowe przeznaczone na gospodarkę wodną, brak ciągłości w ich pozyskiwaniu oraz rozproszone kompetencje w zakresie zarządzania zasobami wodnymi – czytamy

– Dotychczas podejmowane inicjatywy i działania w zakresie retencji wodnej w większości obejmowały tylko jeden sektor lub tylko jeden rodzaj retencji wodnej. Brak spójnego dokumentu, który zapewniałby strategiczne i systemowe podejście, spowodował, że działania podejmowane przez różne podmioty nie były synergiczne – dodają autorzy publikacji.

I wymieniają: „Wojewódzkie programy małej retencji” w latach 2004-2016, 2016-2030, które zostały zrealizowane w niewielkim stopniu, program „Zwiększanie możliwości retencyjnych oraz przeciwdziałanie powodzi i suszy w ekosystemach leśnych na terenach nizinnych” w latach 2007-2015, oraz „Przeciwdziałanie skutkom odpływu wód opadowych na terenach górskich. Zwiększenie retencji i utrzymanie potoków oraz związanej z nimi infrastruktury w dobrym stanie” w latach 2007 – 2015, dzięki którym powstało łącznie 7 197 obiektów związanych z retencją i zretencjonowano 43,5 mln metrów sześciennych wody.

W spisie pojawiły się również wciąż niezakończone programy, tj. „Kompleksowy projekt adaptacji lasów i leśnictwa do zmian klimatu – mała retencja oraz przeciwdziałanie erozji wodnej na terenach nizinnych oraz górskich” z lat 2016-2022.

Tym razem ma być inaczej. Program Przeciwdziałania niedoborowi wody jest przedstawiany jako kompleksowa metoda, dzięki której Polska skutecznie zatrzyma spływającą do morza wodę i nie dopuści do podtopień czy powodzi. Czy aby na pewno?

Działania rządu w kwestii retencji

– Program Przeciwdziałania niedoborowi wody wcześniej nazywał się Programem Retencji i został przyjęty uchwałą rządu bez strategicznej oceny oddziaływania na środowisko. Tymczasem tego typu dokument zgodnie z prawem polskim i międzynarodowym powinien taką ocenę zawierać. Jednocześnie w jego załącznikach jest cała masa inwestycji, które z retencją nie mają nic wspólnego – twierdzi Jacek Engel.

Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku Programu Przeciwdziałania Skutkom Suszy. przygotowywanego przez resort ministra gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marka Gróbarczyka, a konkretnie przez Wody Polskie. Według eksperta również i ten program nie wniesie zbyt wiele pożytku dla polskiej polityki wodnej.
Minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk.Fot. Bartosz Bańka / Agencja Gazeta

– Denerwuje mnie to, że rząd albo walczy z powodziami, albo walczy z suszą, a nie zajmuje się polityką wodną państwa. Bo gdyby to robił, to zaplanowałby odpowiednie działania zarówno dla siebie, jak i samorządów, biznesu czy mieszkańców, gdyż przypadku retencjonowania wody, każdy ma coś do zrobienia – zauważa.

Jak wskazują przedstawiciele organizacji ekologicznych, ministerialne inwestycje w ramach programu to jedynie lista przestarzałych projektów hydrotechnicznych oraz pomysłów rozwoju żeglugi wielkogabarytowej, które nijak mają się do poprawy polskiej retencji.

– Rząd powinien zatrudnić fachowców, którzy dysponują najnowszą wiedzą, a nie bazują na wiedzy z lat 50-tych z epoki Gomułki. Powinien również zrewidować plany wielkich budowli hydrotechnicznych, które w wielu wypadkach niczemu nie służą, a wręcz są nawet odradzane w ekspertyzach technicznych, jak chociażby zaplanowany jeszcze przed wojną zbiornik Kąty Myscowa, który w zamyśle ma chronić ludzi w dolinie Wisłoki, a ostatniej powodzi w Jaśle nie miałby szans zapobiec – pointuje prezes Greenmind.

Jak wskazuje ekspert, kluczową decyzją powinno być również wprowadzenie zaleceń dotyczących rozszczelnienia wszelkich utwardzonych powierzchni w miastach, takich jak parkingi, jak również ogólnopolska edukacja dotycząca retencji i oszczędzania wody.

Na świecie istnieje mnóstwo sposobów na skuteczne zatrzymywanie wody. Moglibyśmy uczyć się tego na przykład od Hiszpanów, którzy potrafią zatrzymywać nawet 45 proc. wody, Szwajcarów, u których zielone dachy zajmują już ok. 30 proc. wszystkich dachów płaskich lub Duńczyków, którzy dzięki innowacyjnym pomysłom architektonicznym w miastach, takim jak rozszczelnione krawężniki, skutecznie zatrzymują wodę.