Czy Orlen i Lotos zdzierają z polskich kierowców? Zarabiają dobrze, ale...
Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
Prezes Obajtek pisze na Twitterze, że woli Orlen, który – za rządów PiS – zarabia średnio 6 miliardów złotych rocznie niż Orlen, który za czasów prezesa Jacka Krawca zarabiał średnio 360 milionów złotych rocznie. Wielu użytkownikom Twittera zapaliła się czerwona lampka – przecież te zyski pochodzą z kieszeni kierowców.
Owszem, ale nie tylko. Przez ostatnie lata Orlen rozwinął się też w innych kierunkach. Od dawna na stacjach rośnie sektor tzw. pozapaliwowy – czyli mówiąc w uproszczeniu Orlen sprzedaje po prostu więcej kawy i hotdogów. Orlen inwestuje za granicą oraz w sektor energetyczny. I obecnie to energetyka odpowiada za połowę przychodów Orlenu.
Marża Lotosu i Orlenu – czy firmy zdzierają z kierowców?
Duże wzburzenie społeczne (i polityczne) budzi też ostro rosnąca marża rafineryjna Lotosu czy Orlenu. W ciągu miesiąca marża rafineryjna spółki Lotos wzrosła o 700 proc. - z poniżej pięciu do prawie 40 dolarów za baryłkę. Sprawą ma zająć się UOKiK, który zwróci się do spółki o wyjaśnienie. Lotos już wypuścił oświadczenie, w którym zaznacza, iż "od początku konfliktu na wschodzie spółka nie podjęła żadnych działań mających na celu maksymalizację marży osiąganej na przerobie ropy naftowe". A obecna marża to wynik "otoczenia makroekonomicznego, które jednakowo obowiązuje wszystkich uczestników rynku". Mocno (ale nie siedmiokrotnie) wzrosła też marża Orlenu.
- Marże modelowe liczy się w oparciu o notowania ropy i ceny paliw na rynkach europejskich. To jest pewna formuła matematyczna, która bierze pod uwagę zmienne, które nie zależą od producentów paliw w Polsce. Owszem, większa marża oznacza wyższy zarobek, ale Lotos i Orlen nie mają wpływu na to, czy rośnie cena paliw na rynkach europejskich albo na dyferencjał Brent/Ural– mówi INNPoland Grzegorz Maziak, redaktor naczelny portalu e-petrol.pl. Marże modelowe liczy się w oparciu o notowania ropy i ceny paliw na rynkach europejskich. To jest pewna funkcja matematyczna, która niewiele odnosi się do tego, co faktycznie robią Orlen czy Lotos. Ona bierze pod uwagę dwie zmienne, które od tych firm nie zależą. Owszem, większa marża oznacza wyższy zarobek, ale Lotos i Orlen nie mają wpływu na to, czy rośnie cena paliw na rynkach europejskich albo na wahania ceny ropy Ural – mówi INNPoland Grzegorz Maziak. Dodaje, że na marżę modelową znaczny wpływ mógł mieć spadek ceny ropy Ural.
Czy i o ile spadną ceny na stacjach?
Prezes Orlenu, Daniel Obajtek ostatnio zaczął ponownie udzielać się medialnie, zapowiadając spore spadek cen paliw. "Obniżamy ceny na stacjach! ON o 34 gr/l, do średniego poziomu 7,55 zł, a benzynę o 20 gr/l do średniego poziomu 6,79 zł. Działamy zdecydowanie, żeby polscy kierowcy tankowali najtańsze paliwa w Europie. W Czechach litr benzyny kosztuje w przeliczeniu 7,54 zł, a na Litwie 8,81 zł" - napisał na Twitterze.
To fakt, ceny spadają i spadać będą, ale żadna w tym zasługa Orlenu i Obajtka. Najlepiej wyjaśnił to ekonomista Piotr Kuczyński na Twitterze. "Ropa WTI od szczytu sprzed tygodnia staniała o 20 proc. (rozmowy Rosja – Ukraina, Covid w Chinach, niejasne stosunki Chiny – Rosja), a kurs USD/PLN spadł o ponad 6 proc. Czyli baryłka w złotych staniała o ponad 25 proc. Czy paliwa o tyle stanieją ( z 7 na 5,25 zł.)? Jakoś wątpię…" - napisał Piotr Kuczyński.
Faktem jest, że cena ropy w złotówkach faktycznie spadła i to znacznie. Ale to nie znaczy, że o tyle właśnie spadną ceny na stacjach. Taka sugestia jest z założenia błędna – bo koszt ropy to tylko jeden składnik ceny, którą widzimy na dystrybutorze. Wyliczenie o ile powinna spaść cena benzyny lub oleju napędowego jest niezwykle skomplikowana. Zależy m.in. od rodzaju ropy.
Ropa ropie nierówna
Orlen i Lotos kupują różne rodzaje ropy i różnie je przetwarzają. Na świecie nie ma jednego gatunku ropy naftowej. Jeszcze niedawno polskie rafinerie bazowały na surowcu z Rosji. To tzw. ropa Ural. Jej pełna nazwa to Russian Export Blend Crude Oil (REBCO). W porównaniu do innych gatunków określana jest jako średnia lub ciężka, jest gęsta i ma mało siarki. Wydobywana jest na Syberii i w okolicach górskiego łańcucha Uralu, oddzielającego (umownie) Europę od Azji. Stąd jej nazwa.
Na rynku mamy też cenioną ropę WTI. To West Texas Intermediate, zwana też Texas Light Sweet. To najwyższej jakości ropa, nie mająca odpowiednika gdzie indziej. Zawiera bardzo mało siarki i zanieczyszczeń, świetnie nadaje się do produkcji benzyny. To właśnie dzięki niej stan Teksas zawdzięcza swoje bogactwo - sam jeden uplasowałby się w pierwszej dziesiątce najpotężniejszych światowych gospodarek. Nawiasem mówiąc Teksańczycy nie polegają tylko na ropie i na potęgę stawiają instalacje fotowoltaiczne.
Jest jeszcze ropa Brent, prawdopodobnie najważniejsza dla światowej gospodarki - jej cena jest wyznacznikiem dla całego rynku ropy. Tym mianem określa się mieszankę wysysaną spod dna Morza Północnego. Sama nazwa surowca została zaczerpnięta od jednego z gatunków ptaków, które występują niedaleko pierwszej platformy, w której wydobywano tę ropę. To ropa wysokiej jakości. To i tak nie wszystko, bo mamy też ropę z krajów OPEC, a jest jest przynajmniej kilka rodzajów (Saharan Blend z Algierii), Minas z Indonezji, Basra Light z Kuwejtu czy BCF z Wenezueli etc.). Osobną kategorią jest ciężka i niezwykle gęsta ropa Orinoco Crude z Wenezueli.
Jak widać ropy na rynku jest sporo, każdy gatunek ma inną cenę. Obecnie najtańsza jest ropa z Rosji. I ona ciągle do Polski płynie – i to dosłownie. W tym tygodniu do portu w Gdańsku zawinął tankowiec z rosyjską ropą. Ponoć dla Lotosu, ponoć wcześniej zakontraktowany. Faktem jest jednak, że ropa od Putina przestaje być kupowana – na kilku ostatnich aukcjach na światowych giełdach nie kupił jej nikt i to pomimo ceny niższej o nawet 30 dolarów za baryłkę w porównaniu do innych gatunków.
Tanieje nie tylko ropa WTI, o której pisał Piotr Kuczyński. Niższe ceny ma też ropa Brent oraz z Półwyspu Arabskiego. W poniedziałek cena WTI spadła o 6,5 proc., Brent o 6,3 proc. Mowa o spadkach z notowania na notowanie. Tydzień wcześniej ropa Brent dobiła do ceny 132 dolarów za baryłkę. W stosunku do ceny obecnej (ok. 100 dolarów) oznacza to spadek o ponad 30 procent. Nawet biorąc pod uwagę ostatni poniedziałek, gdy ropa Brent kosztowała ok. 105 dolarów, mówimy o spadku ceny rzędu 25 procent.
Obniżki cen na stacjach paliw nie będą więc żadnym zaskoczeniem. Kurs dolara spadł z 4,60 na 4,30 zł – to już nie 6, ale ponad 9 proc. Faktyczna cena ropy, w przeliczeniu na złotówki spadła więc o grubo ponad 30 procent. Ale nie oznacza to, że o 30 proc. spadną ceny na stacjach.
A o ile powinny spaść?
Kalkulacja nie jest prosta. Jeszcze niedawno stosunek ceny paliwa wyprodukowanego w rafinerii do ceny na dystrybutorze wynosił mniej więcej 1:2. Czyli jeśli płaciliśmy za benzynę 5-6 zł za litr, to 2,50 – 3 zł wynosił kosz jej produkcji a drugą połowę stanowiły podatki. Obecnie – jak mówi INNPoland Grzegorz Maziak z e-petrol.pl - stosunek kosztu wyprodukowania benzyny do podatków wynosi mniej więcej 65:35. To skutek m.in. obniżenia VAT-u na paliwa. Poza tym wiele składowych ceny paliwa (np. akcyza) jest kosztem niezależnym od ceny paliwa – płaci się za litr czy tonę. W efekcie wpływ podatków na cenę gotowego paliwa w dystrybutorze spada. Rośnie za to wpływ ceny gotowego paliwa. Zagadką pozostaje za to ciągle wpływ ceny ropy na cenę gotowego paliwa prosto z rafinerii.
Czytaj także: https://innpoland.pl/176793,obajtek-dalej-chce-sprzedac-czesc-lotosu-wegrom- Tego się nie da prosto przeliczyć. Mamy różne gatunki ropy, w rafineriach robi się z nich różne produkty. Nie wiadomo ile z tego powstanie średnich a ile lekkich destylatów, ile benzyn, ile oleju napędowego. A popatrzmy jeszcze na paliwa na stacjach: one zawierają dodatki, biokomponenty, zimowe i letnie są inaczej komponowane. To wszystko wpływa na cenę – tłumaczy Grzegorz Maziak.
Dodaje, że to co się dzieje na stacjach nie jest aż tak powiązane z cenami ropy, co z notowaniami paliw na rynkach europejskich.
- To jest główny wyznacznik, który determinuje ceny hurtowe na krajowym rynku, potem trzeba uwzględnić jeszcze marżę detaliczną. A pamiętajmy że z Rosji importowaliśmy nie tylko ropę, ale i gotowego diesla – tłumaczy Maziak.
Wychodzi więc na to, że w kwestii cen paliwa musimy jednak zdać się na rynek a nie własny kalkulator, bo zbyt zależni jesteśmy nie tyle od Orlenu czy Lotosu, co od światowych notowań surowców i zamieszania z nimi związanego.