Jedna grupa szczególnie ucierpi w związku z inflacją. Były minister finansów mówi o kogo chodzi
- Najbardziej pogorszy się sytuacja finansowa Polaków podejmujących pracę zarobkową, którzy nie pobierają świadczeń socjalnych oraz nie mają dużych oszczędności
- Zwiększonej inflacji nie będzie towarzyszyć wzrost wynagrodzeń
- Polska uniknie nagłego skoku bezrobocia
Problemy finansowe Polaków
Wśród gospodarstw domowych dominują niezamożne i średniozamożne, i to właśnie dla nich nadchodzące spowolnienie gospodarki będzie najbardziej problematyczne. Taką opinię wydał były minister finansów oraz były szef Komisji Nadzoru Finansowego dr Stanisław Kluza w rozmowie z money.pl.
Powody do obaw zdecydowanie mają Polacy średniozamożni, którzy nie utrzymują się ze świadczeń socjalnych, ale przy tym nie posiadają większych oszczędności. Również oni najmocniej odczują wysoką inflację i spadającą dynamikę płac.
Kluza wskazał, że te czynniki połączone z podniesieniem cen za media czy wysokości rat kredytów wystawią ich budżety na "znaczne ryzyka makroekonomiczne".
Praca i zarobki w czasie spowolnienia
Okazuje się, że najszybciej podrożeją właśnie usługi i produkty podstawowe, a wzrost płac zbyt szybko ich nie dogoni. – To moim zdaniem jedno z największych wyzwań gospodarczych na 2023 r. – powiedział Stanisław Kluza w rozmowie z Money.
A co z poziomem bezrobocia? Według eksperta jego drastyczny skok nam nie grozi. Osób, które pojawiają się na rynku pracy, jest mniej od tych, które z niego odchodzą. Ale nie do końca jest to dobra wiadomość: choć przed wieloma osobami pojawi się ryzyko utraty pracy, większość nich ma ją zachować.
Kluza przewiduje także, że wraz ze spowolnieniem gospodarczym pojawi się zmiana w strukturze konsumpcji. Oznacza to, że nastąpi "odpływ z dóbr droższych do tych tańszych". W praktyce marki własne mogą odnotować wzrost liczby klientów, a przez to także zysków.
Czytaj także: "Obfita waloryzacja" emerytury prezesa PiS. Kaczyński już wie, ile zyska
Średnie wynagrodzenie w Polsce
W innym artykule w INNPoland pisaliśmy o tym, ile wynoszą przeciętne zarobki Polaków. Skoro średnio ta kwota wynosi 6857,89 zł brutto (4854 zł na rękę) mogłoby się wydawać, że "nie jest aż tak źle". Czy na pewno? Okazuje się, że prawdopodobnie aż dwie trzecie Polaków zarabia mniej niż wynosi ta średnia według Głównego Urzędu Statystycznego.
Jak to możliwe, skoro oficjalnie Polacy dostali też 14 proc. podwyżki? Business Insider podaje, że przede wszystkim GUS liczy zarobki w tzw. sektorze przedsiębiorstw, czyli firmach zatrudniających przynajmniej 10 osób. Nie bierze zatem pod uwagę małych firm, wyklucza też branże dotyczące administracji publicznej, edukacji, opiece zdrowotnej, pomocy społecznej. W efekcie na 17 mln pracujących GUS uwzględnia w swoich wyliczeniach tylko 6,5 mln z nich. O tym, że przeciętne wynagrodzenia Polaków są znacznie niższe od tych, które podaje GUS, specjaliści mówią już od lat.