To alternatywa dla sylwestrów z fajerwerkami. Trzech Polaków stworzyło (bez)wystrzałowy biznes

Natalia Gorzelnik
Fajerwerki są głośne, nieekologiczne i trujące. Na szczęście coraz więcej osób, zamiast bezkrytycznie zachwycać się kilkunastoma minutami sylwestrowego blasku, zastanawia się nad konsekwencjami takich pokazów dla środowiska. Zwłaszcza że jest alternatywa. Katowicki startup Astranate do świetlnego show wykorzystuje... drony. Trzech pasjonatów zamierza wraz ze swoimi bezzałogowcami zamierza podbić niebo nad całą Europą.
Pokaz Astranate. Fot: archiwum własne

Biznesowa randka w ciemno

Od założycieli startupu już przy pierwszym spotkaniu czuć dobrą energię i świetne zgranie. Tym bardziej zaskakuje, że początki firmy to nie historia wieloletniej przyjaźni, która zaowocowała zbudowaniem biznesu. Powstanie Astranate to przypadek, w którym trzy, zupełnie nieznające się wcześniej osoby, wpadły na ten sam pomysł, spotkały się... i postanowiły rozpocząć współpracę.

Dronami najdłużej zajmuje się CEO Astranate, Szymon Łukasik. Bakcyla załapał już w czasie studiów. Na automatyce i robotyce na Politechnice Śląskiej uczył się o bezzałogowcach. W praktyce ich możliwości zobaczył w Alpach na wyjeździe narciarskim. Jako zapalony freestylowiec, chętnie przyglądał się ewolucjom wykonywanym na stoku przez inne ekipy. Któregoś razu zauważył, że w jednej z nich "latają" nie tylko narciarze.


– To były chłopaki ze Stanów Zjednoczonych. Nagrywali swoje ewolucje na drona z kamerką GoPro. W tamtym czasie to była zupełna nowość, która mnie niesamowicie zafascynowała. Do tego stopnia, że ściągnąłem sobie dwa Phantom’y 2 – dziś już bardzo klasyczne modele. Wtedy, żeby je zdobyć, trzeba się było trochę nakombinować, nie leżały na półce w markecie – śmieje się Szymon.
Jego bezzałogowce były w tamtym czasie unikatami na skalę województwa śląskiego i jednymi z nielicznych w Polsce. Z czasem Szymon rozwijał się w tym obszarze coraz bardziej. Dwa drony później – i po zdobyciu wszelkich niezbędnych uprawnień – założył w Katowicach swój własny ośrodek szkolenia operatorów DroneLand, który przez lata wyrobił sobie solidną renomę. Tam odszukał go Dawid.

Dawid Pałka to właściciel kilku firm w branży marketingowej i anioł biznesu. Dronami zafascynował się w czasie letnich igrzysk w Tokio. Tam bezzałogowce marki Intel rozświetlały ceremonię otwarcia. – Kiedy zobaczyłem to, co da się zrobić z rojami dronów na niebie, byłem zachwycony. Od razu wiedziałem, że to prawdziwa rewolucja. Przecież formuła fajerwerków nie zmieniała się od setek lat, przypuszczam że od czasu kiedy Chiny odkryły proch – śmieje się.
Dawid Pałka

Pokazy z użyciem dronów to też prawdziwa przyszłość. Fajerwerki trują ludzi i straszą zwierzęta, bezzałogowce pozwalają na wyeliminowanie wszystkich tych problemów. Do tego drony można kontrolować i tworzyć pokazy z narracją. Wyobraziłem sobie takie imprezy sylwestrowe i już wiedziałem, że chcę się tym zajmować.

Nie czekając długo, Dawid zaczął "googlać" temat. W ten sposób trafił na stronę Szymona. Postanowił się z nim spotkać i zorientować w branży. – Początkowo myślałem o samodzielnym biznesie, ale gdy dowiedziałem się, że Szymon myśli o tym samym i jest już na całkiem zaawansowanym etapie, zrozumiałem, że najlepiej będzie połączyć siły. Wtedy okazało się też, że Szymon zdążył już pogadać o tym z Krzyśkiem, który trafił do niego niedługo wcześniej – śmieje się Dawid.

Krzysztof Janowski to właściciel biznesów z branży eventowej, który ma bogate doświadczenie w realizacji projektów z globalnymi markami. Drony – jako zastępstwo fajerwerków – interesowały go na początku wyłącznie biznesowo. Znajomość z Szymonem zaowocowała tym, że dziś ma licencję pilota i jest operatorem własnego bezzałogowca. Do DroneLand trafił w bardzo podobny sposób jak Dawid.

– Bacznie obserwowałem branżę. Widziałem, w jakim kierunku idą widowiska. Jest coraz mniejsza społeczna akceptacja dla fajerwerków. Drony to prawdziwa innowacja, a ja zawsze lubiłem zajmować się takimi projektami. Poszperałem, poszukałem i tak trafiłem na Szymona – chodzącą encyklopedię droniarstwa. Gdy okazało się, że we trójkę z Dawidem mamy wszystkie niezbędne kompetencje do tego, żeby prowadzić ten biznes, postanowiliśmy w to wejść. "Zaklikało" niesamowicie – uśmiecha się.
Czytaj także: Dubaj steruje pogodą. Dzięki dronom "zasiewają" deszczowe chmury

Jak sterować rojem dronów?

Astranate może przeprowadzać realizacje nawet do 500 bezzałogowców, które latają zgodnie z zaprogramowaną animacją. Każdy z nich ma swoją ścieżkę i realizuje własną misję.

– Trajektorie lotów wprowadzamy w trzech współrzędnych. Posługując się ich układem, musimy dokładnie zaplanować każdą pozycję urządzenia w każdej dziesiątej części sekundy. W efekcie pozwala to projektować całą trasę konkretnego drona. Taką samą procedurę musimy przeprowadzić względem każdego statku – tłumaczy Szymon.

Prace projektowe są wspierane przez zaawansowane programy do projektowania w 3D. Na tym etapie przeprowadzane są również wirtualne wizualizacje pokazów. – To bardzo odpowiedzialne zadanie. Ścieżki muszą być zaprojektowane w taki sposób, by między żadnym z kilkuset latających w powietrzu statków nie doszło do kolizji – zaznacza szef firmy.

Projektowanie efektów powietrznych to wybieranie kompromisów pomiędzy prędkością i dokładnością, a zachowaniem bezpiecznej odległości między dronami. Mamy już na to wypracowany własny system, ale dojście do niego kosztowało nas kilkadziesiąt godzin prób.
Szymon Łukasik

Godziny prób są konieczne również później, na żywo, w miejscu pokazu. Zmieniające się warunki atmosferyczne lub geograficzne sprawiają, że całość trzeba dodatkowo dostosować pod konkretne miejsce i czas.

Ile kosztuje pokaz dronów?

– Pokaz dronów to nie jest tania ani, póki co, prosta sprawa – zastrzega Krzysztof. – Abstrahując już od tego ile pracy trzeba włożyć w przygotowanie pokazu, dochodzi jeszcze sporo trudności formalnych. Rynek fajerwerków jest już dobrze poznany. Wiadomo jak przygotowywać pokazy i jakie pozwolenia są do nich potrzebne. Drony natomiast są nowe dla wszystkich.

Astranate przeciera w tym temacie szlaki. Spółka, wraz z Urzędem Lotnictwa Cywilnego, bierze udział w opracowywaniu unijnych regulacji dotyczących pokazów świetlnych z użyciem dronów.
Z jakimi pieniędzmi trzeba się liczyć, chcąc zorganizować pokaz? Jak tłumaczy Krzysiek – to zależy. Za pokaz fajerwerków na dużej imprezie plenerowej należy zapłacić od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu czy kilkuset tysięcy złotych. Wszystko zależy od jego długości i rodzaju użytych materiałów pirotechnicznych. Podobnie w przypadku dronów trudno jest mówić o jednym cenniku.

– To już kwestia oczekiwań klienta - czy chce opowiedzieć krótszą, czy dłuższą historię, a może zależy mu wyłącznie na wyświetleniu swojego logo. Jeżeli ktoś szuka oszczędności, to podstawowy pokaz fajerwerków da się zorganizować na ten moment dużo taniej. Koszty pokazów rozpoczynają się od kilkudziesięciu tysięcy wzwyż. Wynika to z ograniczeń związanych z nakładem pracy i bezpieczeństwem, które zawsze traktujemy priorytetowo – mówi Krzysiek.
Krzysztof Janowski

Musimy zachować procedury bezpieczeństwa zarówno w ruchu powietrznym, jak i lądowym. Są one dużo bardziej restrykcyjne niż regulacje dotyczące fajerwerków, mimo że pokazy pirotechniczne, chociażby w związku z możliwością poparzenia czy pożaru, niosą ze sobą o wiele większe ryzyka. Wynika to przede wszystkim z tego, że drony to nowość, a przepisy w zakresie ich stosowania dopiero powstają.

– Drony są dość bezpiecznym narzędziem do realizacji pokazów – wtrąca Dawid. – Mają mocne zabezpieczenia - chociażby w postaci geo fence, który sprawia, że nawet gdyby operator stracił kontrolę nad urządzeniem, dron nie może wylecieć poza pewien, określony wcześniej, obszar bezpieczeństwa. Tymczasem z fajerwerkami może zdarzyć się wszystko. Po odpaleniu i wybuchu nie da się ich już kontrolować.

– Poza geo fence każdy dron ma dodatkowo przynajmniej dwa lub trzy dodatkowe zabezpieczenia, tak jak w samolotach – mówi Krzysiek. – Drony mają po kilka połączeń z bazą, nie tylko po WiFi, ale też na przykład radiowe. Nawet jeżeli jeden system zawiedzie, w zapasie jest drugi lub trzeci. Chodzi o to, że gdybyśmy stracili nad dronem kontrolę, mamy możliwość go wyłączyć. Taki "zbuntowany" dron spadnie na ziemię i się rozbije, ale w kontrolowanej przez nas przestrzeni. To dlatego pod każde miejsce i każdy pokaz prowadzone są osobne analizy ryzyka.

A co może, teoretycznie, pójść nie tak podczas pokazu dronów? – Drony latają automatycznie. One siebie nie widzą. Poza tym to tylko urządzenia. Wystarczy jakiekolwiek zakłócenie sygnału GPS i może dojść do zderzenia dwóch statków. Ich wypadnięcie ze swoich ścieżek, może spowodować kolejne zderzenia – tłumaczy.

To dlatego drony nigdy nie latają nad głowami podziwiających. Na czas pokazu zamykany jest odpowiedni teren, który jest ograniczony nie tylko do samej przestrzeni potrzebnej lotu bezzałogowców, ale ma jeszcze sporo "strefy buforowej" na wypadek nieprzewidzianych okoliczności.

Astranate

Drony, którymi lata katowicki startup to gotowe konstrukcje jednego z włoskich producentów. W przyszłości Astranate będzie chciało projektować swoje własne bezzałogowce, zaprojektowane idealnie pod ich potrzeby. Na razie spółka skupia się jednak na realizowaniu pokazów zamawianych przez coraz liczniejsze grono klientów.

– Najbliższe wydarzenie to Sylwester w Rzeszowie. Ale kolejne pokazy już niebawem. Nie mogę zdradzić jeszcze szczegółów, ale szykujemy coś niesamowitego na Walentynki – uśmiecha się Dawid.

Pokazami dronów mają się interesować duże polskie firmy. Coraz częściej zapytania docierają również zza granicy. W ubiegłym roku pokaz Astranate miał uświetniać m.in. jedną z największych konferencji startupowych w Finlandii, Slush. Niestety, z powodu COVID-19 i konieczności przeniesienia wydarzenia do formuły online, pokaz trzeba było odłożyć w czasie. Organizatorzy zapewniają jednak, że z pewnością odbędzie się w kolejnych, już post-pandemicznych, edycjach.

Astranate cały czas szuka też nowych inwestorów. – Na razie pokazami dronów zajmuje się mało kto w Europie, mamy dużą szansę wejść na pozycję lidera. Mamy największą flotę w Europie Środkowo-Wschodniej i chcemy rosnąć dalej – podkreśla Dawid.

Obecnie na pozycji lidera w tej tematyce plasuje się amerykańska firma Intel, znana m.in. z produkcji układów scalonych. Marka ma ogromne możliwości, m.in ze względu na ogólną światową rozpoznawalność, jak i zaawansowaną technologię dronów.

– Nasze widowiska wcale nie odbiegają zaawansowaniem technologicznym, ani jakością wykonania i spektakularnością, od tych, za którymi stoi Intel – przekonuje Szymon. Członkowie Astranate śmieją się, że stają do walki Dawida z Goliatem. Ale już zupełnie poważnie zapewniają, że zamierzają tę walkę wygrać.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl