Niektórzy płacą za ciepło prawie o 90 proc. więcej. Pomocną dłoń wyciąga do nich URE, który wskazuje, że rachunki wzrosną nie więcej niż o 40 proc. Tylko czy aż? Trzeba skorygować stawki, bo inaczej firmy zapłacą kary. Trzeba też na poważnie zająć się energetyką, bo inaczej "ciepłownie czeka finansowa katastrofa".
Reklama.
Reklama.
Od marca maksymalna opłata za ciepło będzie mogła być o 40 proc. wyższa niż 30 września 2022 r.
Tymczasem niektórzy mieszkańcy mają płacić o około 90 proc. więcej, co oznacza, że niezbędne będą korekty
Firmy ciepłownicze, które nie będą przestrzegały limitu, narażają się na kary
Mimo chęci ochrony obywateli przed rosnącymi kosztami najnowsze decyzje nie rozwiążą problemów, które trapią polskie ciepłownictwo
Cena maksymalna za ciepło w górę. "Parasol ochronny", ale też podwyżki
Urząd Regulacji Energetyki (URE) podjął decyzję w sprawieopłat za ciepło. Maksymalna cena dostaw ciepła poszczególnych dostawców ma być większa o 40 proc. względem stawek z 30 września 2022 r. Nowe ceny będą obowiązywały od 1 marca do 31 grudnia 2023 r.
– Jest to parasol ochronny dla odbiorców, choć nie sposób w ogóle uniknąć podwyżek– tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl Daniel Czyżewski z portalu Energetyka24.com.
Nowe stawki opłat za ciepło dotyczą nie tylko rodzin mieszkających w domach jednorodzinnych. Przed wzrostem rachunków nie uchronią się też mieszkańcy bloków. Stawki dotyczą bowiem wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych, które zapewniają dostawy ciepła do lokali mieszkalnych.
Poza tym przedsiębiorstwa ciepłownicze mają je stosować również w rozliczeniach z takimi instytucjami jak: szkoły, przedszkola, żłobki, domy pomocy społecznej i inne instytucje użyteczności publicznej.
Rachunki wyższe nawet o 300 proc. Będą korekty?
To właśnie m.in. przez opłatę za ciepło mieszkańcy otrzymują "rachunki grozy". Pierwsza wersja rządowej ustawy, mimo szczytnego celu, nie zahamowała bowiem drożyzny. W niektórych blokach opłaty za centralne ogrzewanie poszły w górę aż o 300 proc.
Na celowniku znaleźli się mieszkańcy m.in. Puław, którzy już otrzymali komunikat, że mają płacić więcej za ogrzewanie. Opłata za ciepło z taryfy Grupy Azoty Zakłady Azotowe "Puławy" S.A wzrasta o 84,65 proc. z kwoty 28,20zł/GJ do 52,07 zł/GJ.
"Są to wielkości najbardziej znaczące w rachunku dla mieszkańców Puław. Wzrost cen jest bezprecedensowy. W ciągu ostatnich 20 lat nie notowaliśmy takich podwyżek stawek" – czytamy w poście, który pod koniec grudnia opublikowało na Facebooku Okręgowe Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej Spółka z o. o. w Puławach.
"Nie no koncertowo. Oby tak dalej w naszej "kochanej" Polsce" – ubolewa w komentarzu jedna z użytkowniczek.
Jednak nowa stawka ceny maksymalnej ustalona przez URE może sprawić, że rachunki nie będą aż tak wysokie.
– Wedle ustawy stawka za ciepło nie może być wyższa niż 40 proc. w porównaniu z ceną z września 2022 r., więc jeśli dostawca, Grupa Zakłady Azotowe "Puławy" S. A., zastosuje wyższą stawkę, będzie musiał ją zmienić. Dodatkowo maksymalna cena netto na ciepło dotyczy również limitu, który wynika ze średniej ceny wytwarzania ciepła z rekompensatą. Oznacza to, że ustawie są mechanizmy, które regulują ceny w przypadku, gdy znaczące podwyżki cen ciepła nastąpiły przed wrześniem 2022 r. – tłumaczy ekspert.
Były trzy systemy będzie jeden. I kary
Przepisy wprowadziły trzy systemy wsparcia. Pierwszy zakłada, że cena wytwarzania ciepła (bez kosztów dystrybucji) nie mogła być wyższa niż 150,95 zł/GJ ciepła wytwarzanego w źródłach gazowych lub olejowych oraz 103,82 zł/GJ ciepła z pozostałych źródeł.
Poza tym ceny netto nie mogą rosnąć o więcej niż 40 proc. Trzecia opcja to rozliczenie na podstawie taryf firm ciepłowniczych, które zatwierdził URE. W rozliczeniach miał być stosowany najkorzystniejszy z trzech wariantów z punktu widzenia odbiorców. Teraz będzie nieco inaczej.
– Nowy system ceny maksymalnej wyższej o 40 proc. niż cena z 30 września 2022 r. zastępuje mechanizm ceny ciepła z rekompensatą, czyli pułapy 150,95 zł/GJ za ciepło ze źródeł gazowych i olejowych oraz 103,82 zł/GJ z pozostałych – wyjaśnia Czyżewski.
Jeśli firmy ciepłowniczenie będą przestrzegały pułapu cenowego ustalonego przez URE, to muszą liczyć się z poważnymi konsekwencjami zarówno prawnymi, jak i finansowymi. – Dostawcy ciepła, którzy nie zastosują się do wytycznych URE, będą łamać prawo i narażać się na pozwy sądowe– wskazuje specjalista.
Już pod koniec sierpnia 2022 r. minister klimatu i środowiska Anna Moskwaprzekonywała, że wytwórcy, którzy nie zastosują się do przepisów, będą musieli zapłacić kary w wysokości przynajmniej 1 mln zł, ale nie większe niż 15 proc. przychodu firmy z poprzedniego roku podatkowego.
W ocenie naszego rozmówcy "jest jednak mało prawdopodobne, że ciepłownie nie zastosują się do ustawy", ponieważ otrzymają rekompensatę od państwa.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Chaos z przepisami, które mają chronić nas przed wzrostem rachunków
Nowelizacja ustawy o szczególnych rozwiązaniach w zakresie niektórych źródeł ciepła w związku z sytuacją na rynku paliw to już kolejny dokument, który ma uchronić nas przed drastycznym wzrostem kosztów.
Pierwszym kompleksowym rozwiązaniem wdrożonym przez rząd był dodatek węglowy w wysokości 3 tys. zł dla gospodarstw domowych, które wykorzystują ten surowiec do ogrzewania.
Z oficjalnych wyliczeń Ministerstwa Klimatu i Środowiska (MKiŚ) wynika, że węgiel kamienny jest podstawowym źródłem energii dla 3,8 z 15 mln gospodarstw domowych. Grono rodzin, które obawiały się, że nie będą miały czym ogrzewać się zimą, było zatem nadal dość spore.
Rząd poszedł o krok dalej i przyznał dodatki do ogrzewania dla innych odbiorców. Wynoszą one odpowiednio:
dla kotłów na pellet lub inny rodzaj biomasy – 3 tys. zł (z pieniędzy skorzystać może około 370 tys. gospodarstw domowych);
gaz LPG – 500 zł (150 tys. gospodarstw);
drewno kawałkowe – 1 tys. zł (420 tys. gospodarstw);
olej opałowy – 2 tys. zł (100 tys. gospodarstw).
– Sytuacja w ubiegłym roku była bardzo dynamiczna i rządowe rozwiązania z przymusu musiały powstawać w bardzo szybkim tempie. Niekiedy dopiero trzecia lub czwarta próba przynosiła pozytywne efekty. Kto dziś pamięta maksymalne ceny węgla – rozwiązanie z połowy 2022 r.? Trochę to brzmi jak eksperymenty na żywym organizmie, ale tak to przecież wyglądało – przekonuje nasz rozmówca.
Problem nie zniknie sam. "Ciepłownie czeka finansowa katastrofa"
Rozwiązania przyjęte w ostatnich miesiącach były wprowadzane, aby zmniejszyć konsekwencje wybuchu wojny w Ukrainie, która zachwiała europejską energetyką. To jednak mechanizmy tymczasowe i doraźne. Nie sprawią, że ciepłownictwo złapie drugi oddech, a wyzwania są ogromne.
– Zarówno ten mechanizm, jak i poprzednie opiera się na rekompensatach dla ciepłowni. Tymczasem problem jest systemowy, bo polskie ciepłownictwo cierpi przez coraz wyższe koszty. Nie wiąże się to tylko z wysokimi cenami węgla w ubiegłym roku, ale z brakiem dekarbonizacji i innymi zaniedbaniami. Przy cenachETS na poziomie 100 euro (niedawno przebiły tę granicę) ciepłownie czeka finansowa katastrofa – zaznacza Czyżewski.
Tymczasem niedługo wejdzie w życie również tzw. ETS 2. To nowy system obejmujący transport drogowy i eksploatację budynku,który obciąży emisje gospodarstw domowych. Dzięki temu systemu Unia Europejska chce zrealizować ambitny cel – osiągnąć neutralność klimatyczną do 2050 r. i ograniczyć emisjeco najmniej o 55 proc. do końca 2030 r. Głównym instrumentem łagodzenia kosztów ma być Społeczny Fundusz Klimatyczny.
– Dominujący w ciepłownictwie węgiel sprawia, że ceny ciepła będą rosły niezależnie od wahań cen surowców. Oczywiście rząd może zawsze dosypać ciepłowniom pieniądze. Jest to jednak rozwiązanie tymczasowe, nie da się tego robić wiecznie. Trzeba reformować, dekarbonizować ciepłownictwo, wdrożyć je do procesu transformacji energetycznej, stawiać na nowe technologie – kwituje nasz rozmówca.
Tymczasem, jak wynika z badania "Wydatki na zakup węgla w gospodarstwach domowych w sezonie 2022/2023" przeprowadzonego przez firmę badawczą Minds & Roses na zlecenie Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla (IGSPW), przez wzrost cen m.in. węgla coraz więcej Polaków wpada w ubóstwo energetyczne. W ciągu roku odsetek osób, które zmagają się z tym problemem, zwiększył się aż o 69 proc.
W skrajnym ubóstwie energetycznym jest 500 tys. polskich rodzin. Pozostaje więc liczyć na to, że zima szybko się skończy, a "rachunki grozy" za ciepło nie wydrenują portfeli.