Pluskwy zalewają klatki, sceny jak z horroru. W tym mieście "sytuacja jest dramatyczna"

Maria Glinka
07 września 2023, 06:16 • 1 minuta czytania
Południe Polski boi się legionelli, a centrum – pluskiew. Plaga niechcianych insektów grasuje po Śródmieściu i wpędza lokatorów w przerażenie. Mieszkańcy zrywają wykładziny i wzywają firmy dezynsekcyjne, które już nie wyrabiają się na zakrętach. Pracownik jednej z nich wprost przyznaje: "sytuacja w Warszawie jest dramatyczna", a radny zaangażowany w problem twierdzi, że to sceny rodem z horrorów.
Lokator opowiada, jak walczy z pluskwami. Fot. Sylwester Kluszyński, naTemat
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Znalazł pluskwy w skarpetkach. Zerwał wykładziny, wyrzucił meble

– Byłem przerażony. Bałem się, że te robale ukryły się w zakamarkach mieszkania, więc zerwałem nawet wykładziny – przyznaje w rozmowie z INNPoland.pl Maciej, który znalazł pluskwy pełzające w skarpetkach pod łóżkiem.

Do mieszkania na warszawskim Muranowie przeprowadził się z żoną w wakacje. To lokal na kredyt. – Od razu snułem czarne scenariusze – dodaje.

Pierwsza jego myśl – "panika i obrzydzenie" oraz podejrzenie, że pluskwy to darmowa pamiątka, którą zostawili poprzedni właściciele. Jednak ta teoria dość szybko upadła.

– Po poprzednich właścicielach zostały tylko rozkładany fotel i szafka. Stwierdziliśmy, że wyrzucamy te meble, bo nie wiedzieliśmy, czy pluskwy nie zagnieździły się tam już jakiś czas temu. Tym bardziej że insekta znalazłem w salonie, a nie w sypialni – relacjonuje Maciej.

Do mieszkania tylko na wdechu. Sąsiedzi już snuli teorie

Reakcja była natychmiastowa – małżeństwo od razu zadzwoniło po firmę dezynsekcyjną. – Kazali nam posprzątać mieszkanie, dodatkowo odkręciłem listwę przypodłogową, a kanapę i łóżko ustawiłem pionowo. W trakcie tego przemeblowania znalazłem kolejną pluskwę w kanapie – wskazuje.

Technik przyszedł kilka dni później, zupełnie incognito, aby sąsiedzi nie wpadli w panikę. Po sprawdzeniu mieszkania, w ramie łóżka w drugim pokoju znalazł jeszcze odchody pluskiew. – Stwierdził, że nie ma wielkiego dramatu. Jego zdaniem najprawdopodobniej przywieźliśmy pluskwy razem z firmą przeprowadzkową. Jak meble były na pace, to robaki jakoś przeszły – wyjaśnia Maciej.

Następnie pracownik firmy dezynsekcyjnej poprosił Macieja, żeby ten na około 20 minut opuścił mieszkanie. Tyle miał potrwać tzw. "zabieg".

– Powiedział, że potem mnie zawoła, żebym przyszedł przewietrzyć mieszkanie. Polecił, żebym wszedł do lokalu na wdechu i nie oddychał przez krótki czas pobytu w mieszkaniu. Ale jak wszedłem, zobaczyłem tę mgłę i poczułem, jak w środku jest parno to spanikowałem i nabrałem powietrza. Myślałem, że się uduszę. Szybko wyszedłem na klatkę i kaszlałem chyba z 15 minut – relacjonuje.

Przestraszony wizją, że insekty z jego mieszkania wtargną do innych lokali, zawiadomił administrację, która na wszelki wypadek zamówiła dezynsekcję części wspólnych. Tym razem technik nie przyszedł "w ukryciu". Widok mężczyzny z butlą na plecach wywołał dość spore poruszenie.

– Wytłumaczyłem sąsiadom, co się stało i udało się ich uspokoić, bo na początku podejrzewali, że mogą to być prusaki – przyznaje.

Jak dodaje, pozbycie się pluskiew to nie tylko ogromne nerwy, lecz także dość spory wydatek. – Zapłaciliśmy 500 zł za pierwszy zabieg. Drugi, za tę samą kwotę, trzeba przeprowadzić po 3-4 tygodniach – ujawnia nasz rozmówca.

Maciej otwarcie przyznaje, że ten incydent mocno go zaniepokoił. – Uspokoiła mnie dopiero rozmowa z technikiem, że wcale nie trzeba panikować i rozkręcać szaf – zaznacza i ze spokojem czeka na drugą dezynsekcję.

"Wyglądało to jak z horroru"

To niejedyny problem z pluskwami w Śródmieściu. O pladze insektów alarmował w sierpniu Filip Frąckowiak, radny PiS i pełnomocnik Komitetu Śródmieście w Warszawie.

– Na ul. Andersa był problem z pojedynczym mieszkaniem. Rozwinął się na klatkę schodową i cały budynek. Pluskwy przechodziły po elewacji do innych mieszkań. Widziałem to na filmach zrobionych przez mieszkańców i wyglądało to jak z horroru – podkreśla radny w rozmowie z INNPoland.pl.

Jak wskazuje, na początku lokatorzy próbowali sami rozwiązać ten problem. – Poszli do mieszkania, administratora, administracji domów komunalnych aż w końcu sprawa trafiła do dzielnicy. Nie byli usatysfakcjonowani. Moje działania zaczęły się od informacji od mieszkańców, więc po interwencji byli wdzięczni – dodaje.

Miasto odpowiedziało na interpelację radnego i zapewniło, że podejmuje działania, aby wesprzeć lokatorów.

– Miasto napisało, że nawiązano kontakt z osobami, które tam zamieszkują i przeprowadzono wstępną dezynsekcję. Rodzina osoby, która tam mieszka, zadeklarowała, że uprzątnie wnętrze, bo to było źródłem problemu. Miasto zapewniło, że wróci z kolejną dezynsekcją. Właśnie o to chodziło, żeby działać systemowo i jak widać, naciski podziałały – ocenia Frąckowiak.

Takie działania podejmuje miasto

Z informacji, które radny pozyskał od mieszkańców, wynika, że pluskwy grasują w Śródmieściu, zwłaszcza w starszych dzielnicach takich jak Muranów. – Szczyty władzy samorządowej nie są od tego, żeby pilnować, czy pluskwy chodzą po ścianach, ale gdy jest tak duży problem, to trzeba się tym zająć systemowo – wskazuje.

Zakład Gospodarowania Nieruchomościami w Dzielnicy Śródmieście (ZDN) informuje nas w komunikacie, na czym polega wspieranie mieszkańców w walce z pluskwami.

– W przypadku jeśli cały budynek znajdujący się na terenie dzielnicy Śródmieście (i wszystkie w nim lokale) należy do miasta, ZGN Śródmieście jako administrator przeprowadza dezynsekcję wszystkich części wspólnych budynku (klatki schodowe, windy etc.) i najczęściej także wszystkich lokali. Jeżeli komunalny lokal znajduje się w budynku, którym funkcjonuje wspólnota mieszkaniowa, to ona przeprowadza dezynsekcję części wspólnych nieruchomości. Natomiast do wykonania dezynsekcji w lokalach konieczna jest zgoda zamieszkujących w nich osób – podkreśla Bartosz Skorupa, główny specjalista w Dziale Kontroli Wewnętrznej i Skarg ZDN Śródmieście. Z obserwacji ZDN wynika, że "źródłem pluskiew są najczęściej lokale zamieszkałe przez najemców, którzy nie radzą sobie z codziennymi czynnościami życiowymi lub gromadzą w lokalu przedmioty, przynoszone m.in. ze śmietnika".

– Często osoby takie nie zgadzają się na dezynsekcję w zajmowanym lokalu lub nie przeprowadzają w nim prac porządkowych niezbędnych do usunięcia pluskiew. Wówczas podejmujmy współpracę z Centrum Pomocy Społecznej w celu uzyskania dla nich wsparcia i objęcia przez CPS opieką m.in. w zakresie uprzątnięcia lokalu i przeprowadzenia dezynsekcji – tłumaczy Skorupa.

W Warszawie "sytuacja jest dramatyczna"

To, jak dużym problemem dla mieszkańców Warszawy są pluskwy, potwierdza firma, która zajmuje się dezynsekcją w stolicy i jej okolicach.

– Sytuacja jest dramatyczna. Około 80 proc. zgłoszeń dotyczy pluskiew. Są takie osiedla w Warszawie, gdzie problem jest nie do wytępienia. Pluskwy rozlazły się na cały blok i przechodzą z mieszkania do mieszkania. Niektórzy z tym walczą, inni nie, a gdy zaniedbujemy ten problem, to pluskwy wędrują dalej. Po pewnym czasie cały blok może się z tym męczyć – wskazuje w rozmowie z INNPoland.pl Marek z firmy Prusator, która zajmuje się zwalczaniem insektów.

Owadów jest tak dużo, że pracownicy firmy mają ręce pełne roboty. – Klientów mamy poumawianych na tydzień do przodu. Jeździ nas trzech, mamy po 8–9 zleceń dziennie – podkreśla nasz rozmówca.

Skąd biorą się pluskwy? Obalamy mity

Wiele osób wychodzi z błędnego założenia, że pluskwy biorą się z brudu.

– Pluskwy w zasadzie nie mają nic wspólnego z brudem, choć same mogą stworzyć brud, jak jest ich więcej. Zazwyczaj jest to problem sąsiedzki – pluskwy namnażają się w jednym lokalu i przechodzą do innych. Pluskwy to stworzenia, które żywią się wyłącznie krwią, więc sprzątanie i mycie się tu nie pomoże – tłumaczy pracownik firmy.

Scenariuszy jest wiele. Pluskwy możemy przenieść razem z firmami przeprowadzkowymi, jak nasz czytelnik, ale ryzyko zwabienia niechcianych domowników stwarza też komunikacja miejska.

Źródłem nieproszonych insektów mogą być także meble ze śmietników. Decydując się na zabranie fotela czy szafki, musimy być świadomi ryzyka – nikt nie da nam gwarancji, że uchronimy się przed kolejną inwazją robactwa.

– W okresie letnim i wczesnojesiennym ludzie przywożą pamiątki z wakacji w postaci pluskiew. Często słyszę o takich niechcianych lokatorach po powrotach z gór, znad morza czy zagranicy. Jeśli od razu rozpoznamy pluskwę i zaczniemy walczyć, to nie jest źle, ale najczęściej ludzie tłumaczą sobie, że to pewnie komary czy meszki i reagują z opóźnieniem – przyznaje technik.

Jak tłumaczy, jego firma stosuje zamgławianie zimną mgłą. – Krople są o wiele mniejsze niż w przypadku tradycyjnego oprysku, dzieje się to pod dużym ciśnieniem – podkreśla.

Mieszanka używana przez techników wchodzi w każdą szczelinę – za listwy w podłodze czy elementy mebli. To środki bezpieczne dla ludzi.

– Niestety, w przypadku pluskiew najczęściej nie kończy się na jednym zabiegu, ponieważ jaja tych krwiopijców są odporne na środki do dezynsekcji. Musimy poczekać, aż całe nowe pokolenie wyjdzie na świat i po 3-4 tygodniach przeprowadzamy kolejny zabieg z użyciem innych substancji czynnych, żeby pluskwy nie uodporniły się na poprzednie – wyjaśnia pracownik.

Jak przekonuje, każda sytuacja jest inna i czasami problem ciągnie się miesiącami. – Obecność pluskiew można zauważać jeszcze do dwóch miesięcy od pierwszej dezynsekcji. Pełny sukces możemy ogłosić około 3-4 tygodnie od drugiego zabiegu – wskazuje.

Czy z mieszkania z pluskwami trzeba się wyprowadzić?

Jeśli znajdziemy w mieszkaniu pluskwy i chcemy poprosić o pomoc profesjonalistów, to powinniśmy przede wszystkim odpowiednio przygotować mieszkanie.

– Trzeba sprzątnąć i opróżnić łóżko i zapewnić dobry dostęp do niego. Warto też w miarę możliwości podsuwać meble. Ważne jest również pościąganie obrazów i zdjęć ze ścian, bo po pierwsze pluskwy lubią się tam chować, a po drugie takie rzeczy po prostu spadają od podmuchów zamgławiacza – radzi Marek z firmy Prusator.

Można także podjąć próbę zabezpieczenia się przed kolejną inwazją nieproszonych insektów. Pracownik firmy przekonuje, że zawsze radzi swoim klientom, aby uszczelnili piony grzewcze i wentylację.

– Czasami zalecam też uszczelnienie okien, jeśli klienci mają niesfornych sąsiadów hodujących pluskwy. Niektórzy już wliczyli koszty dezynsekcji do swoich kosztów stałych – przyznaje.

Niektórzy, przerażeni wizją obcowania z insektami, nie chcą mieć nic wspólnego z meblami, w których się ukryły. To także błąd, ponieważ brak obecności człowieka może utrudnić zwalczenie plagi.

– Zazwyczaj zalecamy, aby pozostać w mieszkaniach i łóżkach, w których zadomowiły się pluskwy. Jeśli mają żywiciela, to częściej wychodzą i częściej mają kontakt ze środkami do dezynsekcji – wyjaśnia nasz rozmówca.

Dzięki temu możemy szybciej pozbyć się problemu. Jednak technik przyznaje, że mnóstwo klientów jest "rozczarowanych", ponieważ liczą na efekt natychmiastowy.

– Trzeba się psychicznie nastawić, że jeśli zostaniemy w mieszkaniu, to mogą jeszcze pojawić się jakieś ugryzienia. Zdarza się też tak, że kilka dni po pierwszym zabiegu jest już spokój. Ale nie ma reguły, bo w niektórych przypadkach ugryzienia znów się pojawiają, bez względu na skalę problemu – kwituje technik.

Zgłoszenie się po pomoc profesjonalistów to absolutna konieczność, jeśli faktycznie chcemy wypędzić nieproszone insekty.

W przeciwnym razie problem może ciągnąć się latami i co gorsza – może tak rozprzestrzenić się na inne lokale, aż będzie już za późno na reakcję.