"Za sam przyjazd biorę 150 zł". Złota rączka zarabia 15 tys. zł, a chętnych i tak brakuje
Zbliża się 22:00. Idę do łazienki, bo przypominam sobie o skończonym praniu. Zerkam na pralkę i od razu widzę, że coś jest nie tak, a moje podejrzenia potwierdza zapalona kontrolka.
Szybko szukam w Google, co oznacza lampka i widzę to, czego bardzo nie chciałam zobaczyć: "konieczna wymiana filtra". Pralki oczywiście nie mogę otworzyć, drzwiczki się zablokowały, a całe pranie od godziny moczy się w brudnej wodzie.
W pierwszym odruchu od razu wpisuję w wyszukiwarce: "Hydraulik Warszawa teraz". Wyświetla mi się cała lista stron, ale na większości widzę komunikat, że specjalista będzie dopiero jutro rano, a ja przecież muszę iść do pracy. No i cały czas pamiętam o praniu, które chciałabym jak najszybciej wyjąć z zablokowanej pralki.
Widzę oferty "od zaraz", ale za sam przyjazd hydraulika muszę zapłacić 200 zł, za naprawdę może i drugie tyle – nie wiem, bo cennika nie ma.
"Każdy może to zrobić"
Chwila namysłu i uruchamiam plan b, wpisując na YouTube "Jak wyczyścić filtr w pralce". I zgadnijcie co, 2 godziny później stoję przy naprawionym sprzęcie. A miałam za sobą awaryjne odpompowywanie wody, wykręcanie, czyszczenie i ponowne zamontowanie filtra. Nie wiem, kiedy ostatnio byłam z siebie tak dumna.
– Wszystkie naprawy, do których przyjeżdżam, może zrobić każdy – mówi mi Walenty Kowalski, złota rączka z Łodzi – często wcale niepotrzebna jest specjalistyczna wiedza. Wystarczy ułożyć w głowie, jak to ma działać i to odtworzyć.
– Ale jak klienci wzywają, to jednak nie umieją – mówię.
Czytaj także: https://innpoland.pl/209351,pokolenie-z-chce-pracowac-fizycznie-ponad-polowa-jest-na-tak– Ja myślę, że to nie o to chodzi. Po prostu lepiej wezwać fachowca, który ma wszystkie narzędzia i zrobi to w 15-20 minut. To dużo szybsze.
15 tys. zł miesięcznie
Szybsze, ale i dużo bardziej kosztowne. Za sam przyjazd fachowca często zapłacimy od 150 zł wzwyż. Według portalu Majsteria, który łączy fachowców z osobami, które ich szukają, za podłączenie toalety czy umywalki zapłacimy od 200 do 400 zł. W przypadku grzejnika koszt może wzrosnąć nawet do 800 zł. Na naprawę cieknącej spłuczki trzeba szykować od 100 do 300 zł.
W przypadku elektryków przeciętna roboczogodzina kosztuje od 100 do 250 zł.
Kwota wydaje się naprawdę imponująca, biorąc pod uwagę, że najniższa stawka godzinowa w Polsce to obecnie 27,70 zł brutto.
– Biorę za przyjazd 150 zł. Średnio mam 5 zleceń dziennie, a to daje 750 zł za same przyjazdy. W skali miesiąca to już 15 tys. zł – wylicza Walenty Kowalski.
"Stolarz zawsze się spóźnia"
A chętnych brakuje. Fachowcy, tacy jak hydraulicy, stolarze czy elektrycy to zawody deficytowe, w których liczba ofert pracy przewyższa liczbę kandydatów. Na platformie Oferteo liczba zapytań o tych specjalistów w 2024 pobiła rekord.
Według ekspertów do końca roku 22 tys. osób zapyta o hydraulika. W roku ubiegłym było to 20,6 tys. zapytań.
W kwestii elektryków różnica jest jeszcze większa. W 2023 tych fachowców szukało 12,7 tys. osób. Jeszcze bieżący rok nie dobiegł końca, a ta liczba już została przebita. Szacuje się, że z końcem grudnia wyniesie ona 18 tys.
– Znajomi polecili mi stolarza – mówi mi Kasia, która właśnie jest w trakcie remontu – w październiku wszystko wymierzył, dostał od nas wytyczne dotyczące materiałów. Mówił, że dwa tygodnie i będziemy mieli nową kuchnię. Na początku umówiliśmy się na koniec prac w listopadzie. Mamy połowę grudnia i wiem, że jeśli wprowadzimy się do nowego mieszkania na początku przyszłego roku, to będzie sukces.
– Znajomi nie trafili z poleceniem?
– Nie, ja myślę, że on ma po prostu za dużo zleceń. Ciągle przekłada spotkania, terminy, mówi, że materiały nie doszły, ale miał je zamówić przecież kilka miesięcy temu.
– Nawet myślałem o nagraniu filmu pt. "Dlaczego stolarz zawsze się spóźnia" – śmieje się Maciej Zakrzewski, stolarz z Poznania – przy tworzeniu szafy 50 rzeczy może pójść nie tak. A to hurtownia źle odmierzy, trzeba to odesłać i znowu czekać. A to nagle uchwyt, który klient wybierze, okazuje się, że jest na magazynie w Austrii, to czekamy kolejne 3 tygodnie. Laminat pęknie.
Przestaliśmy naprawiać rzeczy
Popyt na specjalistów zajmujących się wykańczaniem domów wiąże się przede wszystkim z szybkim tempem pojawiania się kolejnych inwestycji budowlanych. Wielu zawiera stałe współprace z deweloperami, którym szczególnie zależy na szybkim odbiorze prac.
Z drugiej strony, podejście, które kiedyś bliskie było niemal każdemu "Naprawiaj, nie kupuj nowego" w czasach wysokiej konsumpcji niestety traci na popularności. Pojawienie się takich platform jak Temu przekonało nas do tego, że często nowy sprzęt możemy zamówić za grosze, nie tracąc czasu i energii na naprawę.
Stacjonarne sieciówki również zdając sobie sprawę z konkurencyjności chińskich platform, prześcigają się w bardziej okazyjnych i częstszych promocjach. Dziś mało kto myśli o naprawie czajnika czy ładowarki, gdy te się zepsują. Widać to również po z roku na rok rosnącej liczbie zamykających się różnego rodzaju warsztatów czy zakładów naprawczych.
Sami zatraciliśmy potrzebę, za którą szła umiejętność naprawiania. Po sklejeniu kilku par butów, naprawie tostera i zamontowaniu gniazdka dużo łatwiej jest podejść do kolejnego zadania i okazji do sprawdzenia się tym razem jako hydraulik czy nawet glazurnik.
A brak codziennej praktyki zaowocował tym, że do niewielkich usterek od razu wzywamy specjalistów.
Czytaj także: https://innpoland.pl/209744,pomoc-psychologiczna-w-pracy-czy-powinnismy-wymagac-jej-od-pracodawcow– Najczęściej przyjeżdżam do silikonowania brodzika, wymiany syfonu czy baterii i drobnej elektryki, czyli gniazdka, oświetlenie – wylicza Walenty Kowalski – to nie są trudne rzeczy.
– Wrzuciłem jedną reklamę jako stolarz na lokalne grupy facebookowe. Myślałem, że może dwa zlecenia jakieś się znajdą. Chciałem trochę dorobić na start, a dostałem tyle zapytań, że odkopuję się ze zleceń do dziś – mówi mi stolarz Maciej Zakrzewski.
Brakuje rąk do pracy
– Klienci są, to czemu nie ma chętnych do pracy? – pytam.
– Ja myślę, że branża trochę zaczyna się jednak zmieniać. Coraz więcej osób widzi, że to niekoniecznie po studiach można najlepiej zarobić. Ja też jestem taki nietypowy człowiek. Funkcjonuje w społeczeństwie takie powiedzenie, że "rzucił wszystko i wyjechał w Bieszczady". Ja w Bieszczady nie wyjechałem, ale zupełnie zmieniłem profesję. Od lat pracowałem w marketingu, a teraz prowadzę firmę stolarską.
– To było trudne?
– Może nawet łatwiejsze, bo mam już wiedzę, jak się zareklamować, prowadzić marketing. Coraz więcej pojawia się takich osób, które niewiele miały wspólnego ze stolarstwem. Ale dla logicznie myślącego człowieka, to fach do ogarnięcia. Stolarstwo to klocki Lego dla dużych chłopców. A jakie satysfakcjonujące jest takie zrobienie szafy...
– No dobrze, a opłacalne?
– Na 8 tys. na start można liczyć.
Cała nadzieja w przedstawicielach pokolenia Z. Według badania SW Research przeprowadzonego z inicjatywy Job Impulse, 53 proc. dwudziestokilkulatków uważa, że praca fizyczna może być atrakcyjna. To moment, kiedy przede wszystkim mogą odpocząć od ekranu. Ponad 1/3 z nich dodaje, że widoczne od razu efekty pracy przekonują.
– Nam brakuje przede wszystkim uczciwych fachowców – dodaje Walenty Kowalski – ludzi, którzy znają się na tym, co robią.
– A to tylu naciąga swoich klientów?
– Powiem szczerze, że tak. Jest popyt to i znajdą się łowcy okazji.
Czytaj także: https://innpoland.pl/209648,pokolenie-z-chce-zarabiac-2-5-mln-rocznie-powody-nie-sa-oczywiste