Z danych ZUS wynika, że firmy mogą tracić rocznie nawet 4,5 tys. zł od osoby z racji nieobecności chorobowych pracowników. Często wykorzystują oni zwolnienia L4, by nie brać urlopu lub załatwiać prywatne sprawy. Na ratunek przybywa młoda polska firma Loyalis.
Loyalis to polska firma ze Skierniewic, która powstała w 2015 roku. Będzie wizytować w domach pracowników na L4, przeprowadzać z nimi rozmowy telefoniczne i wywiady już po zakończeniu zwolnienia. Wszystko po to, by sprawdzić, czy rzeczywiście byli chorzy i ulepszyć ich leczenie.
Przez pierwszy rok działalności Loyalis budowała autorski program do monitorowania przez firmy absencji pracowników, działający na każdej przeglądarce internetowej. Firma analizuje nieobecności pracowników: historię choroby, jej postęp, podjęte działania naprawcze. Może z łatwością sprawdzić, którzy pracownicy mają tendencje do podejrzanego wykorzystywania L4, generować raporty nt. najczęstszych przyczyn nieobecności, statystyk dotyczących płci czy absencji w określonych porach roku. Na podstawie tych informacji będzie w stanie wyciągnąć wnioski i wprowadzić działania naprawcze.
Najczęściej pracownicy przedłużają sobie przez L4 urlop. Często przy okazji świąt Wielkanocnych czy Bożego Narodzenia, gdy Polacy dochodzą jeszcze do siebie. – Z naszych rozmów z pracodawcami wynika, że tak naprawdę wiedzą, kto naciąga L4, ale nie mają siły i środków by cokolwiek z tym zrobić – mówi w rozmowie z INN:Poland Kaja Mechecka, dyrektor operacyjny Loyalis.
Pracownicy produkcyjni w okresie letnim wykorzystują zwolnienia L4, by dorobić przy zbiorach owoców czy przy uprawie roli. Często znikają z firmy na trzy, cztery dni. Mają potem siedem dni na dostarczenie zwolnienia lekarskiego, co nie jest dla nich żadnym problemem. Coraz częściej powodem wykorzystywania L4 jest też stres czy konflikty w firmie. A także opieka nad dziećmi. Naciągacze często podchodzą lekceważąco do osób z firmy, które mogłyby ich skontrolować, bo pani Krysia z działu personalnego na pewno przymknie na to oko.
Choroby to też w firmach drażliwy temat. Pracownicy wstydzą się mówić o chorobach w swoim miejscu pracy. Firma ze Skierniewic chce być łącznikiem pomiędzy pracodawcą a pracownikiem. Czasem pracownik wstydzi się powiedzieć komuś z firmy, co mu dolega, zrobi to prędzej w rozmowie z kimś, kto w sposób miękki będzie umiał do niego dotrzeć.
– Nasza działalność na pierwszy rzut oka wydaje się być kontrowersyjna, ale nam nie chodzi o to, żeby pracownik pracował kiedy będzie chory, bo pracodawca chce obniżyć statystyki, tylko o to, aby stymulować dialog między pracodawcą a pracownikami – powiedział portalowi pulshr.pl Jeroen van der Weijde, prezes Loyalis.
Mają to być firmy, które zatrudniają ponad 200 pracowników. – Mniejsi przedsiębiorcy bowiem są w stanie poradzić sobie z problemem we własnym zakresie – wyjaśnia Mechecka.
Obecnie Loyalis dopina pierwsze umowy. Naturalnie, gdy nie są jeszcze podpisane, nie chce zdradzić o kogo dokładnie chodzi. Nam udało się ustalić, że chodzi o firmy produkcyjne, działające w branży spożywczej i chemicznej z Łodzi oraz z województwa mazowieckiego. – Umowy są już u prawników, to kwestia tygodni, kiedy zaczniemy z nimi współpracę – mówi Mechecka. Kolejne umowy są w fazie negocjacji. Współpraca powinna wystartować w ciągu najbliższych tygodni.
W jaki sposób będzie działać Loyalis? Pierwszy sposób to wizyty domowe u pracowników. – Nie będzie to tylko kontrola w stylu złego policjanta ZUS, bo nie każdy wykorzystuje zwolnienia niezgodnie z przeznaczeniem. Pielęgniarki zalecą pracownikowi dodatkowe badania, rehabilitant pomoże leczyć kręgosłup. Jesteśmy w stanie zorganizować lekarzy do wizyt domowych, czy wizyty w przychodniach, z którymi współpracujemy, a także dyżury lekarza w miejscu pracy, aby pracownik poufnie mógł udać się na konsultacje. Często potrzebny jest psycholog w przypadku wypalenia zawodowego. Zwolnienia L4 z racji depresji są pobierane bardzo często – tłumaczy Mechecka.
Kim są specjaliści Loyalis? – Mają doświadczenie w relacjach z pracownikami, znajomość kodeksu pracy i praw zarówno pracownika i pracodawcy gdyż będą osobami, które pomagają nawiązać dialog pomiędzy nimi. Nie trzeba mieć tu specjalnego wykształcenia. By kontrolować, trzeba mieć empatię w stosunku do pracownika, ale też wyczulenie na to, że on może chcieć nas oszukać. W głowie takiego specjalisty musi na czas zapalić się lampka ostrzegawcza. Musi mieć też wiedzę nt. kodeksu pracy, praw pracownika i pracodawcy – tłumaczy Kaja Mechecka.
Skąd Loyalis będzie wiedzieć o tym, że istnieje podejrzenie, że pracownik wykorzystuje L4 niezgodnie z przeznaczeniem? – Będziemy w stałym kontakcie z pracodawcą, osobą w dziale personalnym. Pracownik będzie miał też obowiązek poinformować, że jest na zwolnieniu, zarówno pracodawcę jak i nas – tłumaczy dyrektor operacyjny Loyalis.
Loyalis chce też przeprowadzać wywiady z pracownikami po chorobie, by sprawdzić, czy była leczona prawidłowo i co można w jej leczeniu ulepszyć, jak w przyszłości jej zapobiegać. Bo czasem przyczynami są warunki pracy, takie jak zła klimatyzacja.
Kolejną rzeczą są szkolenia, opracowane wspólnie z lekarzami, które uświadomią pracownikom, jak prowadzić zdrowy styl życia. Mogą dotyczyć zarządzania zdrowiem, ergonomii w pracy, radzenia sobie ze stresem czy rzucania palenia.
Jak Loyalis chce na tym zarabiać? Oferuje firmom abonament. Pracodawca zapłaci Loyalis 7-8 zł za każdego pracownika. W ramach abonamentu firma będzie miała dostęp do programu do monitorowania nieobecności oraz możliwość wywiadów telefonicznych z pracownikami, które przeprowadzą specjaliści Loyalis.
Pracodawca będzie płacił Loyalis za wizyty kontrolne specjalistów Loyalis u podejrzanych pracowników. Jedna ma kosztować 40 zł. Firma poniesie też koszty wizyty pielęgniarki czy lekarza - około 60-70 zł za wizytę, w zależności od umowy Loyalis z konkretną przychodnią.
Dodatkowo płatne będą też mediacje pomiędzy pracodawcą i pracownikami oraz szkolenia dla pracowników, jeśli tylko firma zgłosi taką potrzebę.
Czy ten biznes może się udać? – Oczywiście. U nas zwolnienia chorobowe są płacone od pierwszego dnia. Na Zachodzie dopiero od trzeciego czy piątego i tam jest również zapotrzebowanie na takie usługi jak nasze. Więc tym bardziej w Polsce, gdyż firmy ponoszą większe koszty w związku z absencjami – tłumaczy Mechecka.
Loyalis została założona przez Holendra Jeroena van der Weijde, który mieszka w Polsce już od 15 lat. Założył jedną z pierwszych agencji pracy tymczasowej w Polsce. Van der Weijde obserwował holenderską firmę, która wdrożyła rozwiązania sprawdzające zwolnienia chorobowe pracowników i na niej się wzorował, tworząc Loyalis.
Firmy z tej branży działają z powodzeniem w Europie od kilkunastu lat, najczęściej w Anglii czy USA. Przynoszą realne korzyści pracodawcom, a także pracownikom.