Dramatu nie będzie. Ale tankujący diesla jeszcze długo będą na przegranej pozycji
- 5 lutego zacznie obowiązywać unijne embargo na rosyjskiego diesla
- Eksperci wskazują, że nie dojdzie do skoku cenowego
- Olej napędowy może podrożeć, ale nieznacznie
- Mimo tego kierowcy diesla i tak jeszcze długo będą płacili więcej niż osoby tankujące benzynę
Koniec diesla z Rosji
Unia Europejska coraz mocniej odcina się od rosyjskich surowców energetycznych. 5 grudnia 2022 r. zaczęło obowiązywać embargo na rosyjską ropę naftową sprowadzaną drogą morską, co stanowi około 2/3 całego importu.
Kolejne ważne zmiany dopiero przed nami. Już 5 lutego 2023 r., wchodzi w życie unijne embargo na rafineryjne produkty ropopochodne z Rosji. W tym na olej napędowy.
– Według Eurostatu unijne gospodarki w 2022 r. były uzależnione od importu produktów ropopochodnych w ponad 60 proc. Udział Rosji w imporcie paliw ropopochodnych w UE spadł w październiku 2022 r. poniżej 10 proc., jednak embargo pozostaje wyzwaniem dla wielu sektorów – przyznaje w rozmowie z INNPoland.pl Maciej Miniszewski, starszy doradca zespołu energii i klimatu w Polskim Instytucie Ekonomicznym (PIE).
Podwyżka, ale nie skokowa
Odważne decyzje instytucji mogą przełożyć się na ceny. Zapytaliśmy ekspertów, co kierowcy zobaczą na stacjach benzynowych po weekendzie.
– Jeśli chodzi o perspektywy dla polskich cen stacyjnych, to jest lepiej, niż początkowo wyglądała sytuacja. Początkowo można było obawiać się dużego skoku cen. Teraz widać, że to ryzyko zupełnie się zmniejszyło – przekonuje w rozmowie z INNPoland.pl Jakub Bogucki, analityk rynku paliw portalu e–petrol.pl.
Dlaczego tym razem ceny nie zareagują radykalnym skokiem? Splot kilku czynników sprawił, że kierowcy mogą być względnie spokojni. – Dywersyfikacja jest faktem – diesel na polskich stacjach w znacznie mniejszym stopniu jest rosyjski. Dodatkowo sytuacja makroekonomiczna i spadki pomagają rynkowi dieslowskiemu – dodaje ekspert.
Podobne prognozy opublikowały Polska Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego (POPiHN) oraz Polska Izba Paliw Płynnych (PIPP). "Obecnie nie ma podstaw, by w najbliższych tygodniach spodziewać się poważnych zaburzeń rynkowych czy też gwałtownych wzrostów cen" – czytamy w ich oficjalnym stanowisku.
Już wcześniej importowaliśmy mniej z Rosji
Miniszewski podkreśla, że Polska jest w mniejszym stopniu uzależniona od importu paliw niż inne państwa UE. Z danych POPiHN wynika, że "udział importu oleju napędowego w konsumpcji w pierwszych trzech kwartałach 2022 r. wyniósł około 30 proc., a dla UE w całym 2022 r. był około dwukrotnie większy, jak wskazuje Eurostat".
– Dodatkowo, rośnie produkcja "diesla" w Polsce – według GUS w ubiegłym roku wzrosła o prawie 5 proc. do 14,3 mln ton – wskazuje ekspert PIE, Maciej Miniszewski.
Jego zdaniem to, co zobaczymy na stacjach benzynowych, zależy także od czynników zewnętrznych. Jak wskazuje, mamy do czynienia z "gwałtownym wzrostem marży w amerykańskich rafineriach". Wynika to z przerw i nieplanowanych wcześniej napraw.
– Różnica w cenie paliw i ropy naftowej w styczniu była trzy razy większa niż średnio w latach 2015–2022. Wraz z niskimi zapasami oleju napędowego w USA, które są 20 proc. poniżej normy, oznacza to wyższe koszty dostaw do Europy – tłumaczy Miniszewski.
Jednak dodaje, że obniżka cen paliw może sprawić, że zwiększą się "kwoty eksportowe Chin na 2023 r. o połowę, co może zachęcić przedsiębiorstwa do większego przerobu ropy na eksport".
– W efekcie zwiększanie globalnej podaży paliw pozytywnie wpłynie na stabilizację cen na rynkach. Analiza całości sytuacji w sektorze paliwowo–energetycznym nie wskazuje na wysokie prawdopodobieństwo znacznego wzrostu cen paliw na stacjach w Polsce – ocenia analityk PIE.
Ile będzie kosztował olej napędowy?
Koszty nie powinny nadwyrężyć portfeli kierowców.
Na przyszły tydzień spodziewamy się cen z przedziału 7,57–7,70 zł/l dla oleju napędowego. To niespecjalnie daleko od obecnej średniej ogólnopolskiej (7,65 zł/l). Tę ważną zmianę przejdziemy raczej bezboleśnie i tak chyba pozostanie przez pewien czas, bo nic nie wskazuje na to, że diesla mogłoby zabraknąć
Jego zdaniem sytuacja cenowa jest stabilna. – Na niektórych stacjach może nawet pojawić się perspektywa lekkiej korekty w dół – dodaje.
Wnioski? Nie warto łapać w pośpiechu za kluczyki i pędzić na stację benzynową. Jeśli jednak kierowcy chcą zaoszczędzić kilka groszy na litrze, to powinni rozważyć tankowanie w najbliższym czasie.
Przed paniką przestrzegają producenci. "Apelujemy do kierowców o wyważone i racjonalne podejście. Branża paliwowa podjęła szereg działań, aby nowe sankcje nie były odczuwalne przez naszych klientów" – czytamy w komunikacie POPiHN i PIPP.
Oddalamy się od 10 zł, a nawet od 8 zł. Ale kierowcy diesla i tak przegrywają
Jeszcze niedawno w przestrzeni medialnej pojawiały się informacje, że ceny oleju napędowego mogą przekroczyć psychologiczną barierę 10 zł/l. Jednak eksperci uważają, że to nie wchodzi w grę.
– 10 zł/l na pylonach to absolutnie nierealny scenariusz. Jeszcze kilkanaście dni przy wyższych cenach na rynku międzynarodowym temu można było odnieść wrażenie, że ceny będą zmierzały w kierunku 8 zł/l. Natomiast dziś widać, że czarnowidztwo jest nieuzasadnione i skoku cenowego nie będzie – przekonuje Bogucki.
Mimo tego kierowcy z samochodami napędzanymi silnikami diesla od dawna muszą płacić więcej niż osoby, które tankują benzynę. W październiku ceny oleju napędowego przekroczyły 8 zł.
Wówczas różnica cenowa między dieslem a najpopularniejszą benzyną Pb95 wynosiła 1,10–1,20 zł. Obecnie olej napędowy jest droższy od benzyny około o złotówkę.
W tym kontekście eksperci nie mają dobrych wiadomości dla zmotoryzowanych. – Tak pozostanie. Diesel jest poszukiwany przez większość odbiorców europejskich. Do tego dochodzi kwestia specyficznej polityki europejskiej odnośnie do tego paliwa. Dodatkowo ceny biokomponenetów już kilka miesięcy temu wpływały na to, że diesel drożał. Widoków na powrót do cen zbliżonych do benzyny na razie nie ma – ocenia ekspert e-petrol.
Z tych kierunków może przypłynąć olej napędowy
W obliczu unijnego embarga na rosyjskie produkty ropopochodne rodzi się jeszcze jedno pytanie – czym je zastąpić? Większość państw już wcześniej przygotowała się do tego scenariusza.
– Europa zmieniała kierunki dostaw oleju napędowego od początku agresji Rosji na Ukrainę. Amerykańskie rafinerie stały się głównym eksporterem "diesla" do Europy. W styczniu 2023 r. do europejskich portów przypływało 237 tys. baryłek oleju napędowego dziennie z USA – siedem razy więcej niż rok wcześniej. Wyraźnie zwiększyły się również dostawy z Arabii Saudyjskiej, Indii czy Chin – wskazuje analityk PIE, powołując się na dane S&P Global.
Obecnie Europa spogląda w kilku kierunkach. Sytuacja jest bowiem nieco inna niż z ropą naftową. Jak tłumaczy Bogucki, w przypadku ropy wystarczy ją załadować na tankowiec w kraju wydobycia.
– W przypadku diesla to zadanie nieco trudniejsze. Europa wszędzie szuka diesla, ale możliwości są ograniczone, bo muszą to być państwa, które posiadają własne rafinerie – dodaje.
Jakie państwa wchodzą w grę? Analityk wymienia m.in. kraje arabskie, kraje Dalekiego Wschodu czy zachodniej półkuli. Europa bierze pod uwagę wszystkie państwa z tych regionów. – Najatrakcyjniejsze logistycznie są dla Europy kierunki bliskowschodnie – przekonuje ekspert rynku paliw.
Diesla nie zabraknie
Niełatwo wskazać na jeden czynnik, który mógłby sparaliżować rynek dieslowski. Jednak najbardziej niebezpieczne byłoby ograniczenie produkcji, co wpłynęłoby na sytuację na stacjach benzynowych.
– Nie ma przesłanek, które sugerowałyby, że diesla zabraknie. To byłaby największa przeszkoda, ale na razie nie ma zagrożenia ani podażowego, ani cenowego – uspokaja Bogucki.
Noworoczny chaos na stacjach benzynowych
O tym, jak trudno przewidzieć, co będzie działo się na stacjach benzynowych, kierowcy mogli przekonać się na początku 2023 r. W ostatnich dniach poprzedniego roku Orlen obniżył hurtowe ceny paliw o około 13–14 proc.
Tymczasem 1 stycznia 2023 r. w związku z wygaszeniem części tarczy antyinflacyjnej powróciła wyższa stawka VAT na paliwa (z 8 do 23 proc.). Dzięki zabiegowi Orlenu ceny paliw na stacjach benzynowych w pierwszych dniach 2023 r. nawet nie drgnęły. Od tego czasu Orlen mierzy się z zarzutami o sztuczne utrzymywanie cen na zawyżonych poziomach przez ostatnie miesiące ubiegłego roku.
Prezes PKN Orlen Daniel Obajtek kategorycznie odpierał te zarzuty i przypomniał, że już na jesieni uspokajał, że ceny paliw będą stabilne. – Gdybyśmy my miesiąc wcześnie nie komunikowali, że zrobimy wszystko, żeby ceny utrzymać, mielibyśmy w okresie przedświątecznym chaos na naszych stacjach. Mielibyśmy nieprzewidywalną panikę – przekonywał Obajtek podczas oświadczenia dla mediów, które wygłosił na początku stycznia 2023 r.
Czytaj także: https://innpoland.pl/189526,jakie-auta-kupuja-polacy-tanie-i-uzywane-ale-marza-o-innych