Branża IT nie jest tak złota, jak ją malują. Młodzi programiści intensywnie szukają pracy, ale często odbijają się od drzwi. Powód? Firmy chcą najlepszych i wymagają portfolio. Odpowiedzią na to wyzwanie może być INVO Academy, w której użytkownicy uczą się na własnych błędach. O tej nowej i taniej metodzie szkolenia, a także o zarobkach i cieniach IT rozmawiamy z Jakubem Pankiem, CEO Invo Technologies.
Reklama.
Reklama.
Maria Glinka, INNPoland.pl: Czy każdy może zostać programistą?
Jakub Panek, CEO Invo Tenchnologies: Moim zdaniem nie i nie wszystkim powinno się obiecywać taką pracę. Każdy może się sprawdzić, ale nie każdy może zostać programistą.
Dlaczego?
Najważniejszą cechą jest chęć i umiejętność rozwiązywania problemów, a tego nie uczą na kursach. Programiści muszą mieć zdolność podchodzenia do problemów z różnych stron. Na tym głównie polega ich praca, kodowanie to tylko jej mały fragment.
Co jeszcze jest potrzebne, żeby zostać programistą?
Trzeba mieć bardzo dużo czasu, żeby w ogóle wejść w tę branżę. Poza tym – dyscyplina, bo nie każdy jest w stanie uczyć się programowania po 2-4 godziny dziennie przez kilka miesięcy. Trzeba też ustrukturyzować plan nauki, bo wiele osób biernie przegląda kursy, a nauka na tym nie polega.
Chodzi o to, żeby spróbować zrobić coś samodzielnie. Gdy pojawi się problem, to rozwiązujemy go sami przy użyciu materiałów edukacyjnych i w ten sposób efektywnie uczymy się na konkretnym projekcie.
Dużo poświęceń, a i tak nie ma pewności, że znajdzie się praca w IT.
Bardzo dużo ludzi chce się wbić do IT. Wiele osób myśli, że nauka programowania jest prosta i ślepo wierzy, że wystarczy kilkumiesięczny bootcamp za kilkanaście tysięcy, żeby dostać pracę. A przekonanie, że każdy może być "programistą za 15k" jest błędne.
To ile zarabia się na początku kariery w IT?
Widełki kształtują się od 5 do 7 tys. zł na rękę. Później przedział wzrasta w zależności od stażu kandydata i tego, jakie zrealizował projekty. Następnie wchodzi na poziom około 12 tys. zł, a po 4-5 latach pracy są to zarobki na poziomie 20 tys. zł.
Jednak programowanie to bardzo złożona dyscyplina, która wymaga wielu umiejętności, a o tym nie informują ani szkoły, ani bootcampy. Testowo uruchomiliśmy ogłoszenie na stanowisko juniorskie i przez dwa tygodnie zgłosiło się 1,4 tys. kandydatów. Wśród nich były perełki, ale 90 proc. nie miała wystarczających umiejętności, by ich zatrudnić.
Dlaczego?
Nie mają ani doświadczenia, ani portfolio. Nie pomaga też kryzys – firmy inwestują mniej, co przekłada się na obcięcie liczby projektów. W rezultacie mniej zatrudniają i szukają tylko tych najlepszych. Mamy dziesiątki tysięcy ludzi w Polsce, którzy nie mogą znaleźć pracy w IT, bo nie mają odpowiednich umiejętności i nie wiedzą, jak się sprzedać i że muszą mieć portfolio.
Kogo dotyczy ten problem? Młodych po studiach?
Niekoniecznie. Przedział wiekowy to 25–35 lat. Wśród nich są kierowcy autobusów czy pasjonaci kierunków humanistycznych np. filozofii, którzy chcą się przebranżowić. Niektórzy bawią się w programowanie kilka lat, ale potrzebują wsparcia. Oczywiście są też studenci.
Czyli nawet bardziej dojrzałych nie przeraża wizja wejścia do branży IT.
Muszą tylko pamiętać, że najbardziej ceniona umiejętność to dostosować się do zmian. Jeśli chcą być np. programistami front end, to muszą mieć kompetencje bazowe, które później pozwolą na naukę zupełnie nowych rzeczy. Ta nauka musi być stała, muszą szybko adaptować się do zmieniającego się rynku. Wtedy będą mogli przebierać w ofertach.
Dlaczego firmy oczekują, że świeżo upieczeni absolwenci będą posiadali wiedzę praktyczną?
Bo wyszkolenie osób na wczesnym etapie jest bardzo drogie. To wymaga czasu seniorów, czyli programistów z kilku lub kilkunastoletnim stażem, którzy mogą wziąć taką osobę pod swoje skrzydła, rozdzielać zadania i przekazywać dobre praktyki.
To jest drogie, więc firmy podnoszą poprzeczkę na etapie rekrutacji. Do tego muszą dostosować się świeżo upieczeni absolwenci, inaczej nie znajdą pracy. Poza tym takie osoby nie zarabiają dla firmy, bo nikt nie wrzuci ich od razu w projekt i nie zleci pracy z klientem.
Czego jeszcze boją się firmy?
Głównie tego, że jak już wyszkolą takiego juniora, to jego wartość na rynku pracy wzrośnie do takiego stopnia, że odejdzie do innej firmy. W związku z tym kandydaci powinni być świadomi, że przychodząc do firmy, muszą już mieć umiejętności, które są wymagane.
A na razie nie są świadomi i ślepo wysyłają CV?
Dokładnie, 99 proc. CV nie pasuje do kompetencji, których firma szuka przy danym projekcie. Niektórzy pewnie nie czytają ogłoszeń, a inni są po prostu zmęczeni szukaniem pracy przez kilka miesięcy.
Czyli nie takie złote to IT, jak się o nim mówi. Że praca czeka.
Jest zapotrzebowanie na programistów, którzy rozwiązują bardzo konkretne, specjalistyczne problemy. Takich osób nie jest dużo, obecnie brakuje ich około 600 tys. w samej Europie. Ci programiści, którzy wchodzą na rynek, nie potrafią rozwiązać takich problemów – będą w stanie to zrobić za kilka lat, jak zdobędą umiejętności. To jest ta bańka IT, że "jak umiem cokolwiek, to będą chcieli mnie zatrudnić", ale tak to nie wygląda.
I pomysłem na uzupełnienie luki między edukacją a pierwszą pracą ma być INVO Academy?
Tak. Od samego początku, naszym celem było stworzenie lepszej metody nauki programowania. Znacznie efektywniejszej, uczącej umiejętności, którą kandydat będzie wykorzystywał w przyszłej pracy. Chcemy, żeby ludzie z całego świata mogli zdobywać praktyczne umiejętności programistyczne, rozwiązując problemy i kodując prawdziwe projekty.
W jaki sposób?
Zbudowaliśmy symulator pracy dla początkujących programistów. Nauka na naszej platformie odbywa się wyłącznie przezkodowanie prawdziwych projektów i popełnianie realnych błędów.
Nasi doświadczeni programiści dają uczestnikom INVO Academy "Code Review", czyli sprawdzenie projektu jak na kartkówce. Patrzymy, jakie błędy w kodzie popełnił uczestnik i przekazujemy feedback, co należy poprawić. W całym procesie bardzo mocno wykorzystujemy AI, które sprawdza kod pod kątem dobrych praktyk, których uczymy.
Czego uczą się uczestnicy akademii?
Użytkownicy tworzą konkretne projekty, mogą zbudować aplikację Spotify, Netflixa lub Reddita. Otrzymują od nas materiały edukacyjne, starter code, listę materiałów graficznych, czyli cały design i stylistykę. Dostają instrukcję i brief, czyli krótki, punktowy opis, co należy zrobić w projekcie, aby został zaliczony.
Uczestnik rozpoczyna projekt, koduje jego poszczególne elementy, a gdy ma problem, to może poprosić mentorów o pomoc i zadać nam konkretne pytanie korzystając z chatu, więc cały czas ma wsparcie w nauce. Gdy zakoduje projekt, przekazuje go do sprawdzenia i otrzymuje od nas "Code Review".
Co w takim trybie nauki jest najistotniejsze?
Personalizacja. Chodzi o to, żeby osoby, które chcą wejść do branży IT, nie musiały płacić dziesiątek tysięcy za bootcampy, tylko żeby mogły uczyć się tego, czego chcą, w swoim tempie.
Cała nauka bazuje na budowaniu prawdziwych projektów. Żeby zbudować taką aplikację jak Spotify, musimy najpierw zakodować 11 mini projektów, które następnie łączymy w jeden duży projekt. Każdy projekt zawiera kilkanaście lekcji, każda z nich uczy nas nowej umiejętności. Jest to efektywniejsze niż bierne oglądanie kursów, bo uczestnik sięga po materiały edukacyjne wtedy, kiedy zetknął się z jakimś problemem do rozwiązania. Dokładnie jak w prawdziwej pracy.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Ile czasu użytkownik czeka na "Code Review"?
W ciągu około 3–4 godzin powinien otrzymać raport ze wskazówkami, co ma poprawić.
Czy do każdego uczestnika jest przypisany jeden mentor?
Nie ma takiej potrzeby. Aktualnie na platformie uczy się ponad 5 tys. osób, więc byłoby to niemożliwe. Mamy kilku mentorów, którzy zajmują się sprawdzaniem projektów i pomagają uczestnikom.
Czy INVO Academy jest płatna?
Pierwszych lekcji można uczyć się zupełnie za darmo. Kolejne, bardziej zaawansowane projekty, są płatne.
Ile kosztują?
Abonament kosztuje około 30 dolarów miesięcznie i jest elastyczny. Dla porównania za szkołę programowania trzeba zapłacić dziesiątki tysięcy. W tych szkołach kandydat musi zapłacić z góry, czasami zaciąga kredyt.
To na czym polega ta elastyczność?
Jeśli użytkownik uzna, że nauczył się już wszystkiego, na czym mu zależało, to nie wykupuje kolejnych lekcji. Uczy się tyle, ile potrzebuje. Aż uzna, że posiada już wystarczające portfolio, które może pokazać rekruterom.
Planujecie jeszcze obniżyć koszty akademii?
Dążymy do tego, żeby nauka programowania była jak najtańsza, a z każdym miesiącem będziemy jeszcze bliżej tego celu.
A co po skończeniu takiego kursu? Wystawiacie jakieś zaświadczenie, że użytkownik brał udział w INVO Academy?
Nie wystarczy napisać w CV, że się coś zrobiło. Trzeba pokazać to pracodawcy na przykładzie projektów. Wszystkie projekty, które zakoduje uczestnik, automatycznie trafiają do jego portfolio na platformie i może udostępnić je rekruterom. Dzięki temu firmy mogą zobaczyć nie tylko konkretne projekty czy sprawdzić jakość kodu, lecz także historię nauki kandydata. To jest właśnie najfajniejsze, bo pracodawcy zwracają największą uwagę na portfolio.
Dlaczego to jest takie istotne?
Zadaniem rekrutera jest sprawdzenie, czy kandydat poradzi sobie z zadaniami, które otrzyma w pracy. Jeżeli widzi, że taka osoba zbudowała świetną aplikację, to ma pewność, że potrafi to zrobić. Staramy się więc edukować, aby kandydaci posiadali portfolio na najwyższym poziomie. Bez tego nie mają szans na zdobycie pracy.
Czy najlepsi uczestnicy mają szanse na zatrudnienie w waszej firmie?
Tak. Zatrudniliśmy już trzy osoby. Obecnie zajmują się m.in. rozbudową akademii. To dowód na to, że ta metoda nauki działa.
Czy jakiś absolwent waszej akademii znalazł pracę w renomowanej firmie?
Zatrudniliśmy największe talenty, ale nie mamy jeszcze informacji od innych uczestników, bo INVO Academy działa dopiero od dwóch miesięcy. Ale jestem pewny, że kandydat, który zbuduje kilkanaście projektów ma już wiedzę, aby pracować w świetnych firmach międzynarodowych.