"W wózku cztery masła, a syn na czatach". Właściciele Żabek mówią nam, jak kradną Polacy

Adam Bysiek
24 października 2023, 19:34 • 1 minuta czytania
– Mam dwa sklepy na warszawskim Gocławku. Kradną tu codziennie wszyscy: młodzież, dorośli i dzieci. Ostatnio moja ukraińska pracowniczka złapała bogatego mieszkańca bloku, który miał w wózku dziecka cztery masła, a drugiego synka ustawił na czatach – opowiada nam franczyzobiorca. Nasza podróż po warszawskich Żabkach potwierdza, że wiele sklepów plajtuje pomimo wdrożenia nowoczesnych zabezpieczeń.
Kradzieże w sklepach Żabka – franczyzobiorcy opowiadają nam o stratach ARKADIUSZ ZIOLEK/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obecnie w całej Polsce działa około 9,4 tysiąca sklepów Żabka. Franczyzobiorcy z całej Polski biją na alarm, że nie są w stanie generować oczekiwanych zysków w wyniku masowych kradzieży dokonywanych przez klientów.


Na nic zabezpieczenia. "Kradną dosłownie wszyscy"

Franczyzobiorca z Wawra, z którym się spotkaliśmy, pokazuje nam nowe kamery, które zainstalował w sklepie. Opowiada też o specjalnych wykrywaczach ruchu, które zakupił za własne pieniądze. Twierdzi, że zrobił to, ponieważ bilans zysków i strat był porażający.

– Mam ten sklep w tym miejscu od dwóch i pół roku. Statystykę kradzieży prowadzę nieprzerwanie od momentu, gdy pierwszy raz złapałem za rękę złodzieja. Było to 3 dni po otwarciu. Przez te ponad 800 dni odnotowałem z pracownikami 1083 przypadki okradania naszego sklepu, to nagrania z kamer i sytuacje złapania na gorącym uczynku – wymienia.

Warszawski franczyzobiorca opowiadam nam, że każdy przypadek zgłasza policji, ale jak twierdzi – patrole nie chcą do niego już przyjeżdżać, ze względu na częstotliwość wezwań.

Obiecałem sobie, że będę każdego z tych złodziei zgłaszał, ponieważ mam prawo czuć się bezpiecznie, a państwo ma obowiązek chronić moje interesy. Pomimo że wskazuję ich placem, to są bezkarni. Policja już nawet nie przyjeżdża, więc sam do nich jeżdżę i spędzam po 2 godziny na komisariacie tygodniowo. Mam nie daleko, bo mieszkam vis a vi komisariatu. Miesięcznie moje straty to około 1000 złotych. Grzegorzfranczzobiorca Żabki z Warszawy

Pan Grzegorz opowiada, że chciał wdrożyć pomysł kolegi z Katowic, który na drzwiach swojego sklepu zawiesił kartkę z informację dla złodziei, że będzie upubliczniał ich wizerunki w sieci, ale wycofał się z tego po wizycie kierownika regionalnego.

Rozdaje jedzenie za darmo, a i tak go okradają

Zgłosiła się do mnie kobieta, która mieszka w bloku przy ul. Szpaczej 14 w Warszawie. W tym budynku swoją działalność prowadzi Żabkę franczyzobiorca, który posiada dwa takie same sklepy w odległości 250 metrów od siebie – opowiada nam pani Sylwia.

– Ten właściciel to miły, młody człowiek. Siłą rzeczy robię tu zakupy wieczorami i w niedzielę. Zatrudnia osoby zza granicy i daje im szanse na normalne życie w Polsce. Wielokrotnie widziałam, jak przychodzi tu taki młody chłopak, chyba bezdomny i pytał, czy nie zostało coś na stanie po terminie ważności. Zawsze coś mu dawał, nigdy nie wychodził z pustymi rękami. To dobry człowiek, a i tak go okradają.

Pani Sylwia pytana przez nas o to dlaczego ma takie przypuszczenia, od razu przytacza historię z minionego weekendu.

Raz jak weszłam do sklepu kupić jedynie tabletkę na ból głowy, czekałam chwilę przy pustej kasie, bo pracownik układał wody mineralne. Popatrzył na mnie, skasował lek i zapytał ze zdziwieniem, po co właściwie czekałam, skoro mogłam wziąć to i wyjść jak większość. Sylwialokatorka bloku przy ul. Szpaczej w Warszawie, klientka Żabki, czytelniczka INNPoland

Kobieta relacjonuje nam, że była w szoku, ponieważ zrozumiała wtedy, jak bardzo powszechne stało się zjawisko dokonywania kradzieży, również na nowo wybudowanym osiedlu. Tłumaczy, że spytała właściciela sklepu o skalę problemu, a ten potwierdził, że boryka się z masowymi kradzieżami w swoich dwóch sklepach na Gocławku.

W tym sklepie właściciel zainstalował monitor pokazujący obraz z kamer przy samej kasie. Dzięki takiemu rozwiązaniu ekspedientki mogą na bieżąco śledzić poczynania klientów sklepu.

Bezpłatna kawa i artykuły zza lady

Wiele sklepów Żabka w całej Polsce zdecydowało się, wbrew regulaminowi, który obowiązuje franczyzobiorców, chronić swoje pieniądze sprzedając określone artykuły zza lady. Jest tak na warszawskiej Pradze. Tu właściciel sklepu wyjaśnia nam, że nie miał innej możliwości, niż wprowadzenie wydawania najdroższych czekolad i napojów zza kasy.

To bogate osiedle, za metr płaci się tu minimum 20 tysięcy złotych, a i tak kradną. Ostatnio pan w białym kołnierzyku idąc na spacer z dziećmi, postanowił do wózka włożyć cztery masła, a syna ustawić na czatach, bo myślał, że ukradnie jeszcze kilka śmietanek 30 proc. Mariusz fanczyzobiorca, właściciel sklepu Żabka z Warszawy

Właściciel tego sklepu opowiada nam, że złapał go na gorącym uczynku. Jak mówi, złodziej stwierdził, że "od razu zapłaci i żeby nie robić problemu, bo on tylko chciał troszkę zaoszczędzić." – Człowiek ten regularnie wraca z siłowni samochodem Audi SQ8 – kończy pan Marcin.

W sieci aż roi się od wielu podobnych relacji etatowych pracowników Żabek i ich właścicieli. Gros z nich dotyczy automatów do kawy. Wiele relacji wskazuje na to, że część klientów będąc przekonanym, iż kasjer nie widzi, za co płaci się przy kasie samoobsługowej, nie nabija kawy, a później przygotowuje ją "bezpłatnie" w kawomacie.

Czytaj także: https://innpoland.pl/193778,zabka-wycofuje-kontrowersyjna-promocje-twierdzi-ze-nie-lamie-prawa

Plaga kradzieży w Polsce

Jak wynika z najnowszego raportu Komendy Głównej Polski, tylko w 2023 roku zgłoszono aż 32 tysiące kradzieży. To wynik wyższy o ponad 30 proc. względem 2022 roku. Serwis "Puls Biznesu" szacuje, że w Polsce jedynie 15 proc. kradzieży wychodzi na jaw. Tak drastyczny wzrost przestępstw tego typu, zdaniem ekspertów, spowodowany jest wysoką inflacją i wzrostem biedy w społeczeństwie.