Kelly Sikkema/Unsplash

"Przyszłość żywienia", "oszczędność czasu", "idealne rozwiązanie dla zabieganych". W taki sposób reklamują się firmy oferujące nowy żywieniowy hit – posiłki w proszku. Mają one stanowić pełnowartościowe zamienniki "normalnej" żywności, które da się przygotować w parę chwil i za niewielkie pieniądze. Zachęcona przez reklamy i coraz większą liczbę znajomych paradujących z obrandowanymi shakerami, postanowiłam przeprowadzić wielki test takiego sproszkowanego cateringu.

REKLAMA

Jedzenie w proszku

Na początku muszę zaznaczyć, że jestem osobą o specjalnych wymaganiach żywieniowych. Muszę bardzo uważać na cukier (i cukry proste w ogóle) i nie każda dieta jest przeznaczona dla mnie. Dlatego zdecydowałam, że mój test będzie trwał około tygodnia. Wiedziałam, że po takim czasie będę w stanie ocenić czy czuję się dobrze, lub czy też powinnam przerwać eksperyment i wrócić do posiłków konsultowanych z dietetykiem.
Zgodnie z zaleceniami producentów, "proszkami" karmiłam się raz, góra dwa razy w ciągu dnia. A skoro mają to być "dania dla zabieganych", wybrałam śniadanie i obiad, czyli te posiłki, na przygotowanie których najczęściej nie mam czasu. Do wielkiego testu zaprosiłam trzy najpopularniejsze firmy. Próbki swojej oferty – co należy zaznaczyć: z dużym entuzjazmem względem całego projektu – wysłały mi: Supersonic Food, Huel i YFood.

Supersonic

Swój tydzień z posiłkami w proszku rozpoczęłam od Supersonic. To polsko-brytyjska spółka działająca w segmencie foodtech, która – zgodnie z zapewnieniami producenta – tworzy pełnowartościowe, zrównoważone posiłki oraz funkcjonalne napoje bazujące w 100 proc. na naturalnych składnikach. Produkty są dostępne w 14 europejskich krajach, w Polsce - poza sprzedażą w sieci - można je zakupić m.in. do Carrefour BIO i sieciach klubów fitness oraz siłowni - Calypso.
Supersonic bazuje na czterech rodzajach białka pochodzenia roślinnego: grochu, ryżu, dyni i konopi. Źródłem węglowodanów i błonnika są płatki owsiane i siemię lniane. Całość jest uzupełniona m.in. o superfoods, ekstrakty roślinne i fitoskładniki. Co wyróżnia ją od innych producentów, to dostarczanie płynnych (a przez to lepiej wchłanialnych) bioestrów kwasów tłuszczowych Omega 3-6-9.
Sekretem Supersonic ma być również Novel Food (tzw. nowa żywność) – certyfikowany szczep drożdży Yarrowia Lipolytica, który ma posiadać szereg cennych właściwości immunomodulujących (poprawiających działanie układu odpornościowego - przyp. red.), prebiotycznych (pobudzających rozwój prawidłowej flory jelit - przyp.red.) i antyoksydacyjnych (służących m.in. do przeciwdziałania starzeniu - przyp. red.)
W zestawie do testowania firma przesłała mi Food Powder, czyli posiłek do szybkiego przygotowania; Beauty Isotonic – czyli proszek do dosypywania do wody, Brain Coffee – kawę wspierająca pracę mózgu, która ma poprawiać zdolności poznawcze, polepszać pamięć i skupienie; oraz Calm Cacao, które ma eliminować problemy z bezsennością i poprawiać jakość snu. Do tego dostałam SUPERSONIC Omega 3-6-9, czyli roślinne kwasy tłuszczowe w płynnej postaci pozyskane z lnu i konopi.
logo
Dzień rozpoczęłam od najbardziej interesującego mnie produktu: filiżanki, a właściwie kubeczka "mózgowej kawy". Na pierwszy rzut oka to typowa rozpuszczalna w proszku z dodatkiem kakao i aromatu czekoladowego. Ma być jednak uzbrojona w wiele dodatkowych, korzystnych dla zdrowia substancji (o bardzo trudnych nazwach). Zgodnie z zaleceniem producenta, dodałam dwie łyżeczki do gorącego mleka (można też do wody), a następnie zamieszałam. Potem znowu, jeszcze raz i kolejny. Aby dojść do zalecanej konsystencji "całkowitego rozpuszczenia" trzeba sie naprawdę ostro namachać! Po około minucie ostrego wiosłowania postanowiłam sobie odpuścić i pić z grudkami.
W smaku spodziewałam się caffe mocha i naprawdę mocno się rozczarowałam. Produkt jest trochę gorzki, trochę słony i nie przypomina w ogóle kawy. Aby przebrnąć przez pierwsze łyki, musiałam jak mantrę powtarzać sobie w w głowie "L-teaina–cholina–L-treonian magnezu–niacyna" i wyobrażać sobie jak zbawiennie działają na mój mózg. Cały kubek męczyłam prawie godzinę, na koniec całość zgęstniała i zaczęła przypominać kaszę mannę (nie cierpię!). Wtedy się poddałam.
Do kolejnego posiłku - Food Powder - przez doświadczenia z kawą zbierałam się bardzo długo. Po wsypaniu do szejera dwóch miarek proszku i dolaniu saszetki z tłuszczem, otrzymujemy koktajl o dość dziwnym smaku (trochę jak surowe ciasto), który na szczęście – chociaż nie rewelacyjny – jest zdecydowanie bardziej znośny. Przed rozpoczęciem testów firma uprzedziła mnie, że ich produkt – przez to że naturalny – smakuje dość specyficznie i trzeba dać mu chwilę. I to szczera prawda. Nie jest pysznie, ale myślę że do szejka naprawdę mogłabym się przyzwyczaić.
Produktem, który wywarł na mnie natomiast najbardziej pozytywne wrażenie i który zostanie ze mną pewnie dłużej po jest Calm Cacao. To wzbogacone o dodatkowe składniki "kakałko", które ma łagodzić napięcie, wyciszać i pomagać z zaśnięciem. Testowałam kilka razy i faktycznie, zasypia się po tym jakby lepiej. Plus bardzo dobrze na zakończenie pełnego stresu dnia robi rytuał robienia sobie wieczornej, gorącej mikstury.

HUEL

Huel to brytyjska marka dostarczająca produkt, który – zgodnie z zapewniami producenta – może być stosowany jako kompletny zamiennik tradycyjnego posiłku. Ma zawierać wszystkie składniki odżywcze w odpowiednich proporcjach i być czymś w rodzaju "ludzkiego paliwa" (co ma z resztą w nazwie: Human Fuel). Huel ma sprawić, że zdrowe żywienie stanie się łatwiejsze, wygodniejsze i szybsze. Produkty są dostępne wyłącznie przez stronę internetową i tylko w większych ilościach (minimalne zamówienie 2 torby) co ma przekładać się na niższą cenę.
Do testowania przesłano mi (zgodnie z prośbą) Huel Black Edition. To seria o obniżonej zawartości węglowodanów oraz niskiej zawartości cukru i soli. Zgodnie z zapewnieniami producenta, produkty są bogate w fitoskładniki i oferują "alternatywne proporcje makroskładników" w stosunku 17:40:40:3 (węglowodany, białka, tłuszcze, błonnik) oraz wszystkie z 26 niezbędnych witamin i składników mineralnych.
W przesłanym zestawie dostałam trzy smaki proszków Huel Black Edition (waniliowy, truskawkowy i słony karmel), Huel Hot & Savoury Mac & Cheeze – ciepły posiłek do pogryzienia, podobnie jak proszek bogaty w witaminy i mikroelementy, dwa shakery (do proszku i do ciepłego posiłku) oraz koszulkę.
logo
Testowanie rozpoczęłam od proszku. Na pierwszy ogień wzięłam smak określany jako najpopularniejszy, czyli wanilię. Po wsypaniu do shakera odpowiedniej ilości zaczęłam nim trząść, a pożądaną konsystencję udało się osiągnąć dość szybko. Pro tip – najpierw trzeba wlać płyn, dopiero później dodać proszek. Inaczej będą tworzyły się grudki (doszłam do tego metodą prób i błędów, potem sprawdziłam, że takie jest zalecenie producenta...). Smak? Mocne 6/10. Nie jest źle, ale nie jest też na tyle dobrze, żeby myśleć o piciu kolejnej porcji z ekscytacją.
Smaczniej robi się, gdy zamiast wody – co jest zalecaną formą spożywania Huela – nalejemy mleka. W taki sposób sprawdzałam smak słony karmel. Mleko nadaje pewnej miękkości i sytości, do tego zdecydowanie podbija smak mieszanki. W takiej formule shake smakuje nie dość, że bardzo dobrze, to jeszcze – w moim przypadku – zaspokaja psychologiczną potrzebę poczucia, że jednak coś zjadłam.
Produktem, który zachwycił mnie najbardziej, był Mac & Cheeze. Głównie dlatego, że byłam już po 3 dniach fundowania sobie proszków i byłam przeszczęśliwa, że w końcu dostałam coś o stałej konsystencji. Od razu zastrzeżenie – jeżeli spodziewacie się w smaku czegoś równie pysznego (dla mnie) jak tradycyjne, tryskające glutaminianem sodu dania instant, to trochę się rozczarujecie. Smaku jest w tym zdecydowanie mniej, pewnie niejedna osoba uzna, że przed zjedzeniem trzeba to doprawiać. Dla mnie było jednak ważne, że danie jest ciepłe i można je gryźć. Po tym kątem - poezja!

YFood

To kolejna marka z Niemiec, która oferuje – zgodnie z informacją od producenta – innowacyjne, kompletne oraz pełnowartościowe produkty w formie gotowych napojów i proszków do samodzielnego przygotowania. W składzie ma m.in. mleko krowie i pochodzące z niego białko, co ma podnosić walory smakowe posiłku i ułatwiać wchłanianie rozpuszczalnych w tłuszczu witamin (firma oferuje alternatywy dla wegan). Produkty nie zawierają laktozy ani glutenu. Do tego mają w składzie zdrowe oleje roślinne, błonnik owsiany i 26 witamin i minerałów. Porcja ma pokrywać około 25 proc. dziennego zapotrzebowania na makroelementy przeciętnej dorosłej osoby.
Firma przesłała mi zestawy degustacyjny posiłków w 6 smakach i shaker. Co mogę powiedzieć od razu: YFood jest prze–pysz–ny. W smaku kokosa zakochałam się absolutnie i od pierwszego łyku (nasuwał skojarzenie z relaksem na gorącej plaży, pomimo chłodnego dnia), chociaż całkiem niezłe były również Smooth Vanilia i Happy Banana. Pozostałymi smakami podzieliłam się z bliskimi i opinie były równie pozytywne. YFood jest na tyle smaczny, że z przyjemnością myśli się o kolejnym shake’u.
logo
Poza posiłkami w proszku, firma oferuje również batony i gotowe napoje. O ich smaku się nie wypowiem, bo nie próbowałam. Rozejrzałam się jednak za opiniami internautów i trafiłam na stronę … YFood, gdzie na równi z komentarzami pozytywnymi, znajdziemy też te negatywne. Rzecz (niestety) niespotykana, by firma nie kasowała ich ze swojej witryny. W mojej opinii jest to działanie bardzo na plus, pokazujące szacunek do wszystkich klientów – również tych niezadowolonych. Co może być w przypadku YFooda dość kłopotliwe, to dostawa. Na paczkę z posiłkami trzeba czekać od 3-5 dni roboczych.

Ocena składu posiłków w proszku

Eksplorując temat posiłków w proszku, postanowiłam skonsultować się z dietetykiem klinicznym. Poprosiłam o ekspercki komentarz w sprawie oceny składów posiłków trzech testowanych przeze mnie firm.
– W żadnym z produktów nie doszukałem się niczego strasznego. Ich składy są OK, albo nawet OK z plusem – powiedział mi Baszar El-Helou z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Składy są starannie dobrane, zawierają białko z urozmaiconych źródeł, tłuszcze odpowiedniej jakości, jest dodatek błonnika, zestawy witamin i składników mineralnych. Nie ma tam rażąco niezdrowych substancji, większość składników jest uzasadniona. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to potencjalny wpływ na glikemię.
Jak tłumaczył ekspert, przez to, w jakiej są formie, produkty mogą mieć wyższy indeks glikemiczny. – Wartość ta nie jest co prawda podana na żadnym z opakowań (Huel i YFood piszą o IG na stronie - przyp.red), jednak siłą rzeczy – mając źródła cukrów prostych i złożonych, chociażby w postaci skrobi, przetworzone tak, że nadają się do błyskawicznego rozrabiania w zimnej wodzie, to można się spodziewać wyższego indeksu glikemicznego – przekonywał.
– Szczególnie radziłbym uważać osobom z cukrzycą, insulinoopornością lub hipoglikemią reaktywną. Nawet jeżeli cukrów prostych nie ma w składach aż tak wiele, ich formuła wskazuje na to, że mogą sprawiać kłopoty u osób obciążonych. Uwagę trzeba zwracać nie tylko na sam cukier, ale również na jego zamienniki – takie jak maltodekstryna w YFoodzie, albo organiczny cukier kokosowy i mąkę z tapioki, czyli praktycznie czystą skrobię w Huelu. W Supersonic z kolei na drugim miejscu mamy płatki owsiane w postaci mączki, która też w dużej mierze składa się ze skrobi.
Dietetyk podkreślał, że w każdym produkcie można znaleźć jednocześnie ciekawe połączenia i atrakcyjne substancje. – W Supersonic świetne jest to, że ma bardzo zróżnicowane źródła roślinnych białek, co wpływa na ich lepszą wchłanialność. Do tego jest sporo niestandardowych składników, jak zioła, ekstrakty, drożdże nieaktywne. W Huelu również znalazłem ciekawe połączenia komplementarnych białek – ryżu i grochu – co zwiększa wartościowość tego zestawu. W YFoodzie mamy z kolei białka mleczne, które również mogą być dla niektórych osób bardzo korzystne. W moim odczuciu w wyborze opierałbym się przede wszystkim na osobistych preferencjach i indywidualnych ocenach.
Dietetyk zaznaczył jednocześnie, że co do zasady, zwolennikiem takiego żywienia nie jest. – Z punktu widzenia kalkulacji wartości odżywczej to jest tam wszystko to, czego nam potrzeba. Jednak odżywianie to coś więcej niż tylko mieszanka składników odżywczych – podkreślił.

Posiłki w proszku – czy warto?

– Nie da się jednoznacznie określić, czy takie produkty są dobre, czy złe – tłumaczył dietetyk. – Wszystko zależy od tego jak często i w jakich sytuacjach je stosujemy.
Baszar El Helou

Wyobrażam sobie, że taki shake to coś dobrego dla osób, które w określone dni po prostu nie mają czasu, żeby sobie przygotować jedzenie do pracy, a nie darzą zbytnim zaufaniem posiłków od “Pana Kanapki”. Ważne jednak, by taka osoba zjadła w domu normalne śniadanie i normalną kolację. Oraz aby traktowała to jako wyjątkowe uzupełnienie żywienia. Stosowanie zamienników posiłków nigdy nie powinno być również naszym stałym zwyczajem.

– Co mnie jednak niepokoi, to sposób, w jaki tego rodzaju produkty są reklamowane przez ich producentów – kontynuuje ekspert. – Nazywają te produkty pełnowartościowym posiłkiem, jednak w rzeczywistości tu mamy do czynienia z preparatem. Czymś, co przez swoją formę, traci wiele z wartości, jakie niesie za sobą żywność. Mam na myśli na przykład otoczkę, z jaką wiąże się spożywanie posiłku. Spotkanie z ludźmi, odczuwanie przyjemności ze smaku. Nie wspominając nawet o tym, że takie preparaty, nawet naszpikowane substancjami odżywczymi, są przez nasz organizm inaczej metabolizowane niż prawdziwy posiłek.
Jak tłumaczy ekspert, współczesna dietetyka odchodzi od postrzegania posiłków wyłącznie w kategoriach składników odżywczych. – Nie jesteśmy maszynami, do których wystarczy wlać paliwo, by działały – zaznacza.
Baszar El Helou

Kiedyś dietetyka analizowała poszczególne składniki odżywcze, ich ilości i proporcje. Składniki bioaktywne były badane pojedynczo. Tymczasem nowe badania wskazują na to, że żywność ma zdecydowanie szersze działanie wtedy, gdy określone substancje występują wspólnie.

Zbiórka odpowiedniej mieszanki izolowanych białek, tłuszczów i węglowodanów – nawet jeżeli dorzucimy wybrane antyoksydanty – będzie miała inny wpływ na organizm, niż gdybyśmy zjedli je w postaci pełnowartościowego produktu.

Dietetyk zwraca uwagę również na zwykłą radość z jedzenia. – Czynnikiem, który znacznie zwiększa satysfakcję z posiłku, jest urozmaicona konsystencja. Gdy mamy w daniu coś miękkiego, coś chrupiącego, oraz coś, co wymaga żucia – niezależnie od wartości odżywczych – odczuwamy po prostu większą przyjemność. Wypicie wszystkich tych składników naraz pozbawia nas tych doznań, bez względu na to, jak smaczny ten posiłek w płynie mógłby być.

Moje odczucia po stosowaniu

Po tygodniu odżywiania się posiłkami w proszku mogę powiedzieć jedno – to zdecydowanie nie dla mnie. Mimo że jestem idealnym, marketingowym targetem dla ich producentów – żyję w pośpiechu, nie mam czasu na gotowanie, niedojadam albo jem w pośpiechu przed komputerem – to po stosowaniu diety proszkowej przez tydzień czułam się po prostu źle. A po całym dniu wracałam do domu i dosłownie rzucałam się na jedzenie. Mój organizm funkcjonował w stanie nieustannego poczucia głodu, a przeważnie średnie walory smakowe szejków sprawiały, że straciłam jeden z ważniejszych dla mnie czynników – radość z jedzenia.
Na co dzień korzystam z tzw. pudełek z obniżonym IG. Po tygodniu zamiany posiłków na proszki nie dość, że czułam się o wiele bardziej zmęczona i rozdrażniona, to popołudniowe zajadanie braku obiadu odbiło się na mojej wadze. Swoimi odczuciami podzieliłam się z Baszarem El-Helou z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Nie był zaskoczony, słysząc o moim poczuciu nieustannego wygłodzenia.
– Na poczucie sytości wpływa wiele różnych czynników. Jednym z nich jest czas. Z reguły sygnał dotyczący tego, że się najadłem trafia do mózgu około 20 minut od rozpoczęcia posiłku. To dlatego od dawna, w zaleceniach zdrowego odżywiania, mówi się o tym, żeby jeść wolno – tłumaczył.
Jak przekonywał, to jak długo czujemy się nasyceni, wynika również z tego, jak długo dany posiłek zalega w żołądku. – Przykładowo białko, które wymaga najwięcej czasu na trawienie, zalega w naszym żołądku najdłużej. Jednak czas ten jest uzależniony również do jego postaci. Jeżeli mamy do czynienia z przetworzonymi izolatami białka, to potrzeba ich trawienia jest mniejsza i to też będzie skracało poczucie sytości po posiłku.
– Wszystkie oceniane preparaty miały w swoim składzie błonnik, który trochę spowalnia ten proces, ale sama wersja płynna sprawia, że i tak poczucie sytości będzie krócej trwało – mówił Baszar El-Helou.
Kolejnym sygnałem dotyczącym poczucia sytości jest rozciągnięcie ścian żołądka po osiągnięciu odpowiedniej objętości posiłku. – W momencie, gdy mamy posiłek o ograniczonej objętości, np. wyliczoną objętość płynu, może być go zwyczajnie za mało. W efekcie nawet jeżeli kaloryczność będzie odpowiednia, możemy mieć wrażenie że posiłek był za mały. Dlatego w regularnym odżywianiu tak ważne są warzywa, które mają sporą objętość i niską kaloryczność. Dzięki temu można osiągnąć efekt rozciągnięcia ścian żołądka i przez to uczucie sytości przy mniejszej liczbie przyjętych kalorii – zaznacza.
Jak tłumaczy dietetyk, brak poczucia sytości może doprowadzić do przytycia. – Jeżeli te produkty komuś wystarczają i czuje się syty do następnego posiłku, to wszystko jest ok. Gorzej, jeżeli dana osoba nie będzie się czuła najedzona. Może przez to podjadać, albo nakładać sobie później zdecydowanie większe porcje zapominając, że przyjęte preparaty są energetycznie równoważne do pełnego posiłku. Fundując sobie tym sposobem dodatkowe kalorie może się to zakończyć przybraniem na wadze, chociaż to sprawa bardzo indywidualna.

Zadowolony klient

Gdyby o polecenie któregoś z zestawów poprosiła mnie osoba z podobnymi wymaganiami żywieniowymi jak ja, to na podstawie własnych doświadczeń (pomimo zapewnień producentów, że jest OK) – powiedziałabym stanowcze nie. Dla rzetelności testu po tygodniu przekazałam jednak próbki bardzo aktywnej koleżance, której równie często zdarza się zapominać o jedzeniu, a która co do zasady może jeść wszystko. Była zachwycona. Pozwolę sobie przytoczyć jej wypowiedź w całości.

Udało mi się po niecałym tygodniu osiągnąć uczucie nasycenia i lekkości na żołądku, które pozostawało na dość długo (około pół dnia). Nie zaobserwowałam wzrostu energii czy jej spadku z biegiem czasu. Określiłabym mianem bardzo dobrego samopoczucia po jedzeniu – w sam raz, czyli zaspokoił głód/posiłek na długo bez efektu ciężkości. Po kilku dniach poprawiło się również wypróżnianie – pewnie ze względu na błonnik. Co najlepsze, kompletnie przestałam podjadać między posiłkami, a wcześniej było to u mnie nagminne.

Na pewno przekonałam się do tego typu posiłków, bo widzę różnicę na treningach i mam nadzieję że moja większa wydajność to zasługa m.in. tego jedzonka (albo pamiętania o nim).

Podsumowując, czy będę polecać jedzenie w proszku? Odpowiedź brzmi - to zależy komu. Jeżeli ma to być alternatywa dla zjedzonego w pośpiechu cheeseburgera lub kebaba, to mimo wszystkich wad, wypada zdecydowanie lepiej. Gdyby nie to, że w sprawach żywienia naprawdę muszę uważać i od razu czuję, gdy coś mi nie służy, kontynuowałabym ten eksperyment znacznie dłużej, bo formuła szejków jest bardzo wygodna.
Jeśli chodzi o punkty w różnych kategoriach to:
  • Smak: 1. YFood (pycha); 2. Huel (mąka i woda, z mlekiem dużo lepiej); 3. Supersonic (po prostu substancje odżywcze).
  • Cena: 1. YFood: 8,82 za posiłek, 7,50 w subsyrypcji; 2. Supersonic 9,30 za posiłek, 8,60 w subskrypcji (cena zmniejsza się przy zamówieniu większej liczby paczek); 3. Huel: 9,80 za posiłek, 8,82 w subskrypcji (cena zmniejsza się przy zamówieniu większej liczby paczek).
  • Różnorodnośc produktów: 1. Huel (wysoka nota za ciepłe posiłki); 2. Supersonic (nota za kakałko, cenię sobie również płynne tluszcze); 3. YFood (w propozycjach jedynie podstawowe produkty).
  • Dostępność: 1. Supersonic (kupimy w sklepiej stacjonarnym); 2. Huel; 3.YFood.
  • Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl