Czeska kopalnia szkodzi Polakom. "Moglibyśmy odegrać się za Turów"

Aleksandra Jaworska
Czeska kopalnia, która znajduje się po niemieckiej stronie, nie poczuwa się do odpowiedzialności za powodowane po polskiej stronie straty i nie chce dołożyć granicznym gminom do corocznych wydatków. Jak twierdzą mieszkańcy, sąsiedztwo wielkiej kopalni odkrywkowej to nie tylko problem z wodą. Jest jeszcze kurz, hałas, a nawet burze piaskowe.
Czeska kopalnia zabiera wodę polskim miejscowościom (fot. Gawalkiewicz/ZAFF/REPORTER)

Czeska kopalnia może być drugim Turowem

Kopalnia Jänschwalde należy do koncernu EPH, który kilka lat temu odkupił ją od niemieckiego Vattenfall. o odkrywka na ogromnym terenie, bo aż 80 kilometrach kwadratowych. Rocznie z Jänschwalde wydobywa się z 7,4 mln ton węgla.

Kopalnia powoduje jednak szkody i obniża poziom wód gruntowych, przez co samorządy muszą płacić więcej za uzdatnianie. Jednocześnie, jak podaje serwis Money, nie poczuwa się jednak do odpowiedzialności i nie chce dołożyć polskim gminom do corocznych wydatków.

– Według pomiarów, jakie wykonali nasi lokalni leśnicy, w 2019 roku poziom wód gruntowych spadł w niektórych miejscach o 2,5 metra – mówi w rozmowie z money.pl wójt gminy Brody Ryszard Kowalczuk.


Aby zaopatrzyć w wodę mieszkańców przygranicznych miejscowości, gminy musiałyby szybko zbudować wodociąg. Zarówno Gubin, jak i Brody próbowały dochodzić swoich praw i uzyskać od właściciela pobliskiej kopalni dopłatę do kosztów uzdatniania (rocznie ok. 100 tys. złotych). Pieniędzy jak na razie nie dostały.

– Nie mamy tyle szczęścia, co Czesi, naszą sytuacją nie interesują się władze centralne - mówi Zbigniew Barski. Zdaniem samorządowców problem Gubina i Brodów mógłby być sposobem na to, by się na Czechach odegrać. Niestety na razie nikt z tego nie korzysta.

9 kopalni w Polsce działa nielegalnie

Turów to nie jedyny powód do obaw Polaków. Aż dziewięć śląskich kopalni może bowiem działać wbrew przepisom. Proces wydawania licencji mieli pogwałcić aż trzej ministrowie środowiska, w tym obecny szef resortu klimatu i środowiska Michał Kurtyka. Organizacja Greenpeace bije na alarm i zapowiada pozwy.

"Na podstawie niezgodnej z prawem unijnym specustawy wprowadzonej w 2018 roku jednokrotnie przedłużono 16 zezwoleń na wydobycie bez konieczność dostarczenia ocen oddziaływania na środowisko oraz bez uwzględnienia stanowiska osób i samorządów bezpośrednio dotkniętych działalnością kopalni" – tłumaczy Greenpeace.

Za przedłużenie licencji o 20-25 lat odpowiedzialni są byli ministrowie środowiska Henryk Kowalczyk oraz Michał Woś. Niektóre wydał też jednak Michał Kurtyka, obecny szef ministerstwa klimatu i środowiska.
Czytaj także: Gigantyczny apartamentowiec przy parku narodowym. Władze Zakopanego w szoku