"Nie chcę harować" lub "niech dadzą więcej". Sprzedawcy o nowych planach na zakaz handlu w niedziele
- Partie opozycyjne, którą mogą być w stanie utworzyć nowy rząd, zapowiedziały zmiany w zakazie handlu w niedziele
- Dla niektórych pracowników obietnice dodatkowych pieniędzy czy dni wolnych są kuszące, ale nie wszyscy wierzą w ich spełnienie
- Przedstawiciele przedsiębiorców wskazują, że firmy są zadowolone, a podejmując decyzje o ewentualnych zmianach trzeba pamiętać, że "biznes potrzebuje stabilności"
Zakaz handlu w niedziele do zmiany po wyborach. "Niech dadzą coś więcej"
Zakaz handlu w niedziele od pięciu lat dość mocno dzieli Polaków.
Z badania UCE Research dla portalu wiadomoscihnadlowe.pl wynika, że przywrócenia handlu w niedziele domaga się ponad połowa obywateli (54 proc.). Zdecydowane poparcie dla likwidacji niedzielnego zakazu wyraziło 28,21 proc. ankietowanych. Natomiast 37,7 proc. uczestników badania nie chce, aby zakaz handlu w niedziele został zniesiony.
Redakcja INNPoland.pl sprawdziła, co na ten temat myślą główni zainteresowani, czyli osoby pracujące w handlu. Zdania są skrajnie różne.
– Mogę pracować w niedziele, ale na pewno nie za takie same pieniądze. Niech dadzą coś więcej – przyznaje w rozmowie z INNPoland.pl Anna, kasjerka jednej z dużych sieci handlowych w Warszawie.
– Mam nadzieję, że nic się nie zmieni. Nie chcę harować siedem dni w tygodniu – zaznacza jej koleżanka pracy Małgorzata.
– Wolne w tygodniu to żadna nagroda. Mam męża i dziecko, a niedziela to jedyny dzień, żeby wspólnie spędzić czas – kontruje Katarzyna, zatrudniona w sklepie innej, mniejszej sieciówki po drugiej stronie ulicy.
– Ja już teraz pracuje w niedzielę. W zamian za to mam dodatkowy dzień wolny w tygodniu. To dobre rozwiązanie, bo dzięki temu mogę np. pójść do lekarza lub załatwić sprawy w urzędzie – podkreśla Renata, pracownica ze spożywczaka na warszawskim Mokotowie.
– Myślę, że zamiast obowiązku powinna być możliwość. Jak ktoś chce, niech idzie stać za ladą w niedzielę, ale za większe pieniądze. Chętnych na pewno nie zabraknie – wskazuje Robert, pracownik sieci franczyzowej.
Jaki pomysł na zakaz handlu ma opozycja?
Zakaz handlu, zaostrzony przez rząd Zjednoczonej Prawicy, był jednym z wątków kampanii wyborczej. Partie opozycyjne zapowiedziały, że jeśli przejmą władzę, to zmienią zasady. Obiecywały, że to, co zaostrzyło Prawo i Sprawiedliwość (PiS), one złagodzą.
Z late poll IPSOS wynika, że to właśnie Koalicja Obywatelska (KO), Trzecia Droga (koalicja Polski 2050 i PSL) oraz Nowa Lewica mogą mieć największe szanse, aby utworzyć rząd. Wyliczenia wskazują, że koalicja tych trzech ugrupowań może liczyć na 249 mandatów w Sejmie.
Spójrzmy zatem, co proponują nam partie, które przez osiem lat grzały ławy opozycji, a teraz mogą przejąć władze i dyktować warunki.
KO chce przywrócenia niedziel handlowych. Zgodnie z zapowiedziami partii Donalda Tuska każdy pracownik ma mieć dwa wolne weekendy w miesiącu. Za pracę w te dni pracownicy mają otrzymywać dwukrotność wynagrodzenia, jakie przysługuje im w dzień roboczy.
Postulat zachęt finansowych pojawił się także na sztandarach wyborczych Nowej Lewicy. Stawka jest jednak wyższa - za pracę w niedzielę osoby zatrudnione w handlu miałyby otrzymywać 2,5–krotność wynagrodzenia. Z kolei Trzecia Droga zapowiedziała, że zawalczy o dwie niedziele handlowe w miesiącu.
Niektórzy odejdą, jeśli będą musieli pracować w niedziele
Co o tych zmianach myślą pracownicy handlu? – To niegłupie pomysły – ocenia Anna, zwolenniczka wyższego wynagrodzenia za pracę w niedziele. – Dwa razy więcej pieniędzy to już jakiś konkret, ale wątpię, żeby faktycznie się stało – dodaje.
Nieco więcej wiary w zapowiedzi polityków ma Robert, który przyznaje, że sam z chęcią pracowałby w niedzielę, jeśli mógłby mieć wolny dzień w tygodniu. Dla tych, którzy jak Małgorzata, chcą niedzielne popołudnia spędzać z rodziną argumentami nie są ani większe wynagrodzenie, ani dzień wolny.
– Praca to nie wszystko. Jak będę zmuszona pracować w niedzielę, to zrezygnuję – tłumaczy kasjerka.
"Biznes potrzebuje stabilizacji", ale właściciele muszą kalkulować
Wyborcze obietnice opozycji dotarły też przedstawicieli branży handlowej. – Na bieżąco analizujemy sytuację w handlu, która jest dynamiczna. Zależy nam przede wszystkim na tym, by prawo było równe dla wszystkich i firmy mogły działać na zasadach równej konkurencji. Biznes potrzebuje stabilizacji i przewidywalności prawa – przyznaje w komentarzu dla INNPoland.pl Renata Juszkiewicz, prezes zarządu Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (POHiD).
Jednak nie tylko to, co dzieje się na krajowym podwórku powinno w ocenie Juszkiewicz determinować decyzje dotyczące przepisów o zakazie handlu w niedziele.
– Na pewno należy wziąć pod uwagę sytuację gospodarczą, wysokie koszty prowadzenia działalności, zmianę nawyków konsumentów, zmiany dotyczące funkcjonowania naszych przedsiębiorstw, wynikające chociażby z pandemii i wojny w Ukrainie – wskazuje nam prezes POHiD.
Z innej organizacji płyną do nas sygnały, które świadczą o tym, że to firmy mogą stanąć na przeszkodzie w luzowaniu prawa. – Dla zdecydowanej większości firm zrzeszonych w Polskiej Izbie Handlu obecne przepisy dotyczące handlu w niedziele są satysfakcjonujące – przekazał redakcji INNPoland.pl Maciej Ptaszyński, prezes Polskiej Izby Handlu (PIH).
Z kolei Jakub Bińkowski, członek zarządu i dyrektor Departamentu Prawa i Legislacji w Związku Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) wskazuje w komentarzu dla redakcji INNPoland.pl, że ZPP od samego początku był przeciwnikiem wprowadzania zakazu handlu w niedziele. – Ostrzegaliśmy, że doprowadzi on do wzmocnienia pozycji międzynarodowych sieci handlowych kosztem lokalnych sklepów – i tak się właśnie stało. Liberalizacja przepisów jest więc naturalnie kierunkiem, który trzeba ocenić pozytywnie – komentuje.
Na ewentualną zmianę przepisów właściciele patrzą z perspektywy korzyści i obciążeń. – Z punktu widzenia właścicieli sklepów sytuacja, w której mogą prowadzić biznes w niedzielę – choćby pod warunkiem zapewnienia pracownikom wyższego wynagrodzenia – zawsze będzie lepsza od tej, w której są takiej możliwości pozbawieni. Trzeba założyć, że każdy indywidualnie będzie musiał skalkulować, czy otwarcie placówki w niedzielę jest z jego punktu widzenia opłacalnym pomysłem – podkreśla Bińkowski.
Jego zdaniem zakaz należy zamienić w możliwość.
– Rozwiązaniem, które my proponowaliśmy było po prostu wprowadzenie kodeksowej gwarancji dwóch wolnych niedziel w miesiącu dla każdego pracownika, niezależnie od sektora. Z jednej strony bardziej sprawiedliwie odpowiadało ono na postulaty części środowisk pracowniczych, bo obejmowało wszystkie branże, z drugiej nie zamykało żadnego sektora gospodarki w niedziele. Przedstawiona alternatywna propozycja wymagałaby konsultacji ze środowiskiem właścicieli placówek handlowych, w każdym jednak razie sądzę, że zawsze możliwość prowadzenia biznesu w niedziele pod pewnymi warunkami będzie dla nich korzystniejsza, niż absolutny i bezwzględny brak takiej możliwości – podkreśla członek zarządu ZPP.
Tak PiS zaostrzyło zakaz handlu. Małych sklepów coraz mniej
Zakaz handlu w Polsce zaczął obowiązywać w 2018 r. Na początku sklepy był otwarte tylko w pierwszą i ostatnią niedzielę każdego miesiąca oraz w dwie niedziele przed świętami Bożego Narodzenia i w jedną niedzielę przed Wielkanocą. W 2019 r. handlowa była już tylko ostatnia niedziela, a zasady dotyczące otwarcia sklepów przed świętami zostały utrzymane.
Do drastycznego zaostrzenia przepisów doszło w 2020 r., kiedy niedziel handlowych było tylko siedem. Z powodu pandemii COVID–19 rząd podjął decyzję o otwarciu sklepów 6 grudnia 2020 r., aby rozładować przedświąteczne tłumy w sklepach.
W kolejnych latach (2021 r. i 2022 r.) również mieliśmy tylko siedem okazji na niedzielne zakupy. Podobnie jest w 2023 r., a najbliższe niedziele handlowe wypadają 17 grudnia i 24 grudnia. Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, minister rozwoju i technologii Waldemar Buda zapowiedział, że termin ostatniej niedzieli handlowej w tym roku zostanie zmieniony, ponieważ w Wigilię sklepy mogą być czynne tylko do 14:00, co nie jest na rękę ani przedsiębiorcom, ani klientom.
Ograniczenia wprowadzone przed pięcioma laty miały pomóc przede wszystkim małym sklepom. Skutek jest jednak odwrotny.
Z szacunków Dun & Bradstreet dla "Rzeczpospolitej" wynika, że w ciągu pierwszego półrocza 2023 r. z rynku zniknęło prawie 2 tys. sklepów detalicznych. Liczba placówek ogólnospożywczych skurczyła się w tym czasie aż o 500.
Jeśli tak wysoki trend utrzyma się w kolejnych miesiącach, to liczba zawieszonych działalności sklepów na koniec 2023 r. będzie bliska 10 tys., co w porównaniu z końcem 2022 r. będzie stanowić wzrost o prawie 100 proc. - ocenił Tomasz Starzyk, rzecznik Dun & Bradstreet.
Sieciówki udawały pocztę. Dziurawe przepisy częściowo załatane
W rzeczywistości na zakazie handlu w niedziele zyskały te sieci handlowe, które go omijały. Do lutego 2022 r. większość sklepów "udawała" placówki pocztowe, aby obsługiwać klientów w niedziele.
Jedną z pierwszych sieci, która umożliwiła odbieranie i wysyłanie paczek w sklepach była Żabka. W ślady popularnego sklepu poszły inne (m.in. Biedronka czy Kaufland), więc zaostrzono przepisy. W efekcie placówki muszą wykazać, że co najmniej 40 proc. ich dochodów pochodzi z usług pocztowych, a jest to praktycznie niemożliwe do osiągnięcia.
W niedzielę za ladą mogą stać właściciele, ale nie zatrudnieni przez nich pracownicy. Biuro prasowe Żabki informuje nas, że większość sklepów należących do tej sieci funkcjonuje w dni objęte ograniczeniami, korzystając z wyłączenia dla przedsiębiorców działających we własnym imieniu i na własny rachunek, prowadzących sprzedaż osobiście.
Za złamanie zakazu handlu w niedziele grozi kara od 1000 zł do 100 tys. zł. Jeśli dojdzie do uporczywego naruszania przepisów to w grę wchodzi nawet kara ograniczenia wolności.
Dyskusja wokół zakazu handlu w niedziele sprowadza się de facto do balansowania między wolnościami klientów i firm a prawami pracowników.
Z jednej strony ostry zakaz handlu ogranicza wolność wyboru Polaków, a także wolność firm działających w branży handlowej. Warto także pamiętać, że obowiązuje ponad trzydzieści wyjątków od zakazu handlu w niedziele, więc trudno mówić o równości w traktowaniu podmiotów gospodarczych. Natomiast z drugiej strony pracownicy zmuszeni do pracy w niedzielę mogą czuć, że państwo zbyt mocno ingeruje w ich życie.