Orlen dokonał "ważnego" odkrycia złóż gazu. Ekspert ostrzega przed jedną rzeczą

Maria Glinka
07 listopada 2023, 13:32 • 1 minuta czytania
Orlen odkrył nowe złoża gazu, które mogą poprawić bezpieczeństwo energetyczne Polski. Ekspert ws. energetyki Jakub Wiech ocenia w rozmowie z INNPoland.pl, że podwojenie wydobycia to "dość ambitny plan" i przestrzega przed nadmiernym uzależnieniem od "ryzykownego" gazu. Na drodze do skorzystania z dobrodziejstwa norweskich złóż może pojawić się przeszkoda.
Ekspert komentuje nowe odkrycie złóż gazu przez Orlen. Fot. Andrzej Iwanczuk/Reporter/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Orlen odkrył złoża gazu. "Dość ambitny plan"

Orlen kontynuuje ekspansję na szelfie norweskim. Jak poinformował koncern we wpisie na platformie X (dawniej Twitter), "spółka PGNiG Upstream Norway, wraz z partnerami koncesyjnymi, odkryła zasoby gazu szacowane na 0,8-2,6 mln m3 ekwiwalentu ropy".


– Jest to ważne odkrycie celem budowy portfela Orlenu w kontekście wydobycia ropy i gazu w okolicach Morza Północnego, a Polska orientuje się na ten kierunek. To także element budowy szerszych możliwości wydobywczych koncernu, ponieważ tak wynika ze strategii zarówno Orlenu, jak i Polski – przyznaje w rozmowie z INNPoland.pl Jakub Wiech, ekspert energetyczny i redaktor naczelny portalu Energetyka24.com.

Prezes Orlenu Daniel Obajtek przekonuje we wpisie, że nowe odkrycie w bezpośrednim sąsiedztwie Giny Krog pozwoli zwiększyć produkcję gazu i ropy w znaczącym stopniu. Jak przypomniał, płocki gigant chce "do 2030 r. zwiększyć ilość produkowanego gazu do 12 mld metrów sześciennych rocznie, z czego połowa będzie pochodzić z Norwegii".

– 12 mld metrów sześciennych gazu to ponad połowa tego, co obecnie zużywa Polska (niecałe 20 mld metrów sześciennych rocznie). Prezes Orlenu stwierdził, że ponad 50 proc. gazu, która spółka planuje wydobywać w 2030 r., ma pochodzić z Norwegii. Oznacza to de facto podwojenie możliwości wydobywczych, bo w 2022 r. Orlen wydobył z norweskich złóż 3,5 mld metrów sześciennych gazu. To dość ambitny plan – ocenia ekspert energetyczny.

Szansa na poprawę bezpieczeństwa energetycznego Polski

Po wybuchu wojny w Ukrainie Polska musiała jeszcze bardziej zdywersyfikować kierunki dostaw surowców energetycznych. W tym kontekście odkrywanie nowych złóż, a co za tym idzie, zwiększanie produkcji, ma kluczowe znaczenie.

– Odkrycie daje szanse na dodatkowe zabezpieczenie w kontekście możliwości pozyskiwania gazu w Morzu Północnym, a to jest bardzo ważny kierunek z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego Polski. Z tego rejonu pobieramy gaz poprzez gazociąg Baltic Pipe i to właśnie on jest naszym głównym źródłem zaopatrzenia w ten surowiec. Poszerzanie własnych możliwości wydobywczych przez Orlen, to tak naprawdę zapełnianie rury gazem, który możemy wykorzystywać we własnym zakresie. Dzięki temu ten może być atrakcyjniejszy cenowo i korzystniejszy dla polskiej gospodarki – podkreśla Wiech.

Nowo odkryty gaz, gdy już zostanie wydobyty, będzie z pewnością sprzedawany na giełdzie. Jednak być może skorzystają z niego też polskie firmy, co będzie mogło mieć pozytywne skutki także dla Polaków.

– Wierzę, że ten gaz przyczyni się do zabezpieczenia Polski, bo my tego surowca potrzebujemy nie tylko dla energetyki, lecz także dla przemysłu np. dla grupy Azoty, która jest największym konsumentem gazu w Polsce. Może trafi też do Anwilu, części grupy Orlen – wskazuje ekspert.

"Polska musi bezapelacyjnie odchodzić od węgla"

W kontekście nowego odkrycia kluczowa jest także technologia. "Dzięki podłączeniu platformy Gina Krog do lądowej sieci elektroenergetycznej zasilanej niemal w całości elektrycznością produkowaną w elektrowniach wodnych, produkcja ze złoża nie będzie wiązać się z dodatkowymi emisjami dwutlenku węgla" – zaznaczył Obajtek, cytowany w komunikacie prasowym Orlenu.

A to, że Polska musi w końcu odejść od węgla, jest już bezsprzeczne. Pokazał nam to nie tylko kryzysowy 2022 r., kiedy ceny tego surowca, szkodliwego dla środowiska, wystrzeliły. Świadczą o tym także zobowiązania, które Polska wzięła na siebie w ramach Unii Europejskiej (UE).

– Polska musi bezapelacyjnie odchodzić od węgla. Będziemy to robić głównie przy pomocy źródeł odnawialnych i energetyki jądrowej. Gaz jest postrzegany jako paliwo przejściowe. Jednak ostatni rok pokazał, że poleganie na gazie jest ryzykowne. Zwiększanie podaży gazu w energetyce może wywołać problemy w strukturze dostaw, a także turbulencje cenowe na rynku energii elektrycznej. Pewna ilość gazu pewnie pojawi się w energetyce, ale powinniśmy dbać o to, aby była to ilość minimalna – wskazuje Wiech.

Obecnie gaz w holenderskim hubie TTF w kontraktach na grudzień tanieje. W poniedziałek kosztował 45 euro za MWh, co oznacza spadek o 6,4 proc. Jeszcze w czerwcu kosztował niecałe 22 euro za MWh.

Dla porównania 24 lutego 2022 r., w dniu ataku Rosji na Ukrainę, notowania gazu na tej giełdzie przekraczały 128 euro za MWh, w szczytowym momencie w sierpniu 2022 r. sięgały aż 350 euro za MWh.

Orlen będzie miał problem z koncesjami?

Europejskie prawo klimatyczne wskazuje, że do 2030 r. państwa członkowskie muszą ograniczyć emisję gazów cieplarnianych o przynajmniej 55 proc. Wspólnota stawia sobie za cel osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r.

– Pytanie, jak będzie wyglądała kwestia regulacji. Norwegia ma bardziej zaawansowaną politykę energetyczną niż UE. Norwegia chce być wcześniej neutralna klimatycznie niż UE, więc mogą pojawić się problemy z pozyskiwaniem koncesji wydobywczych, ale to na razie spekulacje – kwituje Wiech.

Tak rząd marnuje potencjał OZE. Rachunki mogłyby być niższe o połowę

O tym, że musimy, ale niezbyt chcemy, inwestować w odnawialnie źródła energii, świadczy także projektowana aktualizacja Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. Jak już pisaliśmy w INNPoland.pl, z rządowego dokumentu wynika, że możemy zmarnować aż 40 proc. energii z wiatru i słońca.

Bernard Swoczyna z Fundacji Instrat przekonywał niedawno w rozmowie z INNPoland.pl, że system powinien być zaprojektowany dokładnie odwrotnie, niż wskazują plany rządu.

– Jeśli faktycznie za kilkanaście lat powstaną dwie elektrownie jądrowe i małe reaktory, a jednocześnie będziemy mieli sporo elektrowni wiatrowych i słonecznych, to w dniach z dobrą pogodą te instalacje będą ze sobą konkurować. Z ekonomicznego punktu widzenia logiczne byłoby, żeby elektrownia jądrowa zmniejszała wówczas produkcję prądu, a do sieci wpuszczana byłaby energia z wiatru i słońca. Natomiast w Polityce Energetycznej 2040 r. zostało to zaprojektowane dokładnie odwrotnie, a to tańsza, zielona energia powinna być wpuszczana do sieci w pierwszej kolejności – tłumaczył nam analityk.

Jego zdaniem mocniejszy rozwój OZE mógłby sprawić, że rachunki za prąd byłyby niższe nawet o połowę.